Tekst dedykowany takiej jednej, zadziornej damie. Z pewnością
się domyśli... Szatan jeden! - autor
^^^
Oddział "Upadłych Aniołów" leniwie wkroczył do bunkra Kappa.
Po ostatniej nieudanej akcji omal nie wylądowali w obozie pracy. Żołdaki
znaleźli pokój odpraw i stanęli na baczność przed generałem rządzącym w
tym, jak to mawiali stali bywalcy, burdelu. Trzech rosłych facetów i jedna białogłowa.
Wszyscy oddali honory dowódcy Johansenowi i oczekiwali na rozkazy:
- No nareszcie - warknął generał - Już myślałem, że zesłali was na
roboty.
- Eeeeeeee - przerwał szef oddziału, Lukas - A jaki tam z nas pożytek.
- Z tego, co słyszałem o waszym ostatnim zadaniu stwierdzam, że z was w ogóle
nie ma pożytku. Dobra, gadu gadu kij do zadu. Mamy... to znaczy wy macie...
robotę do wykonania.
- Czekamy na detale.
Generał wręczył Lukasowi holodysk z mapą obszaru i nie czekając, aż drużyna
załaduje dane do Pip-Boyów rozpoczął przemowę:
- Wasz cel to główna siedziba Władców Zwierząt. Sami w sobie nie są
wielkim
zagrożeniem... Starszyznę bardziej interesuje sposób, w jaki kontrolują
Szpony Śmierci oraz to, kto rządzi tą zgrają wymoczków. I to są główne
cele waszej misji - odnaleźć bossa i posłać go do piachu oraz odkryć i
ewentualnie przejąć cokolwiek, co zmusza Szpony do uległości. Resztę danych
macie na holodysku. Z przydziału dostajecie starego Hummera. To wszystko.
Wykonać!
Drużyna złożona z czterech osób ruszyła do garażu. Po drodze wymieniali
uwagi o
misji.
- Tym razem musimy dać z siebie wszystko - mówił Lucas, specjalista od ciężkiego
sprzętu - To nasza ostatnia szansa.
- To będzie łatwe, jak zabranie dziecku Nuka Coli - wtrącił Rozpieprzacz ,
pełniący
funkcję grenadiera i sapera w oddziale - Mówię wam... po prostu trzeba zmieść
siedzibę tych przygłupów z powierzchni ziemi.
- Tak jak ostatnim razem - syknęła Jo Ann, niezrównany kierowca i snajper
Mieliśmy tylko zdobyć przedmiot, a ty rozwaliłeś go razem z całym
magazynem.
- Palec mi drgnął.
- To może nie powinieneś trzymać go na spuście granatnika - podsumował
milczący
dotychczas szturmowiec zwany Cieniem.
- Dobra - rzucił Lukas - Strategię obmyślimy po drodze... o ku**a...
Oddział dotarł do przydzielonego im pojazdu. No dobrze, nazwijmy to umownie
POJAZDEM. Stary, zdezelowany Hummer wyglądał, jakby miał się zaraz rozlecieć.
- W mordę szczura - wyjąkała zaskoczona Jo Ann - Ja mam prowadzić tę trumnę?!
W życiu.
- Kurde mol, Jo... zobacz czy da się tym przejechać kilka kilometrów, resztę
i tak
przejdziemy piechotą, żeby ominąć patrole Władców...
- No dobrze. Przegląd zajmie mi z pół godzinki...
- A jak ja ci pomogę? - zaoferował się Rozpieprzacz.
Kobieta spojrzała na kolegę spluwającego na ziemię i drapiącego się po...
hmm... nieważne. W każdym bądź razie drapiącego się i odpowiedziała:
- Dwie godziny...
Rozpieprzaczowi zrzedła mina, za to jego koledzy mieli niezły ubaw. Po jakimś
czasie drużyna przemierzała pustkowia w chwiejącym się (uszkodzone resory)
pojeździe. Rozpieprzacz zajął się rozwiązywaniem starej krzyżówki (to właściwie
była tylko jedna strona). Siedzący obok kierowcy Cień powiedział:
- Rzuciłbyś jakieś hasło, bo mi się nudzi.
- Co? Spoko... część ciała kobiety na pięć liter...
