Trzynasty Schron - Postapokalipsa i Fallout

Postapokalipsa => Kinematografia => Wątek zaczęty przez: kostuch102 w 29 Stycznia 2010, 15:54:57

Tytuł: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: kostuch102 w 29 Stycznia 2010, 15:54:57
http://www.filmweb.pl/f450356/Ksi%C4%99ga+ocalenia,2010

Oglądał ktoś ten film? Godny polecenia? Na trailerze na Youtube zapowiada się ciekawie ;)

Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: Veron w 29 Stycznia 2010, 16:01:15
Dzisiaj premiera  :)
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: kostuch102 w 29 Stycznia 2010, 16:04:32
Dzisiaj premiera  :)

Ktoś mógł wcześniej pozyskać film z "alternatywnych" źródeł ;)
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: Dr Rectum w 29 Stycznia 2010, 16:37:12
.... bardzo głupie pytanie.....  ::)
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: nie wiem w 29 Stycznia 2010, 16:42:12
Przypominam, że niektórzy moderatorzy są wrażliwi i dla nich chociażby wspominanie o czymś nielegalnym grozi surową karą  :-*
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: kostuch102 w 29 Stycznia 2010, 16:43:34
Nigdzie nie napisałem że to pochwalam, lecz wiele osób właśnie z takich źródeł korzysta.
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: nie wiem w 29 Stycznia 2010, 16:44:02
Chcesz, żeby się ujawnili? Wtedy dostaną po bananie ;]
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: Dr Rectum w 29 Stycznia 2010, 16:45:57
No i bardzo dobrze, że są. Bo co ktoś robi w swoim domowym zaciszu to jego i tylko i wyłącznie jego sprawa, może sobie nawet mieć miliardy tera nielegalnego oprogramowania, kradzione ze słupów plakaty, może biegać i kraść kobietom torebki i sikać codziennie na zdjęcie prezydenta. Ale niech nie nakłania ludzi to tego i rozumie, że publicznie takie rzeczy są potępiane  :-X

EDIT: wskaż ich palcem  :P
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: Squonk w 29 Stycznia 2010, 23:16:23
Ja tam chciałem jakoś ten film polansić na Schronie w wiadomy sposób, ale jak na FilmWEBie poczytałem, że ludzie go do Fallouta 3 przyrównują (tylko mutków i ghuli nie ma) to dałem sobie spokój. Ubiegły rok też się zaczął niby wysypem filmów w klimatach, a większość z nich to chały na które szkoda kasy wydawać  ::)
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: Zagłoba w 29 Stycznia 2010, 23:36:33
Ja się dopiero jutro wybieram, na jakąś ucztę intelektualną się nie nastawiam, ale na niezłe kino akcji z jakimś małym, smakowitym przekazem w tle już tak  8) Zobaczymy jak będzie, wtedy się dokładnie zweryfikuje.
Cytuj
Ja tam chciałem jakoś ten film polansić na Schronie w wiadomy sposób, ale jak na FilmWEBie poczytałem, że ludzie go do Fallouta 3 przyrównują (tylko mutków i ghuli nie ma) to dałem sobie spokój.

Generalnie to na komentarze pochodzące z tegoż serwisu nie zwracałbym uwagi i nie sugerowałbym się nimi, bo w 90% opinie pod filmami są wręcz masakrycznie rozbrajające i w żaden sposób nie oddają jaki tytuł jest w rzeczywistości. 2-3 lata temu Filmweb trzymał jakiś określony, wysoki poziom, ale jak to bywa w popularnymi stronami w Polsce, w pewnym momencie liczba "dzieciaczków" przerażająco wzrosła i opanowała serwis.

Jak już to lepiej poczytać jakieś fachowe recenzje w Internecie (się zdarzają, zdarzają) lub pooglądać Kinomaniaka na TV4  8)
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: Squonk w 30 Stycznia 2010, 02:50:12
Koniec pierwszego miesiąca roku, to i z kasą zawsze jest tak jakoś zamieszano, by łatwo nią szastnąć i sobie pójść. Zwłaszcza, że rok temu byłem na "Dniu, w którym zatrzymała się Ziemia", a film ten warto obejrzeć tylko dla jego drugiego dna, co jednak jest trochę za mało, gdy się wcześniej zobaczyło "Dystrykt 9" oraz taki jeden wstrząsający film  ;)

A FilmWEB to fakt, ale takiego dna i szlamu w komentarzach to nawet na onecie nie widywałem, gdy platfusy gryźli się z pisiakami. Chaotyczny system komentarzy na forum, w którym każda nowa wypowiedź to nowy temat, zero moderacji, zdegenerowani userzy spuszczający się gacie przy wylewaniu swoich chorych opinii - zwłaszcza gdy film ociera się o popkulturalną papkę, ale nią nie jest  ::)

Chyba tylko twórczość Lyncha ma tam spokój, bo jej nikt nie rozumie  :D
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: Dr Rectum w 30 Stycznia 2010, 07:31:16
Cóż, trolling niestety nie jest karany śmiercią.
A co do filmu, to sam się chyba wybiorę, bo na imdb 7,3 co jest całkiem niezłym wynikiem :)
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: szmergiell w 30 Stycznia 2010, 10:03:42
Zagłoba polecam Filmaster.pl (http://filmaster.pl[/url) -- miejsce, w którym raczej nie znajdziesz trollingu. Jest to dobre miejsce na poczytanie o filmach -- takie Kinomaniak 2.0 ;)
Co do Book of Eli, to jeszcze nikt go nie ocenił (http://filmaster.pl/film/the-book-of-eli/).
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: Aq w 30 Stycznia 2010, 11:03:53
No to może po prostu obejrzyjmy ten film i podyskutujmy.
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: Zagłoba w 30 Stycznia 2010, 20:25:14
Takie kilka luźnycg przemyśleń i smutów po wyjściu z kina.

Byłem, widziałem i generalnie jestem usatysfakcjonowany, bo dostałem to co chciałem - przygodowy film akcji (z pewnymi subtelnymi elementami westernu) z dość frapującym przesłaniem w tle. Niestety pewien niesmak w ustach po wyjściu z kina jest, a to za sprawą nie do końca niewykorzystanego, ogromnego potencjału filmu (wątek księgi i motyw wiary) i naciągniętej do granic możliwości, niczym łuk Eliego,(a pod koniec dosyć przewidywalnej) fabuły. Szczególnie zakończenie fatalnie, a metamorfoza Mily Kunis w Alice z "Resident Evila" rozbrajająco rozkoszna - aż miałem ochotę się popłakać  :'(   ;) Strasznie wali po oczach też tzw. efekt recyklingu, czyli "nuda, nuda, nuda..." i "całkiem smaczne, ale bar obok stołował mi te dania już kilka lat wcześniej". Co jakiś czas aż nuciłem sobie nieśmiertelny klasyk Maryli Rodowicz. No i jak ktoś na słowa "Biblia", "Wiara" oraz "Bóg Wszechmogący" dostaje na plecach brzydkiej, swędzącej wysypki to niech filmu unika jak diabeł wody... ten tego... niech się zaopatrzy w duży zapas maści.

Reszcie film powinien się bardzo podobać, gdyż bracia Hughes po blisko dziesięcioletnim poście, zaserwowali nam całkiem smaczny kawałek postapokalipsy i do typowego blockbustera mu daleko. Od razu więc lojalnie ostrzegam, że jeżeli ktoś po obejrzeniu dwóch zwiastunów nastawia się na czystą sieczkę, pełną mordobicia i efektów specjalnych, ten się srogo zawiedzie. To nie jest czwarty "Terminator". Tych elementów oczywiście nie zabraknie (a są one perfekcyjne - szczególnie sceny walki - moje szczerze uznanie dla talentu choreografów), ale z pewnością nie są one głównym elementem, zaś sama fabuła jest niczym wiosenny zefirek, czasem tylko przybierający na siłę. Mówiąc wprost - o palpitacje nas ten film nie przyprawi (choć ta Mila Kunis pod koniec filmu... ech... kto wie?), ale od czasu do czasu serce nam mocno zabije i podświadomie będziemy trzymali kciuki.

Krajobrazy, kostiumy i scenografia robią wrażenie, a cwani reżyserzy o tym dobrze wiedza i kamera często oraz gęsto serwuję nam widoki z dalekiego planu. Sam świat "po błysku" też został dopieszczony i przedstawiono go dosyć realistycznie. Bezprawie, brud, głód, pragnienie, totalna destrukcja dorobku cywilizacji (tylko ten iPod Eliego mnie zniesmaczył, ale jest on do przełknięcia), a nawet znalazło się miejsce na kanibalizm - tak, tak prymitywizm i degeneracja gatunku ludzkiego pełną gębą. Tu przeżyją tylko naprawdę sprytni albo dostatecznie potężni, bo każdy pod płaszczykiem przyjaciela już obmyśla, kiedy najłatwiej będzie mógł przejechać Ci po kręgosłupie nożem. Nawet miasta, zdawałoby się ostatnia ostoja cywilizacji Cię nie ochronią. Tu witają Cię ze spluwą skierowaną prosto w Twój łeb i okrzykiem "pokaż ręce" - milusio. Należy też podkreślić i równocześnie pochwalić, że z racji tematyki i brutalnego świata, film jest przeznaczony dla widzów dorosłych (goń się PG-13!) - kiedy trzeba krew leje się gęsto, gwałty są na porządku dziennym, a bohaterowie co rusz posługują się "kurwami" i innymi nieparlamentarnymi wyrazami. Młodszego brata na ten film bym jednak nie zabrał.

Tak naprawdę jednak na film powinno się pójść z dwóch powodów - Denzel Washington i Gary Oldman. Panowie i tym razem nie zawodzą, a kupa zielonych na ich gaże z pewnością nie została wyrzucona w błoto. Pojedynek tych dwóch wyrazistych osobowości jest w istocie najjaśniejszym i zarazem najlepszym punktem filmu. Washington jako Eli to zdawałoby się wymierający gatunek człowieka - postać z zasadami, głęboką moralnością i szlachetnością duchową, ostatni sprawiedliwy na pustkowiach (na szczęście nie aż taki, aby się pakować w kłopoty ludzi postronnych i ratować panny z opresji - z tym bliżej mu raczej do Maxa... przynajmniej do czasu spotkania Mily Kunis :'/ ). Natomiast Carnegie (rola stworzona dla Oldmana, skurwiel pierwszej wody) to czysta poezja - diabelnie inteligenty (co jest dość niezwykłe w świecie, gdzie liczbę ludzi potrafiących czytać i pisać, dałoby się policzyć na palcach emerytowanego drwala), żądny władzy socjopata, który w dążeniu do sobie ustalonych, niecnych celów nie zawaha się chwycić za spust (albo raczej rozkazać to - typ "mordercy w białych rękawiczkach") i wyrżnąć albo, jeżeli mają więcej szczęścia, wykorzystać jakichś Bogu ducha winnych ludzi. Obaj potrzebują tajemniczej księgi do skrajnych dążeń. Eli musi wykonać odwieczną misję i zanieść tom na zachód, bo tylko tam ludzie godnie wykorzystają prawdy w niej zawarte: do moralnej odbudowy cywilizacji, zrozumienia błędów przeszłości i nadziei na lepsze jutro. Natomiast Carnegie zna potęgę słowa zawartego w księdze i chcę na jej podstawach zbudować swoje zdegenerowane imperium. Wie, że ciemny lud kupi wszystko i za pomocą złudnych obietnic dostanie wszystko na złotej tacy. Efekt pojedynku - piorunujący, choć przewidywalny.

W ogóle aktorsko film stoi na wysokim poziomie - Waits jak zwykle świetny, Stevenson daje radę, a Kunis poradziła sobie całkiem nieźle ;)

Uła... alem, żem się rozpisał :p Podsumowując - żaden wystrzał i nic w sumie oryginalnego, ale zasmakować warto, o ile się ma czas i pieniądze.

Od siebie daje, a niech tam 6/10.
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: Squonk w 30 Stycznia 2010, 20:49:50
A czemu Waść nie wrzucił tego do newsa? Jako honorowemu redaktorowi nie przysługuje Waści co prawda wybatożenie hetmańskim pejczem w postaci działki WpR13S, to jednak zawsze możemy nagiąć zasady  :P
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: Zagłoba w 30 Stycznia 2010, 22:12:30
Cytuj
A czemu Waść nie wrzucił tego do newsa?

Bo to są luźne przemyślenia i takie moje zagłobowe, forumowe pitolenie, które nie godne jest marmurów i miejsca w znamienitej bibliotece newsowej Trzynastego Schronu :~) Gdyby to była recenzja czy ichniejszy tekst, to wtedy wrzuciłbym go z szybkością husarskiej szarży, oczywiście po uprzednim zatwierdzeniu przez Naczelnego Korektora i Cenzora Trzynastego Schronu. Taki artykuł planowałem napisać, ale z racji braku czasu (sesja, niecna premiera Mass Effect 2 w terminie sesyjnym oraz ogólny zapierdziel), na dzień dzisiejszy (kiedy należy kuć żelazo póki gorące, bo premiera wczoraj) nie podołałbym tej misji ;) Za jakieś 3-4 dni już mógłbym coś naskrobać, aby to miało ręce i nogi, ale nie wiem czy to nie będzie za późno.

