Polacy znani są z maksymy mocno eksponowanej w popularnym serialu TV: żeby jak najwięcej zarobić, ale się przy tym nie narobić. O jakim serialu mowa, chyba mówić nie muszę, chciałbym jednakże w kontekście owego motta poruszyć temat, którym zajął się tygodnik "Angora" w numerze z 5-ego września, mianowicie stanem polskich okrętów bojowych. A wynika z niego nie tyle niepokojąca, co zatrważająca rzecz - spośród całej naszej nielicznej floty w pełni gotowe do walki w każdym momencie są... 4 słownie:
cztery jednostki pływające.
Z tekstu
Leszka Szymowskiego dowiedzieć się możemy, że polska flota ma się naprawdę źle. Cztery wymienione wyżej jednostki - ORP
"Kontradmirał Xawery Czernicki", okręt podwodny
"Kondor" oraz dwie fregaty rakietowe typu
Oliver Hazard Perry - są jedynymi, które nie przechodzą remontu, nie czekają na remont, albo nie zostały umieszczone w planach do modernizacji. Oficjalne dane Dowództwa Marynarki Wojennej mówią, że polscy marynarze mają do dyspozycji 40 okrętów bojowych, przeważnie z tak zwanego "odzysku", czyli ofiarowane przez naszych zagranicznych sojuszników. Oczywiście nie są to jednostki nowe, ale zużyte, często ponad 50-letnie okręty, które w obcych armiach już dawno uznano za przestarzałe. Tak stare jednostki zdarzają się jeszcze jedynie pod banderą rosyjską, gdzieś, hen, na dalekiej północy.
Z tekstu "Pływający złom" wynika, że chlubą naszej Marynarki Wojennej są jednostki, które inne państwa NATO wycofały z użytku 30 lat temu. Mało tego, gdyby nie szczęśliwy zbieg okoliczności, gwiazda naszej floty, ORP "Kontradmirał Czernicki", uznawany za najlepszy polski okręt bojowy, wcale nie byłby w naszym posiadaniu! Był on bowiem przeznaczony dla marynarki ZSRR, ale na skutek przemian ustrojowych na przełomie lat '80 i '90 strona radziecka nie zdążyła odebrać owej ostatniej zamówionej a wykonanej w Gdyni jednostki. Po bezskutecznych poszukiwaniach Stocznia nieodpłatnie przekazała okręt PMW.
W skład polskich sił morskich wchodzi ok. 12 tysięcy marynarzy i pracowników. Dysponujemy m.in. 12 samolotami transportowymi i 26 śmigłowcami (wszystkie stare i w fatalnym stanie technicznym), 1 korwetą do zwalczania okrętów podwodnych, 3 niszczycielami min, 5 okrętami podwodnymi i 1 okrętem dowodzenia. W razie konfrontacji z nowoczesną flotą PMW przegrałaby błyskawicznie i z kretesem.
To zapewne niejedyny taki precedens w polskiej armii, w którą, co widać, nie inwestuje się prawie żadnych pieniędzy, i przez co Polska ma w świecie opinię żebraka, który z chęcią przyjmuje każdy będący jeszcze "na chodzie" złom. Czy można mieć nadzieję, że kiedyś ta sytuacja poprawi się choć o odrobinę? Szczerze wątpię.
Źródło:
"Pływający złom" w
"Angora" nr 36(1055) z dn. 5.09.2010, L. Szymowski
trójmiasto.pl