A kto tego nie ma ten won: do Irlandii, Izraela, na Madagaskar czy do Rosji.
W latach 30'ch spora część ideowych komuchów wyjechał do ZSRR, do swojego kraju szczęścia, gdzie wujaszek Joe posłał ich do piachu ;D Ci co nic nie znaczyli albo jakoś udało im się przeżyć, zostali potem pchnięci na pierwszy szereg władzy ludowej :-[ A w końcu prezydent Kaczyński wypominał swoim politycznym wrogom dziadków z KPP, więc czemu dziś historia nie miałaby się powtórzyć?A kto tego nie ma ten won: do Irlandii, Izraela, na Madagaskar czy do Rosji.
Trzy pierwsze zrozumiałem, ale dlaczego do Rosji - to jakaś świeższa aluzja?
Jednego nie wziąłeś pod uwagę - wyjebanizmu znacznej części społeczeństwa - bo nie wszystkich obchodzą nawet najgłośniej deklamowane definicję tego kto jest Polakiem, a kto nie jest - niektórzy z głupiej ignorancji, inni za sprawą całkiem przemyślanej przesłanki wolą sobie wypić piwo :-*Ta głupia część narodu jest jednak najbardziej podatna na katonarodową manipulację. To ona tworzyła nastrój nienawiści gdy Polska grała z niemiaszkami na mundialu, machając jakimiś biało-czerwonymi szmatami (http://supergigant.blox.pl/resource/tyskie_flaga.jpg) (bo to coś to była flagą), to ona płakała za papieżem mimo rżnięcia się jak króliki bez ślubu. To ona wreszcie cieszyła się, gdy Ziobro pogonił kota Garlickiemu - bo w końcu dostali ci łapówkarze lekarze za swoje. I to ona dziś łyka gadzinówki w łże-publicznej telewizorni, wychodząc z założenia, że Kaczyński wielkim prezydentem był.
Po 10 kwietnia więc widzimy jak przez Polskę przetacza się fala weryfikacji kto jest, kto ma prawo, kto może się uważać za PRAWDZIWEGO POLAKA.
Mam się cieszyć z tego, że właśnie skończyłem Liceum Ogólnokształcące i jedyne, co mogę stwierdzić to to, że nauczyłem się tam tylko języka obcego i jakiś podstaw historii? Mam się cieszyć z tego, że po pięcioletnich studiach czeka mnie praca w tej samej fabryce u boku ludzi, którzy ukończyli gimnazjum (też z życia wzięte)?
Jacy kosmopolici znowu... ::)No tacy co lubią sobie wyjść co tydzień na imprezę by tam coś zajarać albo zażyć, lubią poużalać się nad losem biednych murzyniątek w jakimś hujustanie górnym, ale mają totalnie wyjebane poszerzanie swojej świadomości i wiedzy odnośnie do historii Polski - kraju w którym żyją, bo równie dobrze mogliby żyć gdzie indziej ;D
Tak się składa, że rządowi NIC nie zawdzięczam, a nie zamierzam walczyć o Polskę, kiedy ci fajansiarze siedzą sobie wygodnie na stołkach i ustawiają pionki.Popełniasz podstawowy błąd rozumowania bo od razu ustawiasz się w pozycji ja - oni. Owszem, są jacyś ONI - ale nie jest tym rząd, premier, prezydent, prymas, Rydzyk, Panie Prezesie i kot Alik :P Tymi onymi jest system, mentalność tkwiąca w ludziach, kanoniczna wręcz głupota oraz brak refleksji nad przeszłością. Także i społeczna znieczulica oraz wyjebanie czy myślenie "kogo to".
Szlachta ufortyfikowała się w sejmikach jak...
Musiało być o scenie ::)Jak zaczynałem zabawę w tym burdelu (2004), to nikomu do łba by nie przyszło aby na maturze/pracy dyplomowej odnoszono się do kultury postapo. Czemu więc za jakiś czas nie pojawi się praca dyplomowa traktująca o małych, ale zdecydowanie określonych społecznościach, c'nie? :-*
Panie, kur..de - weź pan idź, jak pan kosmopolitów i ludzi, co mają zainteresowanie polityką rozlokowane w wyższych warstwach niecheiejstwa, ale nie są ignorantami, jeśli chodzi o sprawy społeczne - czyli takie ich bezpośrednio dotykające stawiasz w jednym szeregu.Po 10 kwietnia w Dzienniku Bałtyckim pojawił się artykuł o dwóch gościach, którzy przeżywali na swój sposób okres żałoby. Kibolu-ultrasie z Lechii oraz "studenciku" dobrze zarabiającym w zachodniej firmie. Konkluzja była taka, że nie łączyło ich nic poza pojawieniem się w kościele mariackim na żałobnej mszy.
wszelka opozycyjność kierowała się raczej wobec króla* - monarchyPonieważ ten król od czasów Kazimierza III Wielkiego nigdy nie był "nasz". Jagiellonowie to dynastia litewska, aczkolwiek idealna na takie państwo jak unia Korony z Litwą. Dopiero wybieranie króla, doprowadziło do radykalnego osłabienia władzy królewskiej i wzrostu siły faktycznych grabarzy Rzeczpospolitej czyli magnaterii. Wcześniej Zygmunt II August w końcu zwrócił się ku reformatorskiej frakcji szlachty, ale wszystko spieprzyło brak następcy i nieuregulowanie kwestii obsady tronu.
Prawda jest taka, że jakby wybuchła wojna i powołaliby mnie do obrony kraju, to miałbym wyje*ane i bronił bym swojego dupska. Tak się składa, że rządowi NIC nie zawdzięczam, a nie zamierzam walczyć o Polskę, kiedy ci fajansiarze siedzą sobie wygodnie na stołkach i ustawiają pionki.Czuję się jak Franek Dolas po dialogu
A szlachta potwierdziłaA jakby nie potwierdziła? Ale można to uznać za taki obopólny konsensus (nie kompromis) :-[
Czuję się jak Franek Dolas po dialoguAle o jaką Polskę walczył młody koleś w armii Berlinga (jak choćby Jaruzelski), a o jaką AK'owiec w lasach lubelszczyzny? Haa! :-\
- O jaką Polskę chcesz walczyć!?!
- O jaką? Przecież Polska jest tylko jedna.
