Ale czemu Bethesda w Falloucie 3 nie zrobiła tego na co pozwoliła w Fallgasie? Owszem, "trójka" ma spory potencjał rozrywkowy i także z pomocą modów można z tej gry zrobić coś jeszcze lepszego. Tylko, że zrobienie takiej gry było pewnym splunięciem w twarz rzeszy wiernych fanów serii, zwłaszcza kiedy nakręcało się hajp wokół niego, także na plecach owych fanów. Bethesda zachowała się typowo korporacyjnie i bezwzględnie, betonowi fani również.
Raczej zakładam, że to wina tzw. "błędów młodości". Popatrz na Tacticsa czy konsolową BoS - niby twórcy wszystko wiedzieli, a jednak odejście od kanonu było niemal skrajne. Ale nie powiesz, że te gry nie nadają się do grania, albo że to nie "fallout". Zresztą nawet/jedynie lekka zmiana ekipy tworzącej F2 spowodowała, że też się w wielu punktach gra nie klei kanonicznie.
A skoro by było tak jak twierdzisz Aurelinus do końca, to czemu Fallgas jednak dzieje się w tych rejonach i porusza te wątki, które miał poruszyć prawdziwy Fallout 3? Dlaczego, po takim sukcesie swojej polityki wydawniczej, ci ludzie "wrócili" na dawne śmieci, i jeszcze skorzystali z grupy osób kojarzonych z wcześniejszymi Falloutami?
Z dokładnie tych samych powodów, dla których F3 nie jest takie, jak niektórzy chcą. Zwróć uwagę, że FNV jest generalnie odgrzewanym kotletem, marnym świadectwem czym mógłby być Van Buren, a nie nie jest, nawet chyba próbą rehabilitacji niektórych guru fallouta wobec swojej poprzedniej indolencji. To, że Beth pozwoliła na delikatne ośmieszenie swojego pierwszego podejścia do fallouta i dość gruntowne zmiany świadczy chyba o tym, że jedni robili F3 inni o nim mówili i chyba nie wszyscy byli rzetelnie poinformowani jaki ten produkt jest w samej Bethesdzie, ale też i o tym, że wyciągnęli chyba słuszne wnioski co do krytyki (mocno niezasłużonej). Z drugiej strony, zanim pojawił się F3 mogłeś poczytać sobie komiksy i inne papierowe kreacje związane z F3 producentów/twórców, dziwi mnie to, że nikt tamtych pisanek nie zakrzykiwał, a były głupkowate jak 150 i mogły spowodować zarówno szansę poprawy jak i efekt końcowy. Wszyscy te pierdoły zlali, więc chyba coponiektórzy doszli do wniosku, że to przejdzie i masz co masz. Zawsze mówiłem, że partyjniacki beton jest gorszy do małolata z pornolem pod pachą, bo to nie sztuka kontestować coś przez omijanie, ale poznać "wroga", zanim się go opluje.
Przecież mogli zrobić tą grę w np. Paryżu (bo w kulturze amerykańskiej ten motyw często występuje) i nazwać tą grę Fallout 4? Dać tam znów Bractwo Stali i Enklawę i liczyć na to, że większość ludzi pomyśli jak Ty: to ma być tylko czysta rozrywka i zabawa
Mnie by to nie zmartwiło - z nową Enklawą włącznie, bo problem wszystkich falloutów bez wyjątku polega na tym, że są to fajne gry, ale płaskie fabularnie i pozbawione głębszych emocji/przemyśleń. W takich schematach życiowych/emocjonalnych jak pokazuje rodzina falloutów ludzie nie żyją i na pewno nie zaczną z powodu wojny, a było ich już kilka. Brak jakichś głębszych interakcji z postaciami, jakichś pobocznych wątków socjologicznych powoduje u mnie to, że nie kończę gry, bo wisi mi i powiewa, czy bitwę o zaporę wygra NCR czy Cezar, tak samo jak to czy ukończę Projekt "Oczyszczenie", rozwalę enklawę czy dostarczę wodę jakiejś tam krypcie.
Wbrew pozorom najwięcej ma tu na plus F2, bo wogóle pojawiają się wątki np. pokroju możliwości umówienia się "po grze" z panienką z burdelu w New Reno, a to o takie smaczki chodzi, a nie odkrywanie kradzionego dowcipu o Rzymianach na ścianie.