Nie użyłem tutaj hitmana jako przykładu shootera, tylko sposobu na grę, który może odnosić się tak samo do Coda jak i Rainbow 6 (starego). Dalej twierdze że Stalker nie jest złym shooterem, złe może być co najwyżej nastawienie do niego, i oczekiwania które mijają się z rzeczywistością. Lubię i Deus Exa i SS, ale ciesze się że Stalker nie przypomina ich. Dlaczego? Ano dlatego że dzięki temu Stalker przypomina tylko... Stalkera. Tak jak pisałem wcześniej - z lepszym sprzętem gra się w to zupełnie inaczej, a to że początek jest trudny i odpychający? Cóż... Trudno
Nie każda gra musi nas prowadzić za rączkę i głaskać po jajkach przy okazji.
Jedno jest pewne, i niech któryś z tych co pewnie nie wyszli nawet z kordonu, nie próbuje tego podważyć: Żaden inny shooter nie daje takiej satysfakcji w późniejszym okresie rozgrywki jak stalker. Mimo braku tabelek, skilli etc. czuć rozwój postaci, ale nie poprzez jakieś cyferki, ale poczucie rozwoju jako stalker właśnie. Poprzez swoje własne doświadczenie czujemy się tak jakbyśmy łapali lvle, i dlatego właśnie Stalker > Fallout 3. Oblivion z karabinami ma może staty, skille, perki. Ale to w Stalkerze bardziej czuć swój rozwój niż w F3.
Tak więc gorąco zachęcam do ponownej wizyty w Zonie (może tym razem z modem Oblivion Lost) i podejścia trochę innego jak do innych shooterów. Ta gra potrafi to wynagrodzić naprawdę sporą satysfakcją, czego w mało której grze doświadczyłem.
Trochę bełkotliwie mi to wyszło, ale chyba zrozumiale