Pozycja kościoła w Polsce wynika historycznie z braku silnej władzy królewskiej, która w każdym państwie była symbolem ciągłości państwa. W tą rolę wskoczył kler, zwłaszcza w okresie zaborów - z jednej strony liżąc dupę zaborcom (także po to by się utrzymać na stołkach, zwłaszcza w Prusach i Rosji), z drugiej strony wciskając ciemnemu ludowi, jak to wiara katolicka jest tożsama z polskością. Pod koniec XIX to w końcu wybuchło i wypluło takie coś narodową katoendencję, a komuniści po IIWŚ tylko to de facto umocnili, bo najgorszą rzeczą jaką mogli zrobić to zwalczanie kościoła. A trza było im pozwolić rządzić jak dziś, to by ludzie sami uciekli od nich pod świeckie skrzydła partii
A jak jest naprawdę? Komuniści mawiali, że wystarczy dopuścić Kościół do głosu, a hołota sama go pogoni. Widać niewiele się mylili
Komuniści to kłamliwa swołocz
Tu niby zwalczali kler, a po cichu sami chrzcili swoje dzieci chyba, że kto miał żydowskie korzenie. Np. w wojsku ci co zrywali żołnierzom łańcuszki czy pilnowali ideologicznej czystości linii partii, po 1989 roku zaczęli leżeć krzyżem w kościele i pieścić księże dupa. Jednemu takiemu - za komuny co prawda młodemu, by móc się skurwić - lizanie dupy klerowi pomogło, bo generałem w końcu został.
Więc nie wiadomo czy się cieszyć czy nie, że jednostka w Pruszczu jednak wychowała sobie takiego generała