[...]Jestem dumny z bycia polakiem tylko wtedy, kiedy słyszy się o fachowcach i wynalazcach znanych i szanowanych na cały świat. Wtedy mogę mówić, że jestem dumny z bycia polakiem. [...]To pisz o sobie i innych Polakach wielką literą ;) Toś nawet błąd ortograficzny popełnił pisząc małą Panie Maturzysto ;)
Oczywiście że był nasz. Myślisz, że szlachta nie cieszyła się z ichniego króla - Ludwika Węgierskiego? Był tak nasz i takie fajowe wprowadził przywileje - a właściwie jeden, że na pewno go szlachta brała za swojego króla :-*Nie wiem czy celowo wybrałeś tego władcę, ale... on nie był do końca ichni... ;) Był synem Elżbiety Łokietkówny, córki Władysława zwanego Łokietkiem, więc po kądzieli toć Piast :) No a układy prowadzące do jego koronacji sięgają właśnie Łokietka, a i Kazimierz też w tym palce maczał. Tak, wiem, był złym władcą, czuł się bardziej Królem Węgier niż Polski, sprawował władzę przez namiestników i w ogóle... Chodzi mi o to, że 'nasza krew' też w nim była ;)
Ojczyzna jest jak młodsza siostra. Ciągle się z niej naśmiewasz, ale kochasz ją i nie pozwolisz nikomu skrzywdzić.
za służbę wojskową poza granicami kraju szlachta otrzymywała żołd (w przypadku dostania się szlachty do niewoli w czasie wyprawy zagranicznej, król refundował koszty wykupu szlachty z niewoli),To masz na myśli? Ma to jakiś sens pod warunkiem, że skarb królewski był zasilany odpowiednią ilością kasy z tzw. królewszczyzn. Czy do tego w późniejszych czasach nie dążyła Bona oraz ruch egzekucji dóbr?
Cytat: Przywilej koszyckza służbę wojskową poza granicami kraju szlachta otrzymywała żołd (w przypadku dostania się szlachty do niewoli w czasie wyprawy zagranicznej, król refundował koszty wykupu szlachty z niewoli),To masz na myśli? Ma to jakiś sens pod warunkiem, że skarb królewski był zasilany odpowiednią ilością kasy z tzw. królewszczyzn. Czy do tego w późniejszych czasach nie dążyła Bona oraz ruch egzekucji dóbr?
Ja wychodzę z założenia, że cala ta sprawa jest nader rozdmuchana. Bo tak naprawdę, jakie są skutki takiej polemiki, lub bzdurnych artykułów? Żadne. Ani krwawej jatki nie uświadczyliśmy, nocy długich noży, nawet spektakularnego mordobicia gdzieś w centrach miast.
W telewizji będą gadać, pismaki będą pisać a ludzie będą czytać i oglądać oraz oczywiście się podniecać, co jeden z drugim wymyślił a przecież to czasami rzygowiny są, kwaśne i nic więcej.
Chodziło mi o to, że każda wojna wymagała ekstra podatków na wojsko - uchwalanych (albo i nie) przez sejm. A pamiętasz hańbiący pokój w Buczaczu? Przypomnij sobie jego przyczyny (oprócz nieudolności imć Wiśniowieckiego).Oj skaczesz między epokami jak user nie mogący się pogodzić z tym, że regulaminie konkursu zdanie kończy się na przecinek a nie kropkę ;D
Ale społeczeństwo głupieje, słucha głupich mediów i jest podatne na manipulacjeBo trzeba siać, siać, siać - jak mawia niejaki Rydzyk :-*
Mechanizm szlacheckiej demokracji był wręcz stworzony (co ja mówię, przeznaczony) do tego, aby zagraniczne mocarstwa mogły sobie pogrywać w RP. Co elekcję (z których każda groziła wojną domową, a niektóre nawet się w nią przerodziły) magnackie rody wzywały na pomoc zagraniczne wojska, aby przeforsować swoich kandydatów.
Mechanizm szlacheckiej demokracji był wręcz stworzony (co ja mówię, przeznaczony) do tego, aby zagraniczne mocarstwa mogły sobie pogrywać w RP. Co elekcję (z których każda groziła wojną domową, a niektóre nawet się w nią przerodziły) magnackie rody wzywały na pomoc zagraniczne wojska, aby przeforsować swoich kandydatów. Co i rusz mieliśmy obcego władcę, z których Walezy, Zygmunt III i Władysław IV to byli przegrańcy. Zamiast korony Francji, Szwecji czy carskiej mieli koronę Rzeczypospolitej. A pierwszy dodatkowo obiecywał gruszki na wierzbie, wzorem dzisiejszych polityków.Masz tu rację, ale jeśli spojrzymy na Polskę w okresie XVIII wieku. W XVII wiek Rzeczpospolita weszła z rozpędu z Wazami, którzy byli przecież spokrewnieni z Jagiellonami (czyli w pewnym sensie to byli tacy "nasi" królowie - jak mogła sobie myśleć szlachta). Może i było wtrącanie się przez obce państwa - a było - bo przecież koronę Zygmuntowi III uratował przed Habsburgiem Zamojski, ale jakoś ten system trybił, także słabością naszych sąsiadów.
Drogi panie, skąd pan bierze takie informacje?!Z Wikipedii, ale jest to wiedza powszechna, tak jak ta o kulistości Ziemi. Na 11 elekcji 5 odbyło się z interwencjami obcych mocarstw.
Masz tu rację, ale jeśli spojrzymy na Polskę w okresie XVIII wieku. W XVII wiek Rzeczpospolita weszła z rozpędu z Wazami, którzy byli przecież spokrewnieni z Jagiellonami (czyli w pewnym sensie to byli tacy "nasi" królowie - jak mogła sobie myśleć szlachta).Tacy to byli nasi królowie, że mając najbardziej zajebisty z tronów (jestem niepoprawnym patriotą) zabiegali o korony carskie i szwedzkie, a gdy podano im Śląsk na tacy, odmówili. >:(
Ale od 1648 roku (koniec wojny 30'letniej, śmierć Władysława IV Wazy) zaczęła się droga ku dnie. Z wolną elekcją czy nawet i bez ;DTo chyba ty ulegasz powszechnej wierze, że “Ioannes Casimirus Rex” znaczyło w istocie “Initium Calamitatis Regni” :P Ale istotnie, spieprzył sprawę. Miał okazję przenieść cały bałagan z kozakami do Rosji, a Wikipedia nie podaje nawet, czy próbował. W efekcie Ukraińcy do dziś się z Polakami nie lubią, a z Ruskimi trzymają sztamę (tak jest mniej więcej, wiem że Ukraina to nie jest jeden człowiek i że różne frakcje mają tam różne głosy).
Co elekcję Rzeczpospolita wypełniała się miłością i świętem demokracjibyłbym okrutnym kłamcą, ale i tak znajdowałbym się bliżej prawdy niż Ty.
