Byłem wczoraj (w zasadzie to było dzisiaj) na 2012... nuda... oglada się od sceny katastroficznej do sceny katastroficznej bo są ciekawe, ale niestety są też kompletnie nierealistyczne... fabuła moim zdaniem fatalna, albo prawie jej nie ma... wygląda to tak jak by film został zrobiony dla oskara za efekty specjalne, bo to może zdobędzie, ale... na przedpremierówkę moim zdaniem nei warto było iść.
Najlepsze scena jest ogólnie dostepna na YouTubie - ta z limuzyną. Dla tej sceny poszedłem i długo się na nią naczekałem, ale się doczekałem... Druga fajna scena to wulkan w Parku Yellowstone... ale była fajna, zanim się zaczęła bo - gdy się zaczęła to z filmu zrobiła się jeszcze wieksza bzdura niż podczas limuzyny przebijającej walące się drapacze chmur. Najwiekszy na świecie wulkan, którego chmura pyłu dotarła przynajmniej aż do Washington'u, specjalnie na potrzeby głównego bohatera zwolniła i była wolniejsza od kampera, a potem nawet od biegnącego człowieka.
Ogólnie film ten, to rażący brak realizmu. Zaczyna się nawet nieźle, ale logika w nim jest tylko pozorna.
Co do gry aktorów... No nie jest tak źle. Lubię John'a Cusac'a nawet, podoba mi się jego styl gry i w tym filmie też to jakoś śmiesznie łagodzaco działało na wkurze związane z brakiem realizmu. Przyjemnie się też oglądało Dannego Glovera... ale to już tylko z sentymentu.
Ogólnie filmu nie polecam do kina, ale... takie jest tylko moje zdanie.