- Jakieś szczegóły?
- Pierwsza litera P, ostatnia A.
- Eee. Pięta...
- Ku**a... ma ktoś gumkę?
- Ty zbokolu pier*****y! - ryknęła Jo - Już ja wiem, co żeś tam wpisał!!!
Męska,
szowinistyczna świnia, tylko jedno ci w głowie.
- A co?
- ...
- Wysiadka chłopcy i dziewczęta - wtrącił Lukas - Teraz zmieniamy taktykę
na
skradanie się.
Po kilkunastu minutach Cień zapytał:
- Coś mnie zastanawia... To, że mamy rozwalić dowódcę Władców mi nie
przeszkadza, ale co zrobimy, jeżeli za kontrolę nad Szponami odpowiedzialny
jest jakiś kolosalny sprzęt. Celem misji jest zdobycie czegoś takiego, a
przecież nie przytachamy tego do bunkra.
- Ma rację - powiedziała Jo Ann.
- Wiem - rzucił krótko Lukas.
- Ale problemy robicie... - wtrącił Rozpieprzacz - Maszynę rozwalimy w drobny
mak,
a w bunkrze zeznamy wszyscy, że to szef Władców kontrolował Szpony, a tego
mieliśmy zabić i tyle...
- Po raz pierwszy w życiu powiedziałeś coś sensownego.
- Dziękuję kwiatuszku - rzucił Rozpieprzacz uchylając się przed ciosem koleżanki.
- Wy to macie naje**ne - podsumował Cień.
Niedługo potem oddział "Upadłych Aniołów" dostrzegł pierwsze
patrole Władców
Zwierząt w towarzystwie os, karaluchów i innego stworzenia. Według planu
takie grupy zwiadowcze miały być omijane, ale wystąpiły nieprzewidziane
wypadki. W postaci nagłego ataku dwóch Radskorpionów ściślej mówiąc. Ciężko
jest ogłuszyć zwierzę z mocnym pancerzem uzbrojone w dodatku w potężne
szczypce i ogon z żądłem. Cień szybko wymierzył z Beretty 470 Silverhawk i
wypalił z dwóch luf na raz. Atak był zabójczo skuteczny, ale hałas przyciągnął
wszystkie okoliczne patrole. No i zrobiło się niewąsko... Jo Ann ułożyła
się między kilkoma sporymi głazami i zaatakowała biegnących w oddali Władców
ze swojej snajperki, Lukas rozpędził swojego "Oprawcę" i położył
trupem sporą grupę, Cień i Rozpieprzacz ostrzeliwali najbliżej stojących
przeciwników.
- Eee tam! - Rozpieprzacz starał się przekrzyczeć terkot broni - Tak to sobie
możemy strzelać i ze dwa dni, a ja nie mam na to ani ochoty, ani czasu.
Po tych słowach żołnierz Bractwa postanowił wyjaśnić przeciwnikom,
dlaczego otrzymał takie przezwisko. Wyjął swój granatnik i wymierzył w
chowającą się za workami z piaskiem drużynę. Pocisk poleciał po łuku
omijając barykadę i eksplodował prosto przy leżących na ziemi Władcach
Zwierząt. Wybuch wyrzucił w powietrze rozerwane ciała na ładnych parę metrów.
- Szach i mat - podsumował z dumą w głosie Rozpieprzacz.
- Nie cieszcie się przedwcześnie. Jeszcze nie zbliżyliśmy się do
podziemnego
wejścia - powiedział Lukas.
- Włazimy przez cmentarz czy tymi drugimi schodami? - zapytała Jo Ann
przeładowując broń.
- Idziemy na cmentarz, drugie wejście otacza za dużo radioaktywnych kałuż.
Oddział ruszył po cichu w kierunku ruin. Na cmentarzu znajdowały się dwa wejścia,
wszystkie obstawione. Znowu rozegrała się mała bitwa, choć tym razem miała
nieco inny przebieg. "Upadłe Anioły" miały przeczesać podziemia,
tymczasem przeciwników przybywało już na powierzchni. Istniało ryzyko utraty
zbyt dużej ilości amunicji. Lukas wydał odpowiednie rozkazy i od tej pory żołnierze
Bractwa musieli oszczędnie dysponować amunicją. Cień czekał z oddaniem
strzału, aż zza murka wychyliło się dwóch Władców stojących w sąsiedztwie,
dopiero wtedy kładł ich ze śrutówy. Jo Ann postrzeliła jednego z mężczyzn,
który chciał rzucić w nią wybuchającymi żukami. Zraniony w kolano nieszczęśnik
upuścił je zabijając siebie i znajdujące się obok niego wielkie karaluchy.