Cytuj
to jednak zawsze możemy nagiąć zasady

A co z immunitetem poselskim i złotą wolnością szlachecką? Jak to dobrze mieć prawo po swojej stronie :~)
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: Squonk w 30 Stycznia 2010, 22:24:13
Czemu za późno - recka to recka  :P Ja może poniedzieli pójdę, a może i nie, bo Strefa 51 czy jak to tam się zwie mi się troszku podoba. Tylko, że z takich animowanek to banałem wali bardziej niż filmów postapo - konieczna przemiana głównego bohatera w sosie poprawności politycznej.

A właśnie - jak w "Księdze ocalenia" do tego podeszli jego twórcy:
- poprawność polityczna
- przemiana bohatera/bohaterów

Czy tylko ta niunia się zmienia w ostrą kocicę?

Cytat: Zagłoba
A co z immunitetem poselskim i złotą wolnością szlachecką?
Hmm... Nie weszła w życie, bo alternatywnej rzeczywistości w jakiej działa TKK cały czas rządzi dynastia Jagiellońska mimo, że wojna atomowa wybuchła  ;)
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: Aq w 30 Stycznia 2010, 22:45:39
Ja jak na razie obejrzałem tylko zajawki. Rozbraja mnie tylko pełny makijaż na twarzy tej Pani przy zarośniętej „postapo” facjacie Denzela. No wszak makijaż musi być zawsze i wszędzie.
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: Zagłoba w 30 Stycznia 2010, 22:57:08
Cytuj
Czemu za późno - recka to recka

To jak będę miał tylko czas to skrobnę  8)
Cytuj
Ja może poniedzieli pójdę, a może i nie, bo Strefa 51 czy jak to tam się zwie mi się troszku podoba. Tylko, że z takich animowanek to banałem wali bardziej niż filmów postapo - konieczna przemiana głównego bohatera w sosie poprawności politycznej.

Planeta 51 :) Przyznam, że zwiastuny pokazują, że film jest mocno "śmiechowy" i sam się zastanawiałem czy się nie przejść, ale w końcu zrezygnowałem. Chyba nawet w recenzji "9" napisałem dlaczego unikam takich filmów, no i nie ukrywam, że przeraża mnie widownia, a co za tym idzie komfort w delektowaniu się seansem :-[

Cytuj
- poprawność polityczna

Ten termin jest tak rozległy, że musisz mi powiedzieć o co konkretnie Ci chodzi. Jak pisałem film należy do tych brutalniejszych i nie unika trudnych tematów (gwałty, prostytucja, ostry język, krew i latające koniczyny) - choć kto ich tam wie, cycka i gwałcenia nie pokazali tak jak w "Mad Max 2" :D Choć to absolutnie nie przeszkadza.

Co do kwestii wiary, to hmm... raczej przedstawiłem co i jak ;) Wrażliwsza część widzów może poczuć niesmak, dość sporymi nawiązaniami do dorobku chrześcijaństwa i ukazaniem "Biblii" jako coś co może uratować świat. No, ale to jest raczej sprzeczne z polityczną poprawnością (bo tak to by to stonowali, choć były i takie naciski). Poza tym według mnie reżyserzy ładnie wybrnęli z dylematu ukazania "ciemnej strony" wiary - w prawych rękach "Pismo Święte" może służyć lepszemu dobru i faktycznie ma moc odbudowy cywilizacji, jednakowoż w posiadaniu człowieka zdegenerowanego to tylko puste frazesy, które służą do omamienia maluczkich i nabicia własnej kazby. No i taka jest zasadniczo prawda.

Cytuj
- przemiana bohatera/bohaterów

Czy tylko ta niunia się zmienia w ostrą kocicę?

