Piłem do tego, że zbyt dużą wagę do tego jak myślą ludzie i do tego, że chciałbyś wprowadzić jakiś jedynie słuszny kanon odbioru/przyjmowania informacji. Sądzę tak przez Twój argument o tym, że Micron to gruba ryba sceny, więc powinien ważyć słowa i nie ulegać emocjom. Tylko, że zapominasz, że my (działalność postapowa w necie) nadal działamy na bardzo umownej płaszczyźnie, i tylko ludzie naprawdę niedowartościowani (że dyplomatycznie to nazwę) mogą na serio brać to co ktoś o czymś napisał.
Każdy powinien ważyć słowa. Jeśli to ma być kanon postępowania, to tak - chciałbym, żeby coś takiego istniało. Ważenie słów.
Natomiast chciałbym, żeby ludzie brali na serio to, o czym piszę. A jakby to brali na serio, to bym nie nazywał ich niedowartościowanymi. Zresztą teraz wprowadziłeś nowe pojęcie - brali nas na serio, nie definiując co to wg Ciebie znaczy, ale za to od razu ludzi tak myślących nazywając dyplomatycznie zeufemizowanym przymiotnikiem.
Trzynasty Schron to pewna kreacja, Outpost to pewna kreacja, inne serwisy to także kreacja, umowa - coś czego faktycznie nie ma. Jak i całego internetu i tej jego sfery (wyłączasz prąd i Trzynasty Schron nie istnieje). Jedyne co jest to kanał dostępu do informacji. Po jednej stronie jesteśmy my - osoby, które ją tworzą bądź dostarczają - po drugiej stronie czytelnicy, którzy powinni ją odebrać. Ale nie jak świnie paszę w korycie, ale jak konie w stajni - wybierając co smaczniejsze kąski
To ty tak myślisz. Rozumiem że jest to zauważenie tego, że pole działalności serwisów internetowych jest ograniczone, ale one rzeczywiście faktycznie istnieją i mogą być opiniotwórcze. Mogę powiedzieć, że jeśli ktoś tego nie dostrzega, to jest niedowartościowany. Ale nie powiem, bo tak nie jest
Stąd ja np.nigdy nie brałem na poważnie smutów, że komuś nie podobają się moje newsy bo nie są postapo, jak i nie biorę na poważnie swoich newsów podobnych formą do kazań. Ale tylko, gdy nie dotyczą one pryncypiów, które - i to mnie dopiero smuci - większość ludzi ma wyjebane lub nie ich rozumie, póki sami nie znajdą się w podobnej sytuacji (tak, tak - chodzi o plebixa, FBN czy bractwa liżące się po dupach z nazicwelami).
A czy ty piszesz "kazania" nie w sprawie pryncypiów? Zresztą dlaczego się tłumaczysz, że nie bierzesz na serio swoich nowin właśnie pisanych w takiej formie i pokazujesz, że masz dystans. Przecież to widać. Ale są ludzie, którzy tak nie robią, nie mają dystansu, albo po prostu traktują rzeczy tutaj przeczytane na serio, bo wpisując w google "postapokalipsa" dosyć wysoko znajdziesz Schron, który powinien rzetelnie informować, a nie zabawiać się w wirtualną polskę czy inne tego typu gówniane serwisy. Przykro mi, ale chcąc oddziaływać na społeczeństwo jako redaktorzy Schronu możemy to robić i powinniśmy to robić rzetelnie, a nie poprzez "różne niepolityczne wypowiedzi", że tak to nazwę. I skoro nie wpłyniemy na poziom rzetelności wp, to nie powinniśmy się nimi przejmować, tylko robić to co możemy robić: wpływać na poziom rzetelności tego co robimy tutaj, na Schronie.