Rozpieprzacz i Lukas uzbrojeni w Desert Eagle kasowali strzałami w głowę co
odważniejsze jednostki, które zdecydowały się na szturm. Gdy linia obrony Władców
została zredukowana do uzbrojonych w pałki i dzidy ludzi, do akcji po raz
kolejny wkroczył Rozpieprzacz. Władcy nie mogli atakować z dużego dystansu,
więc drużyną rzucili się na intruzów z okrzykami "Zaj**ię cię"
lub "Zdobędę wielką chwałę".
Lukas, Cień i Jo Ann grali przerażonych żołnierzy a ukryty Rozpieprzacz puścił
po ziemi granat rozpryskowy. Władcy zatrzymali się na chwile, gdy spostrzegli
niewielki przedmiot toczący się w ich kierunku. "Upadłe Anioły" dały
nura za skały. Nastąpił wybuch, który nafaszerował Władców Zwierząt tysiącami
małych odłamków. Obszar zdobyty. Oddział Bractwa przeszukał trupy wzbogacając
się o kilka fajnych spluw na sprzedaż oraz pokaźną liczbą
"pestek" do tychże.
Jedno z wejść do podziemi okazało się ślepym zaułkiem, w którym małe
karaluchy zżerały martwego Ghoula. Żołnierze załatwili je po cichu przy
pomocy kopnięć. Pancerze małych mutantów nie były dostateczną ochroną
przed okutymi wojskowymi butami. Przy zwłokach leżało parę stimpaków.
Drugie wejście było jak najbardziej prawdziwe. Oczom żołnierzy ukazały się
rozległe korytarza ciągnące się pod ziemią spory kawałek. Niestety, nie było
czasu na podziwianie architektury, gdyż oddział został zaatakowany zanim do
końca zszedł po schodach. Pomysłowość i skuteczność Władców Zwierząt
była co najmniej żałosna. Szturm z pieśnią na ustach i tanimi tekstami typu
"Moja magia czyni mnie niezwyciężonym" był natychmiastowo
przerywany przez serie z broni automatycznej. Po opanowaniu pierwszych
pomieszczeń Cień zaczął przeszukiwać zwłoki i natrafił na coś ciekawego.
- Proszę, proszę... Kto by pomyślał?
- Co jest? - zapytał Lukas. Cień pokazał mu imponująco wyglądającą srebrną
broń.
- Neostad. Porządny sprzęt. Mogli z niego zrobić niezły użytek.
- To teraz ty go zrób.
- Ma się rozumieć - odparł Cień. Załadował swoją Berettę dwoma loftkami
i umieścił
w kaburze na plecach. Zdobytą strzelbę nabił śrutówkami i dumnie ruszył
oczyszczać kolejne połacie terenu.
Nagle zza rogu wyskoczył mały Szpon wydając z siebie dziwaczne warczenie.
Jego rajd powstrzymała na chwilę Jo Ann strzelając mu w głowę ze snajperki.
Lekko ranny potwór zatrzymał się zaskoczony atakiem i nieco zdezorientowany bólem
w czaszce. Cień korzystając z sytuacji poczęstował bestię serią ze swojego
nowego nabytku. Szpon skończył jako worek ze śrutem, a oddział ruszył
dalej. I tu znowu niemiła niespodzianka. Kula wbiła się w ziemię tuż przy głowie
czołgającego się Lukasa.
- Pier****ny snajper! - ryknął dowódca "Upadłych Aniołów". -
Cofnąć się.
- Ku**a!
- I co teraz? Ma lepszą pozycję do strzału niż Jo Ann?
- Ostatecznie bym zaryzykowała, ale tam może być ich więcej.
- To co robimy?
- Ja to załatwię - powiedział Rozpieprzacz.
