Patrząc na przykład kobiety, która rodziła kolejne dzieci - zapładniana jak krowa na pastwisku, przez "żądającego swoich praw męża" - i jedyną metodą rozwiązania problemu było wkładanie ich do beczek po kapuście, jakoś nie czuję się niebezpiecznie.
Raczej oszukany i robiony w durnia przez ludzi natrząsających się nad problemem "krzyku zamrażanych zygot", a nie robiących nic by stworzyć system pomocy takim właśnie kobietom.