Dlaczego w takim razie wegetarianie cierpią na niedobór jakiegoś tam budulca? Absurdem jest już przyrównanie zabijania zwierząt do zniszczenia ziemi. Abel złożył Bogu ofiarę z zabitego cielęcia, a ten czyn nie został uznany za niemoralny, ba, nawet służył chwale Stwórcy. No i głupio byłoby stwierdzać, że było to działanie dążące do zniszczenia świata. Doszło więc do zabicia zwierzęcia nawet nie w celu jego spożycia, tylko spalenia. Ziemia jest poddana człowiekowi i może z nią robić, co zechce. Niektórzy twierdzą, żę granicą jest cierpliwość matki natury, ale to już poboczny problem. Stan poddania nie oznacza, że człowiek musi ją od razu zniszczyć, a stawianie znaku równości pomiędzy tym stanem a tą ewentualnością też zahacza o absurd.
Twierdzenie, że rośliny mają świadomość, jest równie absurdalne co to, że mają je zwierzęta, jeśli założy się, że każde z nich dąży do entelechii, czyli ostatecznego zaktualizowania potencjału. Świadomość, jeśli u nich istnieje, jest na tyle ograniczona, że chyba jedynie polega na odbieraniu aktualnych bodźców. Jeżeli to ma nazywać się świadomością, to jak dla mnie nie jest to definicja wyczerpująca.
Nie próbuję niczego nikomu udowadniać, ale nie jestem za bardzo zadowolony, kiedy ktoś próbuje udowadniać coś mi. Jak dla mnie zabijanie zwierząt w celach spożywczych nie jest grzechem ani nawet złem. Co innego, jeśli chodzi o sposób ich uśmiercania. Trudno mówić w tej kwestii o grzechu, ale pewnie pojawia się zło. Z takim sposobem przeforsowywania wegetarianizmu jeszcze się nie spotkałem i muszę przyznać, że do mnie nie przemawia. A do Ciebie pewnie nie przemawia mój sposób argumentowania, więc chyba damy sobie spokój
No a poza tym życzę wesołych świąt^^