Obrady plenum Komitetu Centralnego Trzynastego Schronu...
Załoganci krótszym stażem ze strachem w oczach patrzą na skaczących sobie do gardeł dwóch redaktorów - Squonka i nie wiema, którzy ustalają kto ma być tym dobrym, a kto tym złym. Uqahs zawzięcie w czymś pod stołem gmera - znaczy chyba gra, Jim znów coś czyta o projektach, w które po ukończeniu zagra pewnie tylko rodzina ich twórców. Ace żłopie kolejnego browara, Veron zawzięcie coś czyta albo pisze - a może robi to wszystko jednocześnie - cholera wie. Marszałkowie i generalicja śpią, bo mają to wszystko w dupie (znaczy sytuację ogólną, a nie Trzynasty Schron), współpracownicy zawzięcie słuchają wytężając uszy i oczy (a może na odwrót) w niekłamanym podziwie dla redaktorów. Słowem dzień jak co dzień.
Wtem, na mównicę wchodzi w poplamionym od farby uniformie
nasa3000, chrząka, spluwa do zardzewiałej skrzynki pocztowej stojącej w najczarniejszym - jak pupa Jacksona, ale Samuela L. - kącie i zaczyna przemowę:
Nauczyciele i nauczycielki. Belfrowie i belferki. Profesorzy, profesorki. Dozorcy, sprzątaczki, pielęgniarki i dentystki szkolne. I wy wszyscy, którzy męczycie się każdego dnia z tymi tłumokami, imbecylami, głupkami, skretyniałymi bałwanami, debilami (o tak na nas wołała nasza Matematyca) osłami, zakutymi łbami, debilami (a to już było) ciołkami leśnymi, misiami puchowymi itd... itd...
Dziękujemy wam, żeście nas gnębili, kopali, gryźli, drapali... wspierali, tulili, uczyli, kochali. Może jeszcze kilka razy by się przydało w dupę, od Was, szanowne grono pedagogiczne dostać. Dziękujemy MY Schronowe Pacanki, Baranki, Głupolki i Kozie Matołki... A co było dalej, tego się dowiecie na
schronowym CHOMIKU.