O N E  D A Y  O N  T H E  D E S E R T 
 
Opowieść SPIS TREŚCI  
 
   

 Jacob obudził się słysząc dzwonek alarmowy, który rozbrzmiewał w całym schronie. Wstał szybko wbił się w swój niebieski kombinezon i szybko wyszedł ze swojego pokoju. Na korytarzu uwijały się tłumy mieszkańców równie rozkojarzonych co o. Nikt nie wiedział co się dzieje - skąd ten alarm. Nagle do Jacoba podbiegł wyskoki, dosyć dobrze zbudowany mężczyzna i krzyknął "do broni-atakują !" .Chwilę później Jacoba poznał wysokiego typa, był to Liam szef ochrony oraz służb porządkowych. Jacob pobiegł do składu broni, wziął do ręki Desert Eagla i pobiegł do windy. Zjechał na dół, otworzył drzwi, nagle dostał czymś twardym w głowę, po czym stracił przytomność.
 Kiedy otworzył oczy, poczuł obrzydliwy smród - nigdy takiego nie czuł. Coś pochyliło się nad nim i przemówiło po angielsku chrypliwym basem "który twój schron ? " I nagle Jacob przypomniał sobie, że mama opowiadała mu o zielonych potworach, które czaiły się w szafkach i pod łóżkami i okropnie cuchnęły . Jacob odpowiedział że nie ma pojęcia o czym on mówi. Istota krzyknęła coś do innych mu podobnych, a brzmiało to tak jak : "przygotujcie kadź". Jacob rozejrzał się dookoła. Nigdy nie widział tak dziwnych urządzeń, takiego miejsca oraz tak obrzydliwych stworzeń. Po pewnym czasie dwie postacie podeszły do niego zaczęły owijać go bandażem. Gdy skończyły, zawiesiły go na haku. Nagle włączył się alarm - z głośników rozbrzmiewał komunikat : "Uwaga intruz, uwaga intruz" . Wszystkie istoty wybiegły w pośpiechu w stronę drzwi. Jacob w tym czasie zaczął rozrywać bandaż - "udało się pomyślał". Wybiegł na korytarz , zobaczył drzwi windy i podbiegł do nich. Wrota otworzyły się ...

 Anna szukała wody na pustyni już drugi dzień, ciągle kierując się w stronę wschodniego wybrzeża. Po żmudnych poszukiwaniach ujrzała zielony krzak wśród żółtych piasków pustyni - zaczęła kopać, po pewnym czasie dobrała się do źródła wody, wyciągnęła z plecaka licznik Geigera i sprawdziła napromieniowanie. Było w normie "Bogu dzięki" - pomyślała. Słońce skłaniało się już ku horyzontowi, Anna znalazła kanion, który miała nadzieję, że uchroni ją od wiatru. Słońce wstało bardzo leniwie, Anna przeciągnęła się lecz w tym samym momencie jej uszu dobiegł dźwięk klekotania. Obróciła się gