prędzej czy później przyjdzie nam podatnikom za to zapłacić
Uwaga czysto ekonomiczna - leczenie ludzi, którzy cierpią z powodu nadużycia (a o to wcale nietrudno, zwłaszcza że większość narkotyków, nawet tych legalnych, jest po prostu toksyczna, niezależnie od dawki) jest drogie. I musimy za nie zapłacić, bo taka osoba zazwyczaj trafia do szpitala w stanie zagrożenia życia - wiadomo, inaczej nie przyjdzie. A w przypadku zagrożenia życia ludzi ratuje się poza kolejką i za pieniądze państwowe. Tu istnieje kolejny problem - tacy ludzie zajmują miejsca w szpitalach. Zajmują je kompletnie bez sensu, bo gdyby nie używki, byliby zupełnie zdrowi, natomiast ludzie, którzy faktycznie mają problem, zwykle nie z własnej winy, nie mogą się dopchać do i tak już przeludnionych szpitali. Przykład z życia osobistego - na torakochrurgii (nie wiem ile takich oddziałów jest w Polsce, pewnie niewiele) 80% ludzi to palacze, a ich choroba jest bezpośrednio związana z nałogiem (czy nie-nałogiem, bo oczywiście nikt nie jest uzależniony
).
Ja, wylądowawszy w szpitalu z powodu wrodzonej wady płuc prowadzącej do nawracającej odmy opłucnowej, musiałem czekać na korytarzu na swoje miejsce na oddziale. A państwo palacze palili sobie na balkonach i palili w najlepsze (to nie jest hiperbola, tak po prostu było. Z drenami w opłucnej, ledwie mogąc wstać, wychodzili na balkon, żeby palić. Zwykli ludzie - często wykształceni i teoretycznie inteligentni). Szczegółowych danych na temat tego ile kosztuje leczenie takich osób i jak kolejki do lekarzy mogłyby się skrócić, gdyby nie one nie znam, ale pewnie nietrudno je znaleźć. Ja przeżyłem to na własnej skórze i przemawia to do mnie znacznie lepiej niż statystyka.
Problem tyczy się nie tylko papierosów, ale wszystkich narkotyków i używek. Może z wyjątkiem kawy i herbaty, ale kofeina jest narkotykiem ultranieszkodliwym, a takich naprawdę niewiele. Na ogół nie dotyczy ludzi młodych, bo wiadomo - tacy sobie zapalą/wciągną czy spróbują w inny sposób, a organizm jest na tyle silny, że nic im się nie stanie. Do czasu, bo posiłkując się moją wątłą wiedzą i doświadczeniem mogę stwierdzić, że uszkodzone narządy niszczą się szybciej niż narządy zdrowe i przez lata może to przebiegać bezobiawowo, aż w końcu człowiek, dusząc się, ląduje na sali operacyjnej.
Na zdrowie naprawdę nie jest przeznaczana wystarczająca ilość pieniędzy. Na kształcenie i utrzymanie personelu w kraju też, co skutkuje brakiem miejsc. I nawet bez ogromnych ilości ludzi chorych przez własną głupotę jest ciężko. Taka mała sugestia ekonomiczna do przemyślenia.