- Masz jakiś pomysł?
- Nawet kilka - odparł mężczyzna pokazując towarzyszom dwa odbezpieczone
granaty kwasowe.
- Też mi bohater... - rzuciła Jo Ann.
- Cicho, kwiatuszku. Patrz i podziwiaj fachowca w akcji.
- Ochu*ałeś? Możesz nas też zranić!
- Spoko... - skwitował Rozpieprzacz i podczołgał się trochę do przodu.
Faktycznie, sytuacja wyglądała nienajlepiej. Ciasny korytarz, wystająca ściana,
za którą siedział snajper. Nie było możliwości użycia granatu w takich
warunkach nie raniąc siebie przy okazji. Rozpieprzacz przykucnął, wziął
zamach i... rzucił granaty w ścianę prostopadłą do gniazda snajpera.
"Kwasowe cytrynki" odbiły się rykoszetem. Ukryty mężczyzna krzyknął
widząc leżące dokładnie pod jego nogami granaty. Ściana, która zapewniała
ochronę snajperowi teraz przestała mu służyć, za to doskonale chroniła
przed kwasem "Upadłe Anioły". Stłumiona eksplozja uwolniła żrącą
substancję. Rozpryskana ciecz trawiła mężczyznę i okoliczne ściany
wytwarzając opary. Zadowolony z siebie Rozpieprzacz już miał się uśmiechnąć,
gdy nagle z chmur kwasu wyskoczyło kilku zranionych Władców Zwierząt z kałachami.
Żołnierz Bractwa nie był przygotowany na odparcie tak szybkiego ataku, ale na
szczęście z pomocą przyszedł mu Lukas. Dowódca pojawił się nagle obok
swojego kolegi i uruchomił "Oprawcę". Stado pocisków rozszarpało
dzikusów rozrzucając ich resztki na ściany.
- Dzięki, szefie...
- Nie ma sprawy. Oddział, ruszamy dalej.
Żołnierze Bractwa postanowili się nie rozdzielać mimo tego, iż w głąb
podziemi prowadził jeszcze drugi korytarz. Grupą dotarli do sporej komnaty, w
której znajdowała się bardzo liczna kohorta przeciwników. Duże i małe
Szpony Śmierci, osy, plujące toksynami karaluchy, ludzie z granatami i inną
zabójczą bronią oraz dziwna istota, zwąca siebie Imperatorem. Syczącym głosem
rozkazała zaatakować intruzów.
Jak z podziemi tuż obok "Upadłych Aniołów" pojawiło się jeszcze
kilka małych Szponów i Władca Zwierząt uzbrojony w Rozpruwacza. Ten nagły
atak zaskoczył nawet tak doświadczonych żołnierzy. To mogło się źle skończyć,
ale Cień wykazał się niezłym refleksem. Sięgnął po dwururkę spoczywającą
w kaburze i potraktował napastników solidnym, podwójnym wystrzałem. Potężny
atak odrzucił Szpony i człowieka jak kupę starych szmat. Lukas nie czekając
na dalszy rozwój wypadków rozwalił zbliżające się dwa duże Szpony z
niezawodnego "Oprawcy", ratując tym samym drużynę przed zabójczymi
ciosami bestii. Tymczasem Jo Ann kilkukrotnie przywaliła ze snajperki w głowę
"Imperatora". Atak okazał się skuteczny, dowódca Władców padł...
Walkę zakończył pojedynczy wystrzał z Neostad'a, który dosłownie zmielił
nadlatujące osy na proszek. Cisza. Walka zakończyła się. "Upadłe Anioły"
zbliżyły się do tronu Imperatora oczekując zasadzki. Na próżno. Sam
Imperator nie miał przy sobie nic interesującego, żadnego urządzenia. Jo Ann
dostrzegła skrzynię schowaną za tronem. Lukas otworzył ją "z
kopa" oczekując, że tam spoczywa sprzęt odpowiedzialny za ujarzmienie
Szponów Śmierci. Wewnątrz znalazł jedynie furę blaszek.
- Może to imperator kontrolował Szpony? - zasugerował Cień.
- Może tak, a może nie... - rzucił Lukas - Jeżeli teraz przerwiemy misję, a
jakiś inny
oddział odkryje tu to urządzenie, to już po nas...
