Ja mam dwie siekiery i bawię się nimi się przy piecyku (na małe kawałeczki, robota dla zegarmistrza), a parę razy też się i drewno rąbało. W sumie prawda, klinuje się i tak dalej, tyle że przy halabardzie to średnia wada. Wszak lepiej, żeby zombiak trzymał się z daleka od nas, na drugim końcu drzewca, no nie
Tutaj mamy zaletę halabardy, którą nie wiadomo czemu traktujecie jak wadę, a mianowicie że można zaklinowaną łatwo odrzucić by chwycić coś krótszego. Wtedy zombiak paraduje z po ulicy z czymś, co bardzo utrudnia mu ruchy. Dodatkowo, normalny człowiek nie biega z trzema mieczami, za to każdy może nosić miecz, a marszu pomagać sobie halabardą. Dla miłośników katany w sam raz.
I, po głębszym zapoznaniu się z tematem, dochodzę do wniosku, że faktycznie, zbyt łatwo się klinuje. Ale katana wg mnie nadal jest za krótka do walki z zombie. Dlatego proponuję (dla osób z krzepą, a ja do takich się zaliczam) dwuręczny miecz espadon. Waga 3 kilogramy (kałach waży 4), głownia 120 cm, 30 cm rękojeści i 30 ricassa, czyli wydzielonej części głowni do chwytu (albo coś mniejszego, "zaledwie" 90 cm ostrza i 1,5 kilograma całość). Można, opierając ricasso o ramię zrobić potężny wymach do rąbania, albo o własny bok (czymś osłonięty, nie radzę na gołej skórze) zamaszyste cięcie. Zombie w stylu Romero nie ma szans, a i coś zwinniejszego zostanie porażone. Trochę mu brakuje szybkości katany, ale tylko trochę, gdyż z tym mieczem można wyprowadzić jeden atak, ale trwający za to z 5 sekund, kręcąc się z nim jak miotacz młotów. Czyli z grubsza kombos.
A co, jeśli przeciwnik jest szybki, albo jesteśmy w wąskim pomieszczeniu? Wtedy łapiemy jedną ręką za ricasso i kłując sprawdzamy, kto ma dłuższy zasięg. Dodatkowe małe jelce na ricassie, zwane wąsami, sprawiają że jesteśmy podczas kłucia o 30 cm dalej od zombie, niż w innych broniach.
Oprócz takiej broni, warto byłoby sobie skompletować jakieś uzupełnienie w postaci czegoś krótszego i strój obronny. Na broń krótszą proponuję krótki rzymski miecz, gladius. Broń świetną do kłucia i cięcia w ciasnych miejscach, a dodatkowo jednoręczna. Druga rękę możemy spożytkować na dowolny sposób, na przykład chwytając za głowicę miecza do wyjątkowo mocnych ciosów.
Na uzbrojenie obronne polecam zbroje średniowieczne, a zwłaszcza kolczugi, zbroje lamelkowe i karaceny. Mamy zapewnioną elastyczność, znośny ciężar oraz obronę antypaznokciową i antyzębową. Właśnie teraz zauważyłem, że niezależnie od użytej broni, warto na bój z zombie wybrać się w pancerzu, gdyż nawet w walce na pięści nie jesteśmy wtedy bez szans.
Tyle jeśli mowa o ideale, a co jeśli najazd zombie nie przytrafi nam się w muzeum militariów? Proponuję rozszerzyć nasze poszukiwania na przedmioty, na które faktycznie bylibyśmy skazani (dla ułatwienia weźmy, że znaleźliśmy się akurat w hipermarkecie typu praktiker-obi, połączonego z tesco czy realem i niezgorszą galerią handlową na coś bardziej eksluzywnego). Gdyż w razie faktycznego zagrożenia ciężko byłoby nam znaleźć katanę, a podczas poszukiwań trzeba bronić się czymś innym.