Masz tu rację, ale jeśli spojrzymy na Polskę w okresie XVIII wieku. W XVII wiek Rzeczpospolita weszła z rozpędu z Wazami, którzy byli przecież spokrewnieni z Jagiellonami (czyli w pewnym sensie to byli tacy "nasi" królowie - jak mogła sobie myśleć szlachta).Tacy to byli nasi królowie, że mając najbardziej zajebisty z tronów (jestem niepoprawnym patriotą) zabiegali o korony carskie i szwedzkie, a gdy podano im Śląsk na tacy, odmówili. >:(
Gdyby Wazowie trochę zmienili priorytety, dziś żylibyśmy w państwie zbudowanym z Korony, Litwy, Prus Książęcych, Białorusi, Śląska, Słowacji i przynajmniej zachodniej Ukrainy. Dopiero w ostatnich wiekach wykształciły się narodowość słowacka, litewska i ukraińska. Takich "narodowości" było w Polsce bez liku, tylko obecnie zostali oni "spolonizowani" (znaczy, nauczono chłopów czytać i pokazano im telewizję, aby po polsku mówili). Ale oni musieli się tłuc o Szwecję i Rosję... Tak że teraz, musimy respektować prawa sąsiednich narodów do samostanowienia i tolerować Obwód Kaliningradzki. Trudno.
gdybym napisał:Nie do końca. Zauważ, że napisałem o interwencjach obcych sił. Tylko elekcje Walezego, Władysława IV i Jana Kazimierza odbyły się "kulturalnie". Przy elekcji Batorego i Korybuta-Wiśniowieckiego po kraju hasały wojska, ale polskie, a elekcja Sobieskiego to był pic na wodę. Gdyby 2 dni po katastrofie w Smoleńsku odbyłyby się wybory prezydenckie, a Lech Kaczyński (robiący wcześniej za nielubianą, brużdżącą władzy opozycję) jako jedyny ocalały wziął w niej udział, to zająłby pierwsze miejsce. Mniej więcej to samo spotkało Sobieskiego. Więc elekcje z udziałem wojsk to 7 na 11 :PCytujCo elekcję Rzeczpospolita wypełniała się miłością i świętem demokracjibyłbym okrutnym kłamcą, ale i tak znajdowałbym się bliżej prawdy niż Ty.
Posłużę się wyolbrzymieniem: No tak, przeciągnijmy ich na naszą stronę, albo zabijmy. Skąd takie zapędy nacjonalistyczne? :-XZnikąd. Na Mazurach w obawie przed bolszewikami Polacy opowiedzieli się w plebiscycie za Niemcami. Gdyby władze II RP spieprzyły w ten sposób jeszcze jedną sprawę, to na obrzeżach Polski istniałoby państwo Śląskie. To narodowości litewska, ukraińska (i białoruska po części) mają wpisane w siebie antypolonizm, który wziął się z tego, że ich przodkowie to było pogardzane chamstwo, a nasi to wyzyskujący ich bracia szlachta. Jeszcze czasy II RP i nacjonalizm uczniów Dmowskiego ich w tym utwierdziły. A Słowacy kłócą się z nami o Janosika :P
[Koniec posługiwania się wyolbrzymieniem]
Bo wzywały, tylko nie zawsze chciało im się stawić ;)
Tacy to byli nasi królowie, że mając najbardziej zajebisty z tronów (jestem niepoprawnym patriotą) zabiegali o korony carskie i szwedzkie, a gdy podano im Śląsk na tacy, odmówili. >:(
I Rzeczpospolita w okresie świetności była ówczesną Ameryką.
Odzyskanie Śląska nic by nie dawało i otwierało by kolejny front sporów z Habsburgami czy Rzeszą. A przecież polityczne parcie Rzeczpospolitej kierowało się od lat na wschód i południe (Mołdawia).Już wtedy bliskie było Polakom hasło semper fidelis, tak że koniecznie musieli trzymać ze słabymi Habsburgami. Francja i Szwecja wzięły udział w wojnie trzydziestoletniej i na tym zyskały (terytorialnie, ale też przez osłabienie Rzeszy). Ale Wazowie, tak jak mówisz, woleli przeć na wschód... Poza tym, spory z Habsburgami czy Rzeszą były dla Rzeczypospolitej nieuniknione, z racji położenia. A groźnych przeciwników należy osłabiać na wszelkie możliwe sposoby.
A źródeł dalej nie podałeś, przez co uważam, że trochę niepotrzebnego i niepopartego krzyku narobiłeś z tą zabójczością demokracji.Źródeł do czego, że demokracja zawodzi? Demokracja jest jak młotek, można nim dom zbudować, można też sobie palce poobijać.
Zresztą widzę małą sprzeczność, ale chciałbym się upewnić: Jesteś za Polską z silną władzą centralną, która obejmowałaby swoim terytorium miejsce zamieszkania wielu różnych narodowości i mniejszości etnicznych?Polska obejmuje swoim terytorium tylko ziemie polskie (BTW, Odzyskane też już są polskie). Widzę, że Twoje pytanie dotyczy nie Polski, ale III Rzeczypospolitej, czyli reżimu okupującego obecnie ziemie polskie. A jestem za tym, aby III RP była państwem z silną armią, policją, niezawisłym sądownictwem i zapewnioną wolnością słowa. Jednocześnie pragnę, aby to państwo nie rabowało pieniędzy na nic innego, jak obronność, sądy, administracja, od biedy jeszcze ochrona środowiska. W takim sensie będzie to silny militarnie organizm, który w dupę będzie mógł mnie pocałować, jeśli postanowię pospółkować ze zwierzęciem, dać se w żyłę, w ogóle nie inwestować w żadną emeryturę czy lokatę, gdzie jak z własnej woli skoczę pod pociąg, to inni ludzie nie będą rabowani by mnie leczyć, gdzie nie będę musiał uzyskiwać pozwolenia lokalnej szkoły na domową edukację własnych dzieci, płacić OC jeśli postanowię kupić samochód, czy odsprzedawać i odkupywać później energię elektrycznej, którą wytworzę na własnym kosztem na własny rachunek. Można powiedzieć, że pragnę państwa o słabej władzy centralnej.
