Oj chyba jesteś w błędzie. Średnia szlachta wbrew pozorom i hasłom, które czasem wykrzykiwała (że ograniczanie złotej wolności waćpanów jest wprowadzane przez monarchów) była najsilniejsza opozycją i najskuteczniejszym egzekutorem (bo w I RP nie było skutecznego urzędu egzekucyjnego) praw uchwalanych na sejmach i łamanych od czasu do czasu przez magnatów.
Masz jednak niekwestionowaną rację w kwestii zahamowania rozwoju miast przez szlachtę - ustawodawstwo antymieszczańskie i antychłopskie przyczyniły się do zastoju tych dwóch, najliczniejszych przecież, stanów. A w takiej Francji na przykład za Ludwika XIV (chyba) urzędy ministrów sprawowane były nie przez arystokratów, tylko mieszczan, co wymiernie przełożyło się na poziom kompetencji poszczególnych ministerstw. Tam jednak król mógł trzymać za ryj kogo tylko chciał, a niemożność takiego stanu rzeczy w Rzeczypospolitej wynikała z prostego faktu sławetnej polskiej mentalności. Pamiętam, że jedynymi królami, z którymi szlachta bała się dyskutować i wymuszać kolejne przywileje, byli ci, którzy rządzili już ładnych parę lat. Chociaż zanim Kazimierz Jagiellończyk doczekał się statusu takiego autorytarnego króla (jakim niewątpliwie był pod koniec swojego żywota), to wiemy dobrze co wcześniej musiał zrobić i uchwalić, żeby szaraczki zgadzały się przegrać z Krzyżakami pod Chojnicami. Jego syn, Zygmunt, musiał już nieźle się natrudzić, żeby skłonić panów -sobie-panów do płacenia na tzw. "obronę potoczną" i to bardziej dzięki osobistej charyzmie, a nie uregulowaniom prawnym. A sama polska mentalność nie powinna dziwić, bo lata rozbicia dzielnicowego, wzmacniania pozycji możnowładztwa małopolskiego i późniejsze parcie na Wołyń zrobił swoje, utwierdzając kogo trzeba w przekonaniu, że król królem, ale nie wszechmogącym.
Chłop z synem raczej w dzień dwóch dni pańszczyzny by nie odrobił, chociaż to zależy od wieku syna. Pamiętam nawet, że maksymalną ilością dni w tygodniu do odpracowania było 12, niestety nie mam już pojęcia w której części królestwa. Pamiętaj jednak o tym, co już wcześniej wspomniałem, że do takiego stanu rzeczy nie przyczyniły się manipulacje średniej szlachty, tylko spadek liczby ludności Rzeczpospolitej (drastyczny), który łączony jest z faktem Wojny Północnej (tej numerowanej jako trzeciej, podczas której Szwecja straciła Bałtycką hegemonię), ale ma swoje źródła już dużo wcześniej - w wieku XVII, a właściwie drugiej jego połowie). Nietrudno zauważyć, że właśnie XVII wiek to jeden z tych przełomowych okresów, bo w pierwszej jego połowie (niecałej zresztą) Rzeczpospolita prowadziła politykę ekspansywną, która nawet mimo wybitnej nieudolności tego ^#^%#^#^ Zygmunta III Wazy odnosiła sukcesy dzięki: jechaniu na reformie husarii przeprowadzonej przez Batorego, znakomitym dowodzeniu w tej formacji, poświęceniu finansowego hetmanów (taki np. Chodkiewicz z własnej kiesy zaciągał żołnierzy do obrony inflanckich twierdz) i była przeznakomicie hamowana przez "nie, bo po co" tudzież "może lepiej nie" polskich sejmów szlacheckich. Mimo wszystko włoiliśmy Szwedom pod Kircholmem (niewykorzystane zwycięstwo) i opanowaliśmy Kreml (niewykorzystany sukces), by interweniować w wojnie trzydziestoletniej po stronie cesarza (bardzo głupie zagranie), poszerzyć granice do około miliona kilometrów kwadratowych (Polanów 1634) i snuć plany wielkiej wojny z Turcją (Władysław Waza). Niestety Władysław umarł, a przedtem obiecał zaciąg Kozakom. Kiedy okazało się, że z zaciągu nici, Kozacy się zdenerwowali. Mniej więcej tak ruszyło pasmo niepowodzeń. Szwedzi mieli akurat nieopłaconą armię na południowym wybrzeżu Bałtyku, a że wyznawali zasadę, że wojna musi karmić się sama, to przeprowadzili potop. Rosja też wypowiedziała nam wojnę, ale podpisała rozejm, żeby nie walczyć z nami kiedy robi to Szwecja, bo obawiali się wzrostu ich potęgi. Potem ze Szwedami skończyliśmy, bo zjedli wszystkie polskie kury (film Potop
) i musieli wracać do ojczyzny, a Rosja wznowiła działania wojenne przeciw Polakom. Większość bitew chyba nawet wygraliśmy, ale - jak to bywało już wcześniej - nikt nie wpadł na to, by ten fakt wykorzystać.
To spowodowało spadek liczby ludności już od XVII wieku (druga połowa) i podwyższenie pańszczyzny. Ale to nie było winą średniej szlachty.
Do tego dołożyły się ciągłe wojny. Upadek I RP to nie knowania magnatów. Te pojawiły się później, w fazie anarchii, do której doprowadziły kryzys ekonomiczny i wojny wieku XVII.
Dlatego zgadzam się z wypatrywaniem przyczyn w ciągłych wojnach, ale jestem przeciwny zdaniu, że upadek RP to
nie knowania magnatów. Bo to właśnie knowania magnatów
Taki na przykałd Radziwiłł magnatem, musisz przyznać, był - a to właśnie on chciał coś sobie wyskrobać z Rzeczpospolitej. Gdyby nie zdecydowanie niekorzystne dla Polski działania magnatów w wieku XVIII (tamte wszystkie dziwne rody, których nazw już nie pamiętam, za co przepraszam), to sytuacja mogłaby wyglądać inaczej, niż wyglądała, bo nawet w wieku XVIII pomimo wszystkich poprzednich wojen i niepowodzeń, kraj nie był pogrążony w ekonomicznej anarchii (politycznej też nie, chociaż reorganizacji wymagało wojsko, które zresztą się jej doczekało).
Edit.: I mimo że zaraz mądrzy profesorowie postapowości stwierdzą, że Schron nie zajmuje się powierzoną mu przez kręgi społeczne tematyką, dodam jeszcze coś, co wydaje mi się, że może być ciekawe.
Wspomniałeś, Glassiusie, o niskim podatku od szlachty. Zapewne chodzi ci o stały (nie procentowy) podatek od łana chłopskiego w wysokości 2 groszy rocznie (rocznie? - popraw mnie, jeśli się mylę). To jest trochę powiązane z tworzeniem mentalności szlacheckiej, bowiem podatek ten został nadany przywilejem w Koszycach w 1374 roku przez Ludwika Węgierskiego, który, jak wiemy, nie był polskim królem (w rozumieniu królem, który często w Polsce przebywał) i rzadko urzędował w kraju, co zwiększało swobody możnowładców (szczególnie małopolskich) No i potem właśnie ich parcie na Wołyń i Ruś Halicką
A podatek i przywilej ustanowił dla tzw. świętego spokoju, czym bardzo skrzywdził swoich następców na polskim tronie, bo raz nadanych przywilejów szlachta nie chciała za wszelką cenę się zrzec. Chociaż bardzo blisko był &$^#^^$#^ Zygmunt III Waza, który oczywiście tego nie wykorzystał (po bitwie pod Guzowem).