Mogę powiedzieć tyle, że nie tylko ona. Przedstawić kto ani zobrazować tutaj jak wygląda sama przemiana oczywiście nie mogę, bo to byłoby równoznaczne ze trzaśnięciem bezczelnego spoilera. Tego bym nie chciał ;)
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: Squonk w 30 Stycznia 2010, 23:42:50
"Pismo Świete"?? Te samo, które tarmosił na koncercie aktualny gach Smrody?? A i ona o nim wypowiedziała się dość jednoznacznie??  ;D

Hmm... Biblia... Taa... Jej wątku w tym filmie totalnie nie rozumiem, może dlatego, że jestem "wychowankiem" katolicyzmu, który w przeciwieństwie do protestantyzmu (mającego przewagę w Stanach) odrzuca prymat Biblii i jej samodzielnego badania na rzecz jej interpretatorów w postaci katabasów. Stąd gdy chodzi o sprawy wiary to wybieram rozwiązanie z "Apokalipsy według Pana Jana", a nie jakąś apoteozę dokumentu zawierającego ogólnoludzkie prawdy z widzeniem świata sprzed kilku tysięcy lat.

A może ów Eli tak chroni "Zebrane dzieła Marksa, Engelsa i Lenina" ??  :D
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: Veron w 07 Lutego 2010, 20:07:33
"Księga ocalenia" - recenzja by Veron

W ostatnim czasie nastąpił swoisty wysyp filmów o naszej ulubionej tematyce postapokaliptycznej. "Miasto ślepców", "2012", "Droga" (na której premierę niestety przyjdzie nam jeszcze poczekać), "Terminator: Ocalenie" – wszystkie te obrazy wpadają w "klimaty" postapo i sprzedają się w całkiem pokaźnych cyferkach poprzedzających słowa "milion dolarów". Nastała moda, pewien trend na filmy dziejące się i/lub przedstawiające jakąś formę zagłady ludzkości. "Księga ocalenia", najnowsze dzieło braci Hughes, jest kolejnym i... tylko kolejnym filmem w tematyce fantastyki postapokaliptycznej.

"Rok 2044. Postapokaliptyczny krajobraz zniszczonej Ameryki przemierza Eli – samotnik i wolny strzelec. Mężczyzna jest w posiadaniu tajemniczej księgi, w której znajduje się "klucz" i wiedza niezbędna do ocalenia ludzkości. Podczas podróży bohater trafia do małego miasteczka zarządzanego przez burmistrza – tyrana Carnegie. Despota, chcąc przejąć totalną władzę nad ludźmi, za wszelką cenę próbuje wejść w posiadanie księgi. Na drodze Eli staje również niezwykle seksowna dziewczyna o imieniu Solara. Rozpoczyna się dramatyczna walka o ocalenie ludzkości." [fragment opisu dystrybutora].

Ech, wydawcy potrafią zachęcić do "łyknięcia" towaru, który przyjdzie im zareklamować i dystrybuować. Powyższy opis, jakże dramatyczny i zajmujący, to niestety gruba przesada, bowiem film Alberta i Allena Hughesów niczym wielkim nie wyróżnia się z tłumu przeciętniaków. Tak naprawdę w trakcie projekcji nasunęło mi się pytanie, nurtujące mnie do tej pory – po co w ogóle on powstał? Po co wydawać 90 milionów dolarów na obraz pozbawiony większego sensu, niosący ze sobą nikłe i mdłe przesłanie, nieposiadający w sobie prawie żadnej głębi? Odpowiedź jest prosta – dla kasy...

Za scenariusz "Księgi ocalenia" wziął się niejaki Gary Whitta, bliżej mi nieznany twórca. Nie wiem, co było inspiracją do jego powstania i zostawiam tę kwestię w spokoju, jednak sam skrypt okazuje się całkiem niezły i cała akcja poprowadzona jest dość umiejętnie. Szybko można wywnioskować, że tajemniczą księgą jest Biblia, toteż co chwila raczeni jesteśmy kolejnymi cytatami z niej zaczerpniętymi. Whitta nie postarał się jednak, gdyż każdy fragment recytowany przez Eli jest, mówiąc brzydko, oklepany. Gdybyśmy mogli usłyszeć chociaż jeden, z którym nie zetknęliśmy się już n-razy w przeszłości... W końcu Pismo Święte pełne jest naprawdę przepięknych wersetów, z których można wybrać niejeden... Sama w sobie historia jest... dziwna i dla mnie raczej niezrozumiała.

