Ja bym parę rzeczy dodał...
Raz, skrypty, które rządzą WSZYSTKIM, na przykład... weźmiesz GECK'a i dokładnie w tym momencie Enklawa najedzie Arroyo...
Dwa, świat nie posuwa się do przodu i cierpliwie czeka, aż gracz przejdzie do następnego etapu gry(tu akurat w F1 można było rozwalić Master'a przed dostarczeniem Chipa, więc się Fallouta nie czepiam
), czyli kolejka questów w sumie niezależnych.
Trzy, NPC są mistrzami cierpliwości, potrafią latami czekać aż przyniesiesz ten je**ny pierścionek z kanałów
Cztery, w większości przypadków bardzo sztywny podział na dobro i zło, nawet jeśli masz wybór między nimi. Na szczęście nie zawsze, a ostatnio zdziwiło mnie wręcz sporo questów w Mass Effect(w końcu te błędy nie występują TYLKO w 100% rpg...)
Pięć, towarzysze to jakieś giermki czy inne ubezwłasnowolnione miniony Gracza, a że czasem włączy się skrypt i nas opuszczą, to jeszcze nie powód by skakać z radości. Czasem lekko zamaskowane, jak np. z jednym ze skryptów Vigila z Arcanum
Sześć, "ja chcę mieć LEPSZE EQ!!!!!111", czyli "zachęcanie" gracza do ubiegania się wciąż o lepszą zbroję i potężniejszą broń... Że zacytuję pewien film, "a na C*** mnie ten kaktus?"
Siedem, jak wcześniej ale z levelem, na niskich sobie nie poradzisz, musisz mieć koxa na 99 lvl z wymaksowanymi statami...
Osiem, RAMBO, czyli główny bohater na wysokich lvl'ach zabija po 50 pospolitych wojowników(nie, nie cywili, ludzi szkolonych w walce!) na raz.
Dziewięć, chyba najdziwniejsze, bohater zaczyna nie umiejąc obsłużyć się nożem i widelcem, zjada go szczur, ale co tam, tydzień treningu i pokona pięć smoków naraz... Tu już ręce opadają, a co dziwne to dziwne dobijające... "coś" występuje także w papierowych RPG'ach
I dziesięć, bohater jest jedynym obiektem ingerującym w jakikolwiek sposób w świat, bez niego nic się nie zdarzy... Wolę już dziwacznie działające skrypty w STALKERZE...
Edit: wniosek, wolę i tak grać w papierowe