Poza tym, spory z Habsburgami czy Rzeszą były dla Rzeczypospolitej nieuniknione, z racji położenia.Nóż w plecy Rzeczpospolitej pierwsze zaczęły wbijać Prusy - państwo odchowane pod naszym cycem wręcz - a niewdzięczne oraz okropne jak zły i wściekły pies >:( Habsburgowie ogarniali Francję (szachowaną także od strony Hiszpanii), obszar Italii oraz Bałkany z uwagi na Turcję no oczywiście Rzesze. My im w niczym nie przeszkadzaliśmy, Śląsk nie liczył się jeszcze tak jak w XIX wieku.
ale III Rzeczypospolitej, czyli reżimu okupującego obecnie ziemie polskie.Oj tam, oj tam :)
Jednocześnie pragnę, aby to państwo nie rabowało pieniędzy na nic innego, jak obronność, sądy, administracja, od biedy jeszcze ochrona środowiska. W takim sensie będzie to silny militarnie organizm, który w dupę będzie mógł mnie pocałować, jeśli postanowię pospółkować ze zwierzęciem, dać se w żyłę, w ogóle nie inwestować w żadną emeryturę czy lokatę, gdzie jak z własnej woli skoczę pod pociąg, to inni ludzie nie będą rabowani by mnie leczyć, gdzie nie będę musiał uzyskiwać pozwolenia lokalnej szkoły na domową edukację własnych dzieci, płacić OC jeśli postanowię kupić samochód, czy odsprzedawać i odkupywać później energię elektrycznej, którą wytworzę na własnym kosztem na własny rachunek.Jak nie można być w ciąży a zarazem być dziewicą, tak nie może być państwo z silną administracją a zarazem liberalnie podchodzić do spraw swoich obywateli. To utopia, którą przekreślą:
Jak nie można być w ciąży a zarazem być dziewicą,Można, masz o tym nawet serial na TVN :P
tak nie może być państwo z silną administracją a zarazem liberalnie podchodzić do spraw swoich obywateli. To utopia, którą przekreślą:Ewentualnie generał, który przeprowadzi juntę wojskową i wprowadzi własne porządki gospodarcze i społeczne. Oby Polska następnym razem trafiła na kogoś z duszą Pinocheta, nie Piłsudskiego.
- lewackie dobre chęci odnośnie tego jak masz żyć bo tak ci będzie lepiej,
- zamordystyczne, prawicowe wizje porządku, prawa i sprawiedliwości - w którym władza uzna, że możesz być nawet i potencjalnie podejrzany.
Odzyskanie Śląska nic by nie dawało i otwierało by kolejny front sporów z Habsburgami czy Rzeszą. A przecież polityczne parcie Rzeczpospolitej kierowało się od lat na wschód i południe (Mołdawia).Już wtedy bliskie było Polakom hasło semper fidelis, tak że koniecznie musieli trzymać ze słabymi Habsburgami. Francja i Szwecja wzięły udział w wojnie trzydziestoletniej i na tym zyskały (terytorialnie, ale też przez osłabienie Rzeszy). Ale Wazowie, tak jak mówisz, woleli przeć na wschód... Poza tym, spory z Habsburgami czy Rzeszą były dla Rzeczypospolitej nieuniknione, z racji położenia. A groźnych przeciwników należy osłabiać na wszelkie możliwe sposoby.
A źródeł dalej nie podałeś, przez co uważam, że trochę niepotrzebnego i niepopartego krzyku narobiłeś z tą zabójczością demokracji.Źródeł do czego, że demokracja zawodzi? Demokracja jest jak młotek, można nim dom zbudować, można też sobie palce poobijać.
Demokracja może być taka jak w Tajlandii, w Argentynie, w Grecji, czy w szlacheckiej Polsce. W skrajnym przypadku może przynieść nam Hitlera. Może też być taka jak w USA, czy w państwach skandynawskich. Demokrację w I RP wprowadzono po prostu w zły sposób. Poza tym, to nie demokracja dała nam Batorego czy Sobieskiego.
Demokrację można traktować w dwojaki sposób. Jako zestaw niezbywalnych praw przynależnych jednostce, jak wolność osobista, nienaruszalność prywatnej własności, niezawisłe sadownictwo, autonomię jednostki wobec państwa. Co jest dobre. Można też traktować po prostu jako sposób wybierania sobie władz.
Aby ludziom żyło się dobrze, ten drugi rodzaj demokracji jest niepotrzebny, za to ten pierwszy-jak najbardziej.
Zresztą widzę małą sprzeczność, ale chciałbym się upewnić: Jesteś za Polską z silną władzą centralną, która obejmowałaby swoim terytorium miejsce zamieszkania wielu różnych narodowości i mniejszości etnicznych?Polska obejmuje swoim terytorium tylko ziemie polskie (BTW, Odzyskane też już są polskie). Widzę, że Twoje pytanie dotyczy nie Polski, ale III Rzeczypospolitej, czyli reżimu okupującego obecnie ziemie polskie. A jestem za tym, aby III RP była państwem z silną armią, policją, niezawisłym sądownictwem i zapewnioną wolnością słowa. Jednocześnie pragnę, aby to państwo nie rabowało pieniędzy na nic innego, jak obronność, sądy, administracja, od biedy jeszcze ochrona środowiska. W takim sensie będzie to silny militarnie organizm, który w dupę będzie mógł mnie pocałować, jeśli postanowię pospółkować ze zwierzęciem, dać se w żyłę, w ogóle nie inwestować w żadną emeryturę czy lokatę, gdzie jak z własnej woli skoczę pod pociąg, to inni ludzie nie będą rabowani by mnie leczyć, gdzie nie będę musiał uzyskiwać pozwolenia lokalnej szkoły na domową edukację własnych dzieci, płacić OC jeśli postanowię kupić samochód, czy odsprzedawać i odkupywać później energię elektrycznej, którą wytworzę na własnym kosztem na własny rachunek. Można powiedzieć, że pragnę państwa o słabej władzy centralnej.
Jednocześnie wierzę, że organizm państwowy o takiej organizacji zapewni Polsce bogactwo i potęgę. Taką, że sąsiednie narody zapragną wejść w skład III Rzeczypospolitej, przyjąć jej ustrój, tak jak pragnęły wejść w skład Unii Europejskiej.
Nie żadne semper fidelis, tylko Zygmunt był ultra papistą, a szlachta wcale z tego powodu nie skakała z radości.Tak jak dzisiaj Polacy nie skaczą z radości, że elity semper fidelis Stanom Zjednoczonym. Nic się nie zmieniło.
Kolego, weź się ogarnij. Wysnuwasz jakieś dziwaczne teorie o wędrowaniu po kraju obcych wojsk.Gdzie wysnuwam teorie o wędrowaniu obcych wojsk?
Że cały czas magnateria wzywała obce wojska, tylko te nie chciały przyjść? No to podaj właśnie na to źródła, a nie się wykręcasz głupawym zbywaniem. Jakieś listy do koronowanych głów Europy z tamtych czasów, czy co - no proszę.A jak napiszę, że cały czas trujesz dupę, albo że co posta przypisujesz mi słowa, których nie wypisałem, to wysnujesz wniosek, że uważam każdą Twoją wypowiedź za bezsensowną, albo że zawsze wysnuwasz z moich wypowiedzi trochę za daleko idące wnioski?
Jeszcze trzy razy się zastanów co tu napisałeś, sprawdź choćby definicję demokracji i wtedy to napisz jeszcze raz.Zgodnie z definicją to nawet absolutyzm oświecony (monarcha panujący z woli ludu) jest formą demokracji.