Mocnym punktem filmu jest natomiast aktorstwo. Dwukrotny zdobywca Oscara, Denzel Washington, czyli tytułowy Eli, od czasu "Kandydata" prezentuje równy i niezły poziom (no, może poza "Metrem strachu"), ale widziałem już lepsze jego kreacje. Mila Kunis, znana dotąd głównie z komedii i cienkiego jak barszcz "Maxa Payne'a", całkiem fajnie ogrywa rolę Solary, choć tak naprawdę jej postać jest raczej bezbarwna. Znacznie lepiej wypadł Ray Stevenson, w roli Redridge'a, prawej ręki gangstera Carnegiego, którego powierzono Gary'emu Oldmanowi. Biedny Anglik, któremu pierwszy raz od dłuższego czasu dano zagrać pozytywną postać w najnowszych "Batmanach", po raz kolejny wcielił się w złoczyńcę i jak zwykle zrobił to brawurowo. Nie zdziwię się, jeśli zgarnie za tę kreację kilka nagród.

Technicznie film stoi na wysokim poziomie. Zdjęcia utrzymano w jednej, "przykurzonej" tonacji, niemal żywcem wyjętej z... najnowszego "Fallouta". Nie mam pewności, czy przyrównywanie czegokolwiek do dzieła (ekhm!) Bethesdy i czerpanie z tego jest mocnym punktem, ale przez to obraz braci Hughes ma dość specyficzny, ale fajny klimacik. Świetnie wygląda sekwencja akcji w domu Marthy i George'a. Scenografia wydała mi się uboga (choć czego spodziewać się pustkowiu, w ostatnim "Terminatorze" jednak krajobrazy jakoś bardziej mnie ujęły), lecz miasteczko Carnegiego jest bardzo ładne. Efekty specjalne... jest ich stosunkowo niewiele, ale trzymają poziom. Bardzo dobra jest też muzyka, jedna z najlepszych w filmie w klimatach postapo od czasów "Wzgórza mają oczy". Sceny walki, wydawałoby się natchnionego i prawie wszechmocnego Eli, przypominają nieco pojedynki "jeden przeciw wszystkim" z "Equilibrium". Szacunek dla Denzela, że mnie korzystał z dublerów podczas ich kręcenia.

To, czego nie można zarzucić braciom Hughes, to niekiepskie przedstawienie życia w świecie po wojnie. Całkowita degeneracja społeczeństwa, okrucieństwo, niewolnictwo, a nawet kanibalizm – tego wszystkiego dotyka "Księga ocalenia". Wraca handel wymienny (sceny grabieży łupów z martwych ciał są wręcz żywcem wyjęte z FO), woda staje się najcenniejszym dobrem. Mój ukłon za tę stronę filmu.

Niestety, wad jest więcej. Po niezłym, intrygującym początku po jakimś czasie z ekranu wieje niesiona pustynnym wiatrem nuda. Spodziewałem się raczej thrillera z domieszką akcji, a wyszedł tani dramat z masą niedomówień, nieudolnie próbujący wpadać w egzystencjalizm. Duchowa przemiana bohatera wydaje się nadęta i bezsensowna, a znajomość całej Biblii nieprawdopodobna (a może raczej nieprawdopodobnie śmieszna). iPod, który przeżył wojnę i końcowe sceny filmu dopełniają całości obrazu bardzo mocno przeciętnego.

Film mnie nie zachwycił. Mimo kilku smaczków w postaci epizodów z Tomem Waitsem i Michaelem Gambonem, znakomitą (podkreślam to po raz wtóry) kreacją Oldmana i ogólnym klimatem, obraz braci Hughes ani ziębi, ani parzy. Obejrzeć można i... tyle.

Moja ocena: 4/10.


jeśli Wam się podoba, to w załączeniu jest tekst w .doc i zdjęcie, akurat do wrzucenia  ;D
Tytuł: Odp: The Book of Eli / Księga ocalenia
Wiadomość wysłana przez: Aq w 04 Marca 2010, 22:42:27
To nie jest kolejna recenzja, jedynie spostrzeżenia na temat filmu i o filmie.

