Odnośnik do newsa (http://trzynasty-schron.net/nowina,5140fd8f21b82.html)
(http://trzynasty-schron.net/spacer.gif)
(http://trzynasty-schron.net/baloner_poziomy_mk2.gif)
Tendencje, style, trendy. Wszystko to zmienia się równie dynamicznie jak człowiek ugryziony przez zombie. Postapokalipsa w swym kanonicznym wizerunku, a więc jako gałąź sztuki z definicji nie powinna tym czynnikom ulegać. Ale czy jest tak w istocie? Nie trzeba być zagorzałym fanem postapo, by z miejsca udzielić przeczącej odpowiedzi na to pytanie. Chcemy czy nie, postapokalipsa z dziedziny sztuki ewoluowała w wygodną konwencję. A ta na trendach bazuje, czasami wręcz z nich wyrasta. Jak daleko jej zatem do zwykłego trendu właśnie?
Mimo wszystko daleko, bo wciąż potrafi funkcjonować samodzielnie. Potwierdzają to sporadyczne, ale zauważalne na rodzimym rynku kulturalnym przypadki - w przeważającej mierze - literackich i filmowych utworów. Co jednak istotne - choć nierzadko mocno osadzone w konwencji postapo - utwory te muszą spełniać bezwzględne wymagania komercyjne. Muszą się sprzedać. Rozwadnianie, a za nim (pop)kulturalna ewolucja postapokalipsy - ewolucja, bo to proces prawem rynkowej dżungli nieodwracalny (a przynajmniej nader trudno odwracalny, bo nieopłacalny) - następuje więc na nutę praw dystrybucji. W filmie to wielkie nazwiska, gigantyczne budżety, rozdmuchana promocja. I sztanca. W książkach - quasi-kontrowersyjne tematy, zanikająca oryginalność. I także sztanca.
Następują co prawda nieśmiałe próby coraz popularniejszego hybrydyzowania konwencji i na pierwszy rzut oka nieprzystających do siebie gatunków. Na przestrzeni ostatnich kilku lat postapokalipsę pożeniono m.in. z komedią wywodzącą się z nurtu kina niezależnego czy antyczną filozofią. Próby to jednak tyleż ciekawe, co niedoskonałe. Lecz w swojej debiutanckiej indolencji w pewien sposób urocze, bo przynajmniej próbujące czegoś nowego. Ale raczej nie wytyczą one nowych szlaków dla postrzegania postapo przez artystów. Tu uwidacznia się druga odnoga ewolucji postapokalipsy - mimowolny, naturalny zwrot ku masówce. Ergo przeciętności.
Rzecz jasna generalizuję, zdarzają się przecież i filmy, i książki bardziej "ambitne" niż konfekcja, którą jesteśmy na co dzień karmieni. Jak już powiedziałem, postapokalipsa jest dzisiaj rozwodniona. Z jej klasycznym konterfektem spotykamy się - nie ukrywajmy - rzadko i jeśli tylko na nim bazować miałyby medialne podmioty takie jak Trzynasty Schron, po prostu nie byłoby dla nich pożywki. Postapo to więc ciągłe poszukiwanie (weźmy choćby popularne na Schronie określenie - "klimaty"; popularne równie mocno co symptomatyczne).
I na tym fakcie opiera się w moim odczuciu - nazwijmy to - misja działalności Trzynastego Schronu i podobnych mu periodyków. Wyszukiwania, prezentowania i promowania utworów z potencjałem; wypatrywania ognia na drodze ewolucji postapo. Drodze niekoniecznie zmierzającej we właściwym kierunku. Drodze przemierzającej przestwory popkulturalnego konformizmu (o których pisać oczywiście będziemy), lecz z ustawionymi przy niej drogowskazami ku przybytkom artystycznej odsłony postapo. Działajmy więc! Ku chwale... postapokalipsy!