Tryb "Jestem Hardcorem" nie jest taki przerażający - przynajmniej jeżeli mówmy o fanach starszych cRPG, którzy z niejednego hardcorowego pieca chleb jedli
Problemy ze snem i pożywieniem mi praktycznie nie dokuczały, a jak już się pojawiały pierwsze objawy pewnych braków, to zawsze miało się pod ręką ten stek z gekona czy koktajl atomowy. Najgorzej było z wodą, bo pragnienie dość często doskwierało, a na środku pustkowia ciężko znaleźć jakieś źródło zdatne do jego ugaszenia. Leczenie złamań stimpackami to był debilizm nie z tej ziemi, więc nie robiłem z tego jakiejś wielkiej tragedii. Co do stopniowego leczenia obrażeń, no cóż - czasem było ciężko, ale w końcu od tego ma się tych swoich towarzyszy, aby przygniatali ogniem przeciwnika do czasu, aż my się nie wyleczymy. Szczerze mówiąc, to w ogóle nie poczułem, że to jakieś utrudnienie jest
Choć osobiście liczyłem na jakąś większą nagrodę, niż jeden głupi "acziwment"
Mnie tylko ciekawi jak Legata ubiliście? Przyznam, że zaatakowałem go tylko przypadkiem i zgniótł mnie w kilkanaście sekund jak jakiegoś robala. Do tego dwóch pretorianów do pomocy, a plecy osłaniają mu dwaj elitarni legioniści. No, no... gdyby nie to, że był ze mnie elokwentny jegomość i go inteligentnie przegadałem, aby spieprzał z Nevady, to chyba do dziś bym próbował go ukatrupić.
Co do "Kajdaniarzy" to sam nie wiem... Wydaje mi się, że współpraca z nimi kończy się na tym samym etapie co Goodsprings