Księga ocalenia hmm … zacznę może od tego, na co w filmach zwracam bardzo dużą uwagę … od muzyki. Zaraz po rozpoczęciu się seansu dało się słyszeć, tą właśnie muzykę, no może zaraz po pierwszej scenie. Od razu powiem, że będę tu mówił tylko o mojej ocenie, nie sugerując się zdaniem innych i będzie to tylko moje zdanie, z którym inni mogą się zgadzać lub nie. Muzyka, która tworzy jak zwykle część całej produkcji w tym filmie osobiście dla mnie nie pasowała do obrazu przed moimi oczami. Świat, w który wystartowaliśmy po rozpoczęciu filmu, jest światem, smutnym, bezbarwnym i okrutnym, bardzo pesymistycznym jednak ścieżka dźwiękowa w żaden sposób nie wyrażała tego, co pokazywały obrazy. Nie budowała napięcia i nie przygnębiała a raczej stwarzała pozory, że wszystko to, co widzimy to kolejna zawadiacka przygoda, na którą porwał się główny bohater. Nie, nie była ona sama w sobie zła a jedynie nie pasowała do tego całego klimatu.

Sam świat, który przyszło mi oglądać stał na wysokim poziomie, jeśli w ogóle można powiedzieć o jakimś poziomie, mówiąc o świecie zniszczonym, brudnym i katastroficznym. Jednak całe to tło było naprawdę cholernie przekonujące, popękane ulice, wraki, pustkowia, walający się gruz, kratery, piach i ta niekończąca się wszechobecna pustka a także piękne ujęcia nieba i palącego słońca nasycały mnie jak długa kreska kokainy wciągana przez wygłodniałego ćpuna.

Cała przygoda, na którą spoglądałem była jak szybki sprint na setkę, bardzo prosta od punktu A do D. Nie było w niej nic żadnych punktów B i C, jedynie prosta historia, z bardzo słabo nakreślonymi wątkami pobocznymi, które niewątpliwie mają wpływ na to by filmy nazywać kultowymi. Przez to jak dla mnie ta opowieść będzie tylko o pewnym facecie, który podążając za głosem swojej wiary do pewnego miejsca niesie ze sobą pewną księgę a także o drugim facecie, który za wszelką cenę chce tą księgę zabrać temu pierwszemu. Nic więcej, żadnego Ohh i Ehh.

Czytając wasze spostrzeżenia odnośnie głównych bohaterów Washingtona i Oldmana, muszę się przyznać, że ich gra mnie nie powaliła, jak co poniektórych. Denzela widziałem w kilku dramatycznych rolach „Karmazynowy przypływ”, „Dzień próby”, „Człowiek w ogniu” i tam naprawdę zagrał wspaniale a tu, pokusiłbym się o stwierdzenie, że odwalił tą rolę albo, że bohater, którego grał miał kij od szczotki zamiast kręgosłupa. Oldman był, jednak krzykami ponownie świata nie zwojuje a to, co pokazał było jedynie słabą kopią jego wyśmienitej kreacji Normana Stansfield’a w „Leonie zawodowcu”. No i może też na to wpłyną, ten właśnie brak odpowiedniej muzyki, która by potęgowała tą ich grę, ale niestety i jej w momentach dramatycznych zabrakło. Reszta bohaterów drugoplanowych rozmyła się gdzieś z boku.

Co do walk zgadzam się ze wszystkimi przedmówcami, były dobre, ale mało, pewnie dlatego, że autorzy filmu chcieli przemycić w nim głębszą myśl, ale wyszedł z tego wszystkiego ni to dramat ni to film akcji.

Patrząc na ten świat pogrążony w chaosie, miałem wrażenie, że jednak tym wszystkim ludziom osadzonym w tej ponurej postnuklearnej rzeczywistości nic nie brakuje. Nie było tam konających z głodu i pragnienia ludzi, wynędzniałych stosów zwłok pożartych przez choroby, nawet ten cały pseudo kanibalizm był tylko malutką łezką na policzku. Główny bohater rozsmarowujący każdą cząstkę zdobytego pokarmu w swoje błyszczące ząbki nawet w geście „pomocy bliźniemu” podzielił się z milutka myszką. I gdzie tu ta walka o przeżycie.

O dziwnych scenach już nie będę wspominał, bo nie jestem hieną pastwiąca się nad każdym błędem, ale gdzieś czytałem, że istnieje taka możliwość, że nasz czarnoskóry wędrowiec był niewidomy … nie możliwe.

Księga ocalenia jest niewątpliwie filmem, który w pewien sposób przybliża nam wizje świata po rozbłyskach, na pewno każdy szanujący się fan tego typu rzeczywistości powinien, chociaż raz go zobaczyć, aby przynajmniej wyrobić sobie o nim zdanie i aby mógł zobaczyć to, co ja, te piękne ujęcia pustki.