Zresztą widzę małą sprzeczność, ale chciałbym się upewnić: Jesteś za Polską z silną władzą centralną, która obejmowałaby swoim terytorium miejsce zamieszkania wielu różnych narodowości i mniejszości etnicznych?
Albo można powiedzieć, ze pragniesz utopii. Zresztą chodziło mi o okres I Rzeczpospolitej i o takie wielkie zdecentralizowane państwo w jej czasach.Nie zajarzyłem, że w pytaniu pierwszym chodziło ci o I RP. Zresztą decentralizacja państwa polskiego z tamtych czasów można uznać za dobry kierunek. Jeszcze żeby tamta władza miała faktyczną siłę militarną i coś zrobili z plebsem, to byłby ideał.
Czyli dalej o utopii.Japonia i USA XIX wieku, Chile od 1973, Wlk. Brytania 1979-1990, republika Somalilandu,a nawet Polska po reformie Balcerowicza i obecne Chiny to nie są utopie. Wszystkie te kraje łączy jedno - droga od zera do milionera (no, prawie). W bólach i mękach osiągnęły sukces.
Skaczą? Widać się napili...Nie żadne semper fidelis, tylko Zygmunt był ultra papistą, a szlachta wcale z tego powodu nie skakała z radości.Tak jak dzisiaj Polacy nie skaczą z radości, że elity semper fidelis Stanom Zjednoczonym. Nic się nie zmieniło.
Rzeczywiście, zapędziłem się. Przepraszam. Chodziło mi o teorię o przyzywaniu na pola elekcyjne tych wojsk. Bo o to chyba chodziło ci tutaj:Kolego, weź się ogarnij. Wysnuwasz jakieś dziwaczne teorie o wędrowaniu po kraju obcych wojsk.Gdzie wysnuwam teorie o wędrowaniu obcych wojsk?
Co elekcję (z których każda groziła wojną domową, a niektóre nawet się w nią przerodziły) magnackie rody wzywały na pomoc zagraniczne wojska, aby przeforsować swoich kandydatów.
Dalej popieraj swoje argumenty konkretnie niczym. Czy Radziejowski - a bardziej chyba jednak Radziwiłł - przyprowadzili szwedzkich kolegów przy okazji elekcji? Wojska stały nad szlachtą przy wyborze Poniatowskiego.Że cały czas magnateria wzywała obce wojska, tylko te nie chciały przyjść? No to podaj właśnie na to źródła, a nie się wykręcasz głupawym zbywaniem. Jakieś listy do koronowanych głów Europy z tamtych czasów, czy co - no proszę.A jak napiszę, że cały czas trujesz dupę, albo że co posta przypisujesz mi słowa, których nie wypisałem, to wysnujesz wniosek, że uważam każdą Twoją wypowiedź za bezsensowną, albo że zawsze wysnuwasz z moich wypowiedzi trochę za daleko idące wnioski?
Cesarza Maksymiliana II wybrał magnacka elita. Nie przyjechał do Polski, bo mu się zmarło. Za to jego syn, Maksymilian III przyjechał pod Byczynę. Za Wazów obce wojska może nie przyjeżdżały na elekcje, za to na zaproszenie Hieronima Radziejowskiego przyszli Szwedzi (inna sprawa, że pewnie i tak by przyszli, no ale zaproszenie było). O Sasach nie napiszę.
Której definicji?Jeszcze trzy razy się zastanów co tu napisałeś, sprawdź choćby definicję demokracji i wtedy to napisz jeszcze raz.Zgodnie z definicją to nawet absolutyzm oświecony (monarcha panujący z woli ludu) jest formą demokracji.
Oprócz demokracji jest coś takiego jak standardy demokratyczne.Czyżbym napisał, że ich nie ma?
Nie zgodzę się. Decentralizacja zaprowadziłaby do dalszego osłabienia władzy króla, jeszcze mniejszej armii, jeszcze szybszych rozbiorów. W tamtych czasach.Zresztą widzę małą sprzeczność, ale chciałbym się upewnić: Jesteś za Polską z silną władzą centralną, która obejmowałaby swoim terytorium miejsce zamieszkania wielu różnych narodowości i mniejszości etnicznych?Albo można powiedzieć, ze pragniesz utopii. Zresztą chodziło mi o okres I Rzeczpospolitej i o takie wielkie zdecentralizowane państwo w jej czasach.Nie zajarzyłem, że w pytaniu pierwszym chodziło ci o I RP. Zresztą decentralizacja państwa polskiego z tamtych czasów można uznać za dobry kierunek. Jeszcze żeby tamta władza miała faktyczną siłę militarną i coś zrobili z plebsem, to byłby ideał.
Wyrwałeś z kontekstu. Chodziło mi o fragmentCzyli dalej o utopii.Japonia i USA XIX wieku, Chile od 1973, Wlk. Brytania 1979-1990, republika Somalilandu,a nawet Polska po reformie Balcerowicza i obecne Chiny to nie są utopie. Wszystkie te kraje łączy jedno - droga od zera do milionera (no, prawie). W bólach i mękach osiągnęły sukces.
\A to jest utopia. Unia Europejska nie działa na zasadach, na których chciałbyś, żeby działała taka Polska.
Taką, że sąsiednie narody zapragną wejść w skład III Rzeczypospolitej, przyjąć jej ustrój, tak jak pragnęły wejść w skład Unii Europejskiej.
Co elekcję (z których każda groziła wojną domową, a niektóre nawet się w nią przerodziły) magnackie rody wzywały na pomoc zagraniczne wojska, aby przeforsować swoich kandydatów.Na moją odpowiedź:
Napisałeś, że magnackie rody wzywały na pomoc wojska sąsiednich państw (i że robili to przy okazji każdej elekcji - tak właśnie sobie przetłumaczyłem na moje "co elekcję") i właśnie do tego zdania się odnoszę.Odpowiedziałeś:
Bo wzywały, tylko nie zawsze chciało im się stawić ;)Co odebrałem - bo mogłem odebrać, jako takie sobie gadanie, żeby gadać. Jakieś tam zdanie - byle by było fajne - nie do końca sprawdzone, ale niech leci. Ale pomyślałem sobie - okej, no więc może jestem głupi (naprawdę tak pomyślałem, nie ma tu krzty ironii) Niech to rozmówca rozwinie, może się czegoś dowiem. Do tej pory się nie dowiedziałem, czyli mam rozumieć, że po prostu tak sobie napisałeś? Wybacz, ale nie jest to rzetelne prowadzenie dyskusji, skoro mamy "tak sobie pisać". Dlatego dalej czekam na źródła.
Zgodnie z definicją to nawet absolutyzm oświecony (monarcha panujący z woli ludu) jest formą demokracji.
Której definicji?Każdej. Demokracja to rządy ludu, a absolutyzm oświecony opiera się na fundamencie (nie jedynym, rzecz jasna) umowy społecznej, w myśl której władca rządzi z woli ludu, nie Boga.
