Aby rozniecić ogień za pomocą akumulatora potrzebujesz kabli (takich co taksówkarz odpala drugi samochód jak mu energia siądzie)
do tego ołówek i trochę suchego siana, liści lub czegokolwiek co się łatwo pali Ołówek nacinamy z dwóch stron w taki sposób by "żabki" od kabli dotykały ołowiu w ołówku. Ołówek wsadzamy do tych liści, siana czy co tam mamy suchego i łatwo palnego ( może być garderoba żony , która nam gdzieś zginęła ) Pod wpływem ciepła które wytwarza się na części ołowianej ołówka część drewniana zaczyna się palić. Dalej to już reakcja łańcuchowa. Zaczyna się palić siano, liście czy co tam sobie wybraliśmy. Później firanki, kanapa, telewizor, a na końcu inne mieszkania. Dla tego ten sposób dobry jest raczej na piwaku niż w chałupce. No ale skoro siedzimy w domu i nie możemy wyjść za bardzo to można sobie zrobić ognisko w wannie - i tak z niej nie korzystamy bo wody bieżącej nie ma.
Wodę bierzemy (oczywiście jeśli środowisko nie jest mocno skażone) Z wiader, które umieszczamy za oknem. Upierdliwy proces bo trzeba czekać, ale skuteczny. Sam korzystam z deszczówki ze zbiorników na działce mam ich kilka i wodą tą podlewam roślinki (mimo, że mam tam bieżącą wodę - taka faza na oszczędzanie).
Najlepiej być przygotowanym na taką ewentualność wcześniej. Mam w domu koce termiczne (zajmują 10cm
2). Krzesiwo turystyczne - polecam-lepsze niż zapalniczka. Zawsze pełna apteczka. Co jakiś czas wymieniam rezerwowe butle z wodą ( były przypadki że nie miałem wody przez kilka dni - inni muszą ganiać z wiadrami - ja nie ) Mam 5 butli na balkonie po 5l każda.
Dobrze mieć w domowej spiżarni puszki (trzeba je co rok zjeść i zamienić na świeże), dwa - trzy worki kaszy, ryżu, makaron, suchary i takie różne suche niepsujące się produkty, które mogą leżeć miesiącami - przydają się również w sytuacji jak obudzisz się z ręką w nocniku i nie masz co do gęby włożyć bo zabrakło kasy, a w lodówce ch
j zimuje. Mam małą ręczną prądnice - można nią naładować na przykład telefon lub akumulatory do latarki. Latarkę zresztą też mam na siłę mięśni- łapa boli ale chociaż nie trzeba się martwić, że baterie padną.
Powodem takiego zabezpieczenia jest doświadczenie. Kiedy wprowadziłem się do mojego mieszkania osiedle dopiero było kończone. Byliśmy z żoną pierwszymi i jedynymi mieszkańcami przez jakiś tydzień. W mieszkaniu nie było jeszcze wody i prądu (gazu nie mam). Miałem urlop na przeprowadzkę i urządzenie mieszkania więc nie ruszałem się zbytnio. Niezła faza jak w "28 dni później" wyglądasz wieczorem za okno, a tam ciemno jak w dupie (był grudzień). Wyglądasz w dzień za okno, a tam żywej duszy - tylko kruki jak żałobnicy łażą po śniegu.
Problem jest tylko wtedy gdy będę poza domem, nie noszę przecież na co dzień plecaka pełnego tych dóbr...
A znalazłem przed chwilą (12:45) jedzenie, które przetrwa chyba wszystko
tytaj foteczki