Te pryncypia, o których mówisz, nie są wg mnie jakimiś uniwersanlymi problemami każdego i nie rozumiem na jakiej zasadzie mają się wg Ciebie odnosić do tego nasi czytelnicy? Pisać "ach tak, ten plebix to chuje, FBN to kurwy, a naziole to cwele"? Wyrobione zdanie o pewnych zjawiskach przecież nie oznacza u każdego (chociaż u Ciebie akurat chyba tak), żeby na każdym kroku zaznaczać swoją niechęć do tego czegoś. Czy kiedykolwiek powiedziałem, że plebix, Straż Nocna, czy naziole postępowali dobrze? Nie, nigdy tak nie mówiłem. Natomiast jeśli spór o jednego człowieka, który nie zajmuje czołowej pozycji w KB (czy innych BoBach, przepraszam - nie orientuje się), a nie zostaje stamtąd wyrzucony, bo znajomości mają tam większy priorytet niż wyidealizowane pewnie zdaniem członków tej formacji zasady - więc jeśli spór o tego człowieka ma przesłaniać całościowo kwestię kontaktów, porozumienia, a może i współpracy z tą formacją, to moim zdaniem jest to zacietrzewienie. Pojechałem po twoich pryncypiach - nie po to, żeby Ci mieszać światopogląd, ale żeby uświadomić, że nie Ty jeden patrzysz na ten problem, a więc nie z jednego punktu widzenia jest on postrzegany. Być może to uwzględnisz, tak jak ja uwzględniam co Ty myślisz i jakie masz zdanie na poszczególne tematy.
@ Veron - mówimy o zupełnie innych rzeczach. Ja mówię o subiektywizmie, ty o kretynizmie. Bo pisząc oczywiste bzdury na temat filmu, recenzent nie wykazuje się subiektywizmem. To jest głupota. Subiektywizm polega na tym, że recenzent-ekspert bazuje na własnej wiedzy, a nie na przekonaniu rzesz fanów i opinii innych recenzentów, być może podpiera się też kanonami, ale nie w ten sposób, żeby każde nowo recenzowane dzieło do niego przykładać i obcinać, jakby to był szablon, tylko na takiej zasadzie traktuje kanon jako punkt odniesienia, który istnieje już jakiś czas, ale przecież nie oznacza to, że jest uniwersalny. A jeśli coś się nie zgadza z kanonem to subiektywny recenzent - ekspert nie będzie tego beształ, tylko pomyśli dlaczego uniwersalizmy kanonu nie znalazły odniesienia w danym dziele, czemu dzieło ominęło kanon albo go skonfundowało.
Ty mówisz o filmach, a ja powiem o książkach. Kiedy do obiegu przed II wojną światową wchodziły książki Gombrowicza - np. Ferdydurke, czytelnicy nie byli przyzwyczajeni do takiego sposobu pisania, kanon był zakorzeniony jeszcze w pozytywizmie, albo i młodej Polsce, przesiąkniętej jednak tradycjonalizmem (co zresztą Gombrowicz zarzucał ówczesnym pisarzom - że nie chcą stworzyć niczego własnego, że są wręcz sztuczni, tkwiąc w kanonie). Wtedy to ujawniło się wielu idiotów: recenzentów-kretynów, którzy zwyczajnie nie rozumieli Ferdydurke. Ale wtedy też dało o sobie znać wielu recenzentów - ekspertów, ludzi mądrych: Gustaw Herling-Grudziński, Artur Sandauer. I właśnie o ludziach tego typu mówię jako o recenzentach subiektywnych. Należy rozgraniczyć tych, którzy decydując się na zdanie niepospolite, mają rację i wiedzą, że prawdopodobnie ją mieć będą, bo bazują na wiedzy i dogłębnej analizie dzieła od tych, którzy popełniając ewidentne gafy, nie powinni w ogóle nosić miana recenzentów, tylko idiotów (w kontekście sztuki, nie polityki).
Może moim zdaniem obiektywizm recenzji powinien przemawiać przez subiektywizm recenzenta (niepodciąganie wszystkiego pod kanon, własną ocenę) połączony z jego rzetelnością (zwrócenie uwagi na każdy aspekt dzieła, nie tylko na jego wady lub zalety). Jeśli taka symbiozę nazwiemy obiektywizmem, to wtedy wszystko powinno być obiektywne. Ale z drugiej strony obiektywizmem można nazwać oglądanie się za siebie "czy aby jak napiszę to zdanie tak, to nie uznają mnie za wariata, wszach recenzowane przeze mnie dzieło nie jest standardowe, umyka schematom, szablonom i kanonom - ale jest nowatorskie i trudne w odbiorze. Czy nazywając je dobrym nie narażę się na krytykę mojej krytyki?". Obiektywizm nie powinien być zatem zdaniem rzesz fanów, albo nawet i grup ekspertów. Każdy ekspert swój subiektywizm powinien przedkładać nad obiektywizm otoczenia, a pamiętając o rzetelności w ocenie, uzyskiwać obiektywizm od siebie na koniec - jakby płynącego z samego recenzenta.
Pokręciłem, nie?