Oprócz demokracji jest coś takiego jak standardy demokratyczne.
Czyżbym napisał, że ich nie ma?Kazałeś mi się 3 razy zastanowić co to jest demokracja. No to powtórzę, że jeśli chcemy mieć demokrację, to musimy wypełnić pewne standardy, a jednym z nich jest zagwarantowanie ludziom praw które wymieniłem. Bez tych praw mamy demokrację ludową.
Nie zajarzyłem, że w pytaniu pierwszym chodziło ci o I RP. Zresztą decentralizacja państwa polskiego z tamtych czasów można uznać za dobry kierunek. Jeszcze żeby tamta władza miała faktyczną siłę militarną i coś zrobili z plebsem, to byłby ideał.
Nie zgodzę się. Decentralizacja zaprowadziłaby do dalszego osłabienia władzy króla, jeszcze mniejszej armii, jeszcze szybszych rozbiorów. W tamtych czasach.Z czym ty się nie zgadzasz, bo nie rozumiem. Racja, to dalsza decentralizacja doprowadziłaby do jeszcze szybszych rozbiorów. Ale przecież napisałem, że lepiej aby król jakieś wojsko jednak posiadał. Czyli napisałem de facto o umocnieniu władzy centralnej.
To napisz o który, żeby była jasność, bo chyba sami nie wiemy (znaczy ja nie nie wiem, tylko Ty :zwr) o czym mówimy.CytujTutaj przedstawiam idealny moim zdaniem ustrój III RP. Ale już gubię w cytowaniu, dlatego ten fragment wygląda jak wygląda.Albo można powiedzieć, ze pragniesz utopii. Zresztą chodziło mi o okres I Rzeczpospolitej i o takie wielkie zdecentralizowane państwo w jej czasach.Jednocześnie wierzę, że organizm państwowy o takiej organizacji zapewni Polsce bogactwo i potęgę. Taką, że sąsiednie narody zapragną wejść w skład III Rzeczypospolitej, przyjąć jej ustrój, tak jak pragnęły wejść w skład Unii Europejskiej.Czyli dalej o utopii.Japonia i USA XIX wieku...Wyrwałeś z kontekstu. Chodziło mi o fragment
Nie! Demokracja to nie jest nigdy monarchia oświeconego absolutyzmu, a jeżeli nic nie wiesz o sporze Hobbes - Mill i Smith i John Locke, to masz braki w edukacji.Zgodnie z definicją to nawet absolutyzm oświecony (monarcha panujący z woli ludu) jest formą demokracji.Której definicji?Każdej. Demokracja to rządy ludu, a absolutyzm oświecony opiera się na fundamencie (nie jedynym, rzecz jasna) umowy społecznej, w myśl której władca rządzi z woli ludu, nie Boga.
Zresztą decentralizacja państwa polskiego z tamtych czasów można uznać za dobry kierunek.
Racja, to dalsza decentralizacja doprowadziłaby do jeszcze szybszych rozbiorów. Ale przecież napisałem, że lepiej aby król jakieś wojsko jednak posiadał. Czyli napisałem de facto o umocnieniu władzy centralnej.
To napisz o który, żeby była jasność, bo chyba sami nie wiemy (znaczy ja nie nie wiem, tylko Ty :zwr) o czym mówimy.Japonia i USA XIX wieku...Wyrwałeś z kontekstu. Chodziło mi o fragment
Cytat: Glassius Maj 18, 2010, 00:13:39
\
Taką, że sąsiednie narody zapragną wejść w skład III Rzeczypospolitej, przyjąć jej ustrój, tak jak pragnęły wejść w skład Unii Europejskiej.
Zgodnie z definicją absolutyzm oświecony NIE JEST formą demokracji - o to mi chodziło.Więc tak, demokracja to najbardziej ogólnie i pobieżnie rządy ludu. A filozofowie absolutyzmu oświeconego, o czym pisze tu
Dodatkowo cytuję twoje wypowiedzi i jeśli pod nimi napiszę, że się nie zgadzam, to jest chyba jasne, że nie zgadzam się właśnie z nimi - to takie trudne do zrozumienia? :-*Masz rację, przepraszam. A najprostsze rzeczy czasem są najtrudniejsze.
Decentralizacji nie można uznać za dobry kierunek - takie jest moje zdanie (w całych trzech zdaniach przedstawiłeś taką tezę). Dlaczego? Bo osłabiała pozycję króla. Król na osłabionej pozycji nie mógł rozbudować armii do rozmiarów armii Prus, Austrii czy Rosji z wieku XVIII. I właśnie dlatego się nie zgadzam.Decentralizacja to był świetny kierunek (znaczy, utrzymanie tego stanu, a nie jego pogłębianie)! Król nie mógł nikomu mówić jak ma żyć, subsydiować niczego, nawet cła nie mógł wprowadzić, a jego administracja była malutka. Sprawiło to, że choć po XVII wieku byliśmy gospodarczą ruiną, to już 40 lat później zaczęliśmy rozkwitać kulturalnie (to znaczy, że także gospodarczo). Gdyby nagle pojawił się ktoś kto skupiłby w ręku całą władzę, ze swojej siedziby zaczął kierować całym krajem, zbierał olbrzymie podatki, rozbudowywał administrację i posiadał olbrzymie wojsko, to kraj nie mógłby się rozwijać. Rozbiory nie miałyby miejsca, ale uzyskalibyśmy pozycję jaką teraz ma Korea Północna.
No i właśnie - chodziło mi tylko o to, że sobie dowolnie dosyć potraktowałeś historię. A że ta jest pisana przez zwycięzców (pierwsza manipulacja), przechowywana przez innych zwycięzców (kolejne zmanipulowanie), zatajana przez reżimy i jeszcze wykorzystywana przez filozofów, to lepiej jej już nie nadwyrężajmy dla własnych celów albo z własnej niewiedzy, bo nie wiadomo jaka straszliwa katastrofa może z tego wyniknąć :PPogięło Cię? Na potrzeby tej dyskusji zwiększyłem swoją wiedzę o szlacheckiej Polsce mniej więcej o połowę. Co świetnie broni przed manipulacjami historycznych zwycięzców, a ty chcesz to przerwać? Z powodu przejściowych kłopotów z cytowaniem (ja chcę emotkę określającą jednoznacznie insynuację!).
Jeśli mogę coś dodać - to przy elekcji Zygmunta III sytuacja nie byłą zła, krytyczna. Wojska Habsburgów wspierane przez wielu Polaków (i polską husarię również) zostały w pył rozniesione, nie czyniąc zbytniego zamętu politycznego.Za to przyszli na prośbę Senatu, próbującego obejść wolną elekcję. Więc się liczy.
