A o to i trzecia część która jak zwykle ktoś musi sprawdzić xD Nie żebym złośliwie zostawiał błędy ale od wczoraj ciągle ktoś mi dupę truje - zaległości, windykatorzy, bank - bleh. Tak czy siak o to ostatnia część tej mojej pisaniny
__________________________________________________________________________________________________
Przyszedł czas na trzecią i ostatnią część relacji autorstwa
Holdena, a więc nie przedłużając, oto ona.
Weekend z New Vegas #3Przyszła pora na ostatni wpis w ramach weekendu z
New Vegas. Powiem wam szczerze, że ciężko mi się go pisze, ponieważ oderwanie się na dłuższą chwilę od eksploracji pustyni Mojave wymaga sporej dawki silnej woli. Gra, którą stworzył
Obsidian wydaje się być tym, czego większość z nas oczekiwała dwa lata temu, przed premierą
Fallouta 3, a przynajmniej jest do tego w dużym stopniu zbliżona. Nie będę już więcej pisał o mechanice rozgrywki, zresztą pewnie wielu z was ma już swoją własną kopię gry. Wspomnę natomiast w dwóch, trzech zdaniach o questach oraz skuszę się na małe podsumowanie.
Jak już wspominałem w innym wpisie, ścieżka naszej podróży jest w dużej mierze wytyczona - istnieje pewna logiczna kombinacja miejsc, które powinniśmy/musimy odwiedzić, by popchnąć główny wątek do przodu. Nie znaczy to jednak, że nie możemy się od niej oderwać i pozwiedzać pustynię - nadal mamy wolność taką, jak w
Fallout 3, ale trochę bardziej ograniczoną. Powodem tego ograniczenia jest fakt, iż wzrósł poziom trudności - nie zabijemy na niskim poziomie Szpona Śmierci czy też nie zmierzymy się z oddziałem mutantów. To powoduje, że kierunek naszej podróży jest bezpośrednio powiązany z doświadczeniem oraz wyposażeniem naszej postaci.
Same zadania, jakie postawili przed nami twórcy, skutkują dylematami moralnymi, jak i różnymi ścieżkami przejścia gry. Już na samym początku decyzja o tym, jak postąpić, w dużej mierze przesądza o następnej godzinie rozgrywki, a i pewnie będzie miała wpływ na późniejsze wydarzenia. Piszę pewnie, ponieważ grając już 4 dni, nie zaszedłem daleko - z jednej strony dlatego, że postanowiłem zacząć przygodę od początku i sprawdzić wpływ swoich wyborów na losy przygody, a z drugiej dlatego, że eksploracja oraz zadania poboczne pożerają mnóstwo czasu. Skoro już o nich wspomniałem, to muszę powiedzieć, że wiele z nich jest klasycznych - idź zabij mrówki, powiedź coś komuś. Z drugiej strony, pewna ich liczba zawiera w sobie decyzje, które musimy podjąć, a w wyniku których dalsza gra będzie być inna.
New Vegas z pewnością można przechodzić na kilka sposobów.
Nie myślcie sobie, że zacieszam tę nową produkcję - ma ona swoje wady, które w większości są odziedziczone wraz z silnikiem. Znowu spotkają nas różnorakie bugi i crashe. Grafika, która wzbogaciła się o nowe elementy, jest praktycznie ta sama, ruchy postaci równie ohydne, a walka, chociaż bardziej wymagająca, nadal opiera się na niezbyt udanym hybrydowym systemie FPP/VATS. Niemniej jednak, twórcom udało się wskrzesić część ducha, który miał w sobie choćby
Fallout 2, a nawet pójść dalej trochę w innym kierunku. Objawia się to między innymi w tym, że prawie na każdym kroku można spotkać się odniesieniami do starszych części, np. w jednym barze gospodyni opowiada o swojej cioci z Modoc i słynnych omletach z jaj Szpona Śmierci, który był trzymany w zablokowanej szopie - pewnego dnia pewien wędrowiec zabił go strzałem w oczy (brzmi znajomo prawda?). Ten inny kierunek, o którym wspominałem to okrucieństwo świata New Vegas - w jednym miasteczku będziecie świadkami, jak postanowiła się zabawić jedna z frakcji - krzyżowania, palenie żywcem itd. Takich "smaczków” jest więcej i oddziałują na gracza. Z drugiej strony nie napotkamy hord dziwek i ćpunów, jak w starym, dobrym New Reno. Niestety żyjemy w czasach cenzury, a producenci nie chcą mieć problemów z takimi sprawami jak promocja narkotyków czy prostytucja, więc unikają wprowadzania takich elementów do gier.
Mimo, że łącznie w swoich wpisach przekroczyłem już 2000 słów, to ciągle łapię się na tym, że o czymś zapomniałem. A to o gadającym mutancie albo jakimś perku, który powrócił.
New Vegas okazało się bardzo bogate i naprawdę trudno jest wszystko opisać. Ta gra przypadła mi bardzo do gustu. Polubiłem ją już po kilkunastu minutach rozgrywki, jednak nie gwarantuję, że z Wami będzie tak samo. Uważam, że powinna ona spodobać się zarówno tym, którzy lubili stare części, jak i fanom trójki. Czas pokaże jednak, jak się stanie.
Gdyby to miała być recenzja i ja miałbym przyznać punktową ocenę, to na dzień dzisiejszy powiedziałbym 9/10. W moim odczuciu tę grę śmiało można nazwać
Falloutem, chociaż pewnie znajdą się tacy, dla których to będzie nadal Oblivion z broniami. Na tym kończę opisywanie swoich wrażeń, mam nadzieję, że moje teksty były dla was znośne i pomogą wam zdecydować, czy warto zainwestować w kupno
New Vegas.