- Eeee... chłopaki... - powiedziała zaskoczona Jo Ann - Widzicie to, co ja?
Trzech facetów podbiegło do koleżanki stojącej przy schodach prowadzących w
lewo. Nad nimi znajdowała się kolejna spora komnata, wewnątrz której
znajdowała się wielgaśna klatka pilnowana przez kilku żłobów, którzy
najwyraźniej nie mieli pojęcia o rzezi, którą urządzili żołnierze Bractwa
w sąsiednim pomieszczeniu. Wewnątrz siedział wielki Szpon Śmierci.
- Zaj**ać ich! - ryknął Lukas. Oddział otworzył ogień kładąc wszystkich
strażników
trupem zanim ci zdążyli zareagować. "Upadłe Anioły" zbliżyły się
do klatki. Jak się okazało była ona więzieniem dla Matki stada Szponów.
Trzymana przez Władców Zwierząt w niewoli była powodem, dla którego jej
potomstwo sprzymierzyło się z tymi degeneratami. Tak przynajmniej wynikało z
jej opowieści. Na zakończenie bestia poprosiła o uwolnienie jej. Zaoferowała
też pomoc w eliminacji Władców Zwierząt i ich Imperatora. Klucz do klatki
znajdował się przy jednym z zabitych strażników. Teraz wystarczyło tylko
podjąć decyzję... Rozpieprzacz odciągnął Lukasa na bok i zapytał szeptem:
- Szefie... chyba nie łykasz tej bajki? Nie ufam tej bestii, pewnie rzuci się
na nas
zaraz po uwolnieniu z klatki...
- Władcy uwięzili ją, pewnie pała żądzą zemsty. Sam słyszałeś - chce
zabić
Imperatora...
- No i co z tego? Nim i większością jego armii sami zdążyliśmy się zająć.
To
gówniana wymiana...
- Masz trochę racji, ale pamiętaj o naszym zadaniu - zwracając jej wolność
pozbawimy władców kontroli nad Szponami. O to chodziło, nie?
- Zabijając ją też pozbawimy ich tej całej "kontroli". Decyduj...
- Wypuścimy ją... ale z bronią gotową do strzału. Mój "Oprawca"
już nie takie bestie
powstrzymywał...
- Twój pogrzeb...
Żołnierze Bractwa otworzyli klatkę. Bestia ruszyła w kierunku komnaty
Imperatora a potem, nieco zawiedziona pobiegła dalej. "Upadłe Anioły"
ruszyły z powrotem do wyjścia, tym razem inną częścią tuneli. Po drodze
nadziali się na niewielki opór, ale łatwo dali sobie z nim radę. Bardziej
zaskoczył ich fakt, że trafili w pobliże cel, w których więziono cywili.
Jak na porządnych ludzi przystało postanowili ich uwolnić. Cień po
mistrzowsku zajął się zamkami w drzwiach. Oddział Lukasa eskortował ludzi
na powierzchnię rozprawiając się przy okazji z przerażonymi niedobitkami Władców
Zwierząt. Ocaleni ludzie podziękowali za ratunek i uciekli na pustkowia.
Zadowolona z siebie drużyna "Upadłych Aniołów" wracała do
pozostawionego na pustyni Hummera. Przeszli kilkanaście metrów, gdy:
- Wiecie co? - zapytał Rozpieprzacz i nie czekając na odpowiedź sam jej
udzielił -
To już kolejna niełatwa misja, a znowu nikt z nas nie zginął...
- Coś to z takim, ku**a, wyrzutem w głosie powiedział? - zdziwiła się Jo
Ann.
- Refleksje... refleksje... - odparł z szyderczym uśmieszkiem grenadier.
- Mam sugestię - wtrącił Cień - Może dalszą część drogi przejdziemy bez
słowa?
I uszli tak kilka kroków, gdy nagle Rozpieprzacz zapytał:
- Znaczy się... od teraz?
Reszta oddziału, jakby na komendę, westchnęła równocześnie (coś w stylu
"O Jezuuu...") po czym każdy kolejno "sprzedał blaszkę" w
głowę niekumatemu towarzyszowi.