Za to zapomniałeś o wręcz podręcznikowym wpływie wojsk na wybór króla - elekcji Poniatowskiego.No i Poniatowski... Ale to właśnie tak oczywiste, że zapomniałem o nim wspomnieć. Jednakże zapewniam, że uwzględniałem go we wszystkich wyliczeniach!
Szermując hasłami tradycyjnych wartości i wolności szlacheckiej, szlachta wiodła zaciekłe spory i walkę o władzę, wyżywała się w zajazdach, rokoszach i konfederacjach.
Gdyby nagle pojawił się ktoś kto skupiłby w ręku całą władzę, ze swojej siedziby zaczął kierować całym krajem, zbierał olbrzymie podatki, rozbudowywał administrację i posiadał olbrzymie wojsko, to kraj nie mógłby się rozwijać. Rozbiory nie miałyby miejsca, ale uzyskalibyśmy pozycję jaką teraz ma Korea Północna.A to jest bzdura - znaczy z tą Koreą - bo nie uwzględniasz jakim kosztem Korea ma tą swoją niby pozycję. Zagłodzeniem i totalnym ogłupieniem swojego społeczeństwa, które de facto jest na rękę wszystkim sąsiadom Korei, bo co by się stało z takim stadem ludzkim jakby ktoś je przestał trzymać za mordę. A co by się stało jakby Korea się zjednoczyła?
O ile kojarzę, to Glassius zapodał tezę, że wszystkie wolne elekcje odbywały się pod osłoną obcych wojskAbsolutne nie! Napisałem, że co elekcję wzywano obce wojska, a tak naprawdę doszło do tego tylko w nieco ponad połowie przypadków.
A to jest bzdura - znaczy z tą Koreą - bo nie uwzględniasz jakim kosztem Korea ma tą swoją niby pozycję. Zagłodzeniem i totalnym ogłupieniem swojego społeczeństwa, które de facto jest na rękę wszystkim sąsiadom Korei, bo co by się stało z takim stadem ludzkim jakby ktoś je przestał trzymać za mordę.Ależ właśnie ten koszt kazał mi pisać o Korei Północnej! I RP była wyczerpana po XVII wieku (ale jeszcze bardziej po wojnie północnej), a jeżeli ktoś chciałby zacząć od razu dusić poddanych i próbować osiągnąć poziom zmilitaryzowania równy sąsiednim państwom, to bez wątpienia zagłodziłby kraj. Mielibyśmy nędzę w państwie zupełnie niezagrożonym przez sąsiadów. Nasza szlachecka (może powinienem napisać magnacka?) anarchia była dla nich lepszym systemem.
Poza tym w XVIII wiecznej Polsce nie mieliśmy decentralizacji władzy (jak jeszcze XVII wieku), ale faktyczny pierwotny rozbiór państwa na pojedyncze magnackie państewka, które rządziły się własnymi prawami.Czyli już nie pożar, ale burza ogniowa :P
Napisałem, że co elekcję wzywano obce wojska, a tak naprawdę doszło do tego tylko w nieco ponad połowie przypadków.Wzywano obce wojska bo nie zgadzano się ostatecznym wynikiem bądź chciano ten wynik nagiąć pod jedną stronę.
Zauważ, że podobny los dotknął Niemcy, które po wojnie 30 letniej zostały doszczętnie rozbite na małe państewka ( ichnia "decentralizacja" ). Ale w ciągu 100 lat kraje te rozwinęły się gospodarczo, tak że sąsiedzi Niemiec musieli się liczyć nawet nie tyle z Rzeszą jako całością, ale nawet z poszczególnymi jej państewkami! Ale ich nikt nie zdołał podbić, gdy się umacniali, a nas tak.Rozwijały się ponieważ były to państwa silnie zurbanizowane, ze społeczeństwami mającymi silne mieszczaństwo. Rzeczpospolita - nadal wioskowo-dworkowa tego nie posiadała.
- Czyli wola ludu. Demokracja.
Albo taką jaką ma Austria, Rosja, czy Prusy - wcześniej podałem ich przykład. Te państwa miały silną armię wtedy, kiedy i my powinniśmy. Silna armia Korei to bardziej współczesne zagadnienie. Od tego czasu, kiedy właśnie dzięki armii (między innymi) były mocarstwami minęło już trochę czasu i zobacz jakimi drogami poszły te państwa: różnymi. Co je łączy to fakt, że nie dały się rozebrać. I oczywiście można tu mówić o trudnej sytuacji geopolitycznej Polski, ale i temu dało się zaradzić - tyle że nie przez sprowadzanie do kraju włoskich malarzy, a inwestowaniu w wojsko.Decentralizacji nie można uznać za dobry kierunek - takie jest moje zdanie (w całych trzech zdaniach przedstawiłeś taką tezę). Dlaczego? Bo osłabiała pozycję króla. Król na osłabionej pozycji nie mógł rozbudować armii do rozmiarów armii Prus, Austrii czy Rosji z wieku XVIII. I właśnie dlatego się nie zgadzam.Decentralizacja to był świetny kierunek (znaczy, utrzymanie tego stanu, a nie jego pogłębianie)! Król nie mógł nikomu mówić jak ma żyć, subsydiować niczego, nawet cła nie mógł wprowadzić, a jego administracja była malutka. Sprawiło to, że choć po XVII wieku byliśmy gospodarczą ruiną, to już 40 lat później zaczęliśmy rozkwitać kulturalnie (to znaczy, że także gospodarczo). Gdyby nagle pojawił się ktoś kto skupiłby w ręku całą władzę, ze swojej siedziby zaczął kierować całym krajem, zbierał olbrzymie podatki, rozbudowywał administrację i posiadał olbrzymie wojsko, to kraj nie mógłby się rozwijać. Rozbiory nie miałyby miejsca, ale uzyskalibyśmy pozycję jaką teraz ma Korea Północna.
Mało tego, ta decentralizacja kierowała nas na dobre tory, tak że tuż przed rozbiorami zaczęliśmy podejmować dobre, rozsądne decyzje i przypominać normalny kraj (wolny rynek wytworzył wolne społeczeństwo)! Zgadza się z tym większość historyków (nie z nawiasem), ale wszyscy podkreślają, że było to zbyt późno.Tak, ale ta decentralizacja nie byłaby zmuszona do kierowania nas na dobre tory, gdybyśmy byli na nie nakierowani silnym wojskiem i większą centralizacją :-* Zresztą akt Konstytucji 3 Maja nie był dobrym, mądrym i świetnym pomysłem, tylko spóźnionym krzykiem rozpaczy - tak też mówią niektórzy historycy.
