Nie było wyjścia. Mimo medialnych starań nie chciała się rozprzestrzenić. Gustowne maseczki muszą poczekać na następną okazję. Dezynfekcja, po podaniu dłoni na powitanie, nie jest już zalecana. Można się nawet całować. Dzieci nie będą prześladowane w szkole szpitalną instrukcją mycia rąk, ani straszone świńską grypą przy okazji dawania koledze gryza, łyka, czy (w starszych klasach) macha.
Dorośli szukają odpowiedzialnych za kasę zmarnowaną na pandemię której nie było, a którą WHO właśnie oficjalnie zakończyło.
Straty są liczone w miliardach euro. Tylko we Francji (gdzie dało się zaszczepić 5% obywateli) zamówiono szczepionki za 860 mln, lekarzom i pielęgniarkom za pracę w nadgodzinach zapłacono 150 mln, 95 mln za wynajęcie magazynów, 8,5 mln na strzykawki, a 6 mln na kampanię informacyjną. Francuzom udało się straty poważnie obniżyć. Koncerny farmaceutyczne przyjęły wyjątkowo niskie odszkodowanie- 48 mln- za rezygnację z podpisanych umów, czyli mniej więcej jedną siódmą wartości niezrealizowanego kontraktu. Innym państwom negocjacje poszły gorzej. Do tego jednak trzeba doliczyć koszty utylizacji przeterminowanych specyfików. (za Gazetą Wyborczą
http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,8241570,Na_pandemii_swinskiej_grypy_rzady_stracily_miliardy.html)
Dlaczego przykładem jest Francja, a nie Polska? Bo tym razem do ogródka pani minister Kopacz nie można wrzucać kamyków. Jako jedyna w Europie odmówiła zakupu szczepionek, mimo nacisków opozycji i oskarżeń RPO. Miała rację, czy miała szczęście? WHO się pomyliło, czy uległo naciskom?
Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy uznało w swojej rezolucji, że ogłoszenie pandemii było nieuzasadnione. W kolejnym śledztwie, prowadzonym przez Parlament Europejski sprawdzane są między innymi powiązania ekspertów WHO z koncernami farmaceutycznymi produkującymi szczepionki. Po publikacji raportu przez prestiżowy „British Medical Journal”, według którego trzech ekspertów dostawało pieniądze od koncernów za wykłady, konsultacje i prowadzenie badań, szefowa WHO- Margaret Chan- oświadczyła, że interesy doradców nie miały wpływu na podejmowanie decyzji. Nie brzmi to wiarygodnie, także ze względu na fakty. Na skutek świńskiej grypy zmarło na świecie w ciągu roku 18,5 tysiąca ludzi, co kontrastuje znacząco z 500 tys. które umierają często w takim okresie na skutek zwykłej sezonowej grypy, nie mówiąc już o kasandrycznych przepowiedniach WHO sprzed roku (7 mln). Światowej Organizacji Zdrowia nie stać na lepszych ekspertów, nie uwikłanych w konflikt interesów?
Pamiętając o hiszpance z 1918 roku, żaden rozsądny człowiek nie może kwestionować możliwości wybuchu pandemii. W zglobalizowanym świecie jest ona bardziej prawdopodobna niż kiedyś. Autorytet WHO- nadwątlony na skutek takich podejrzanych, fałszywych alarmów- może być wtedy bardzo potrzebny. Jeśli walka z rzeczywistą pandemią nie będzie koordynowana, każde państwo będzie prowadziło ją oddzielnie, izolując się od sąsiadów, a może nawet ich oskarżając, to wszystkie koszty- demograficzne, gospodarcze i społeczne- będą o wiele wyższe.