Wizja pip-boja, która dzięki serii Fallout poruszyła naszą wyobraźnie przed laty, ma się ziścić i to już w 2011 roku! Amerykańska armia postanowiła wyposażyć swoich żołnierzy w przenośne urządzenie, którego funkcje usprawnią działania wojska w boju. Jak widzimy na dołączonym obrazku będzie to ekran dotykowy zakładany na rękę. Jego głównym zadaniem będą transmisja danych oraz możliwość komunikacji.
Od razu nasuwają się pytania, dotyczące zasilania i wytrzymałości ekranu. Konstruktorzy zdecydowali się na energie słoneczną, dzięki której zniknie konieczność noszenia ciężkich baterii, a waga urządzenia wyniesie niecałe pół funta (czyli jakieś 200 gram!). Sam wyświetlacz będzie chroniony przez elastyczny plastik, w którego jak twierdzą spece z HP, można walić młotkiem nie czyniąc mu żadnych uszkodzeń (swoją drogą, miejmy nadzieje że dzisiejsze płaskie monitory doczekają się takiej ochrony).
Chociaż zapewne nie dowiemy się, co to cacko będzie naprawdę potrafić, to nie ma żadnych przeszkód, by puścić wodzę fantazji. Na pewno, mogło by mierzyć ciśnienie i temperaturę ciała. Dało by to dowódcy oddziału informacje, który z żołnierzy w danej chwili najbardziej nadaje się do walki. Musi mieć też jakiś system zabezpieczeń, by tajne dane nie wpadły w niepowołane ręce - może jakiś mały ładunek wybuchowy albo wirus komputerowy? Opcji można by było wymieniać o wiele więcej, np skanowanie odcisków palców, detektor ruchu, system celowniczy sprężony z hełmem itd.
Technologie tworzone dla wojska mają to do siebie, że prędzej czy później przechodzą do cywilnego użytku (internet, GPS, satelity itd). Możemy się więc spodziewać, że za kilka lat, wychodząc z domu będzie ogarniał nas uśmiech na wspomnienie tej góry rzeczy, jaką kiedyś musieliśmy ze sobą zabierać - portfel, pieniądze, dokumenty, komórka, zegarek itd., a to tylko szczyt góry lodowej. Takie urządzenie na pewno przydało by się policji, jako baza danych o przestępcach połączona z fotoradarem, albo w służbie zdrowia jako encyklopedia wiedzy medycznej każdego lekarza i źródło informacji o pacjencie (w pip boju, każdy by miał podaną swoją grupę krwi, przebyte choroby czy kartę dawcy), nie wspominając już o uczniach w szkole, gdzie zastąpił by podręczniki. Zastosowań jest pełno, chociaż są również i zagrożenia. Każdy taki pip-boy zapewne by miał lokalizator, władze by mogły śledzić każdy nasz krok kompletnie nas inwigilując. Pod pozorem demokracji i wolności, mogło by wyrosnąć państwo policyjne o kompletnie nowej definicji kontroli...
Postęp zawsze niesie za sobą zagrożenia, a jako że jest nieunikniony, wszyscy będziemy musieli stawić im czoła. Darując sobie dalsze pseudo dramatyczne rozważania, zostawiam was z wizją swojego własnego Pip-boja, już na gwiazdkę za kilka lat.
Źródło:
Popular Science.