Stąd uważam, że ówczesna decentralizacja to był dobry kierunek, gdyż przygotowywała grunt pod dobre reformy. Czego oczywiście nie udowodnię, bo mądrzejsi ekonomowie i liberałowie nie potrafią do tego przekonać historyków.Państwo było w zaawansowanej fazie rozpadu. Być może decentralizacja byłaby dobrym pomysłem, ale jak to sobie wyobrażasz? Polska klasa polityczna nie była dojrzała do sprawowania władzy, o czym może świadczyć fakt zrywania sejmów na zlecenie państw ościennych. Gdyby taka decentralizacja miała nastąpić, to dużo wcześniej, ale i to nie gwarantowałoby sukcesu, bo szlachta poczynała sobie we własnych szeregach bardzo frywolnie. Zresztą sam mandat poselski - imperatywny - o tym świadczy. Posłowie mieli załatwiać sprawy dogodne dla swojego regionu. Oczywiście na początku nie prowadziło to do naruszeń, ale kiedy w grę weszła bogata klasa magnacka i ich biedna klientela, takie rozumienie funkcji posła było wykorzystywane nie do załatwiania spraw dla regionu (województwa), a dla rodziny (familii), która czasem rzeczywiście pokrywała się terytorialnie z województwem, ale dodatkowo była skłócona z innymi familiami, a sama specyfika stosunków w jej obrębie: magnaci - szaraki nie była zbliżona do stosunków choćby: województwo/sejmik ziemski - poseł na sejm walny z tego sejmiku.
Natomiast dalsza decentralizacja władzy to już anarchia. Wytworzona w ten sposób próżnia polityczna jest zawsze zapełniana przez państwa sąsiednie, stąd dalsza decentralizacja to byłyby szybsze rozbiory.
To zwiększaj dalej :zwrCytujNo i właśnie - chodziło mi tylko o to, że sobie dowolnie dosyć potraktowałeś historię. A że ta jest pisana przez zwycięzców (pierwsza manipulacja), przechowywana przez innych zwycięzców (kolejne zmanipulowanie), zatajana przez reżimy i jeszcze wykorzystywana przez filozofów, to lepiej jej już nie nadwyrężajmy dla własnych celów albo z własnej niewiedzy, bo nie wiadomo jaka straszliwa katastrofa może z tego wyniknąć :PPogięło Cię? Na potrzeby tej dyskusji zwiększyłem swoją wiedzę o szlacheckiej Polsce mniej więcej o połowę. Co świetnie broni przed manipulacjami historycznych zwycięzców, a ty chcesz to przerwać? Z powodu przejściowych kłopotów z cytowaniem (ja chcę emotkę określającą jednoznacznie insynuację!).
Odpuszczę już ;]CytujJeśli mogę coś dodać - to przy elekcji Zygmunta III sytuacja nie byłą zła, krytyczna. Wojska Habsburgów wspierane przez wielu Polaków (i polską husarię również) zostały w pył rozniesione, nie czyniąc zbytniego zamętu politycznego.Za to przyszli na prośbę Senatu, próbującego obejść wolną elekcję. Więc się liczy.
CytujZa to zapomniałeś o wręcz podręcznikowym wpływie wojsk na wybór króla - elekcji Poniatowskiego.No i Poniatowski... Ale to właśnie tak oczywiste, że zapomniałem o nim wspomnieć. Jednakże zapewniam, że uwzględniałem go we wszystkich wyliczeniach!
bo demokracja szlachecka zaczęła się w Polsce sypać od Wojny Północnej.A nie od czasów Sobieskiego (właściwie to Wiśniowieckiego) czy nawet Jana Kazimierza? A stronnictwo profrancuskie, którego człowiekiem Sobieski był, a które chciało szachować Habsburgów w polityce europejskiej? To że jeszcze nikt armii nie posyłał, nie znaczy, że nie smarował tu i tam by swoje osiągać. I to wszystko za miłą fasadą, że króla wybiera ogół szlachty.
Niemcy rozwijali się nie z powodu dużej urbanizacji (choć rozumiem że miałeś na myśli przedsiębiorczość mieszczuchów, w porównaniu do marazmu mieszkańców wsi), ale z powodu spokoju, jaki mieli w swoich państwach. Od wojny trzydziestoletniej, praktycznie do Napoleona, mieli u siebie pokój. Urbanizacja nic tu do rzeczy nie miała. Mało tego, wystarczyło pół wieku względnego spokoju czasów saskich, by i u nas miasta zaczęły zyskiwać na znaczeniu.Urbanizacja miała wpływ na prowadzenie działań wojennych (już od końca XV wieku), których nie dało się rozstrzygnąć w jednej, dwóch nawalankach w polu, ale trza było zajmować miasta. A to mogla zrobić wyszkolona piechota - rekrutująca się z niższych warstw społecznych. Nie jazda - w Polsce domena szlachty - zwłaszcza husaria. Tylko, że praktycznie w połowie XVI wieku największym zagrożeniem stały się zagony tatarskie hasające po ukraińskich pustkowiach, więc i siłą rzeczy nasza armia była konno-mobilna, skoro była mała a musiała ogarniać spory obszar. A znowuż silna rola szlachty w systemie obrony państwa, to jej silna rola polityczna, całkowicie blokująca pod koniec XVI wieku wpływ innych grup społecznych.
Moim zdanie demokracja szlachecka posypała się już od początku. Na drugą wolną elekcję przyjechały z Prus Królewskich aż 2 osoby, za to na każdą waliła biedna szlachta mazowiecka... A Siciński to co? Już w połowie XVII wprowadził u nas wspaniałe zabezpieczenie wolności szlacheckiej, jakim było liberum veto.Wolna elekcja to takie typowo polskie spierdolenie dobrej (no powiedzmy) rzeczy jaką był nasz parlamentaryzm. Gdyby króla wybierał (pomijając absurd takiego rozwiązania) sejm razem z senatem, wśród kandydatów zgłoszonych przez grupy posłów, to doprowadziłoby to do wyklarowania się grup, partii mających swoje interesy, ale też jawnie stojących pod ich szyldami. A tak z pozoru było idealnie i demokratycznie: ogół szlachty z dowolnie zgłoszonych kandydatów, a praktyce zakulisowa walka buldogów pod dywanem.
Squonku, chyba wyjaśniłeś, dlaczego chociaż husaria the best i zawsze kopała dupę, to zawsze zawieraliśmy niekorzystne pokoje. Dlaczego pomimo wygrywania bitew, przegrywaliśmy wojny. Choć to co napisałeś brzmi zbyt prosto...Dlatego, że nie było jednego, centralnego ośrodka, który trzymałby wszystko za mordę w ramach praw i obowiązków mu danych, oraz miał wizję co z danym obszarem spraw zrobić. Na ówczesny poziom rozwoju stosunków społecznych w Europie zapewniała to dziedziczna monarchia, obrastająca latami wiernymi ludźmi, wśród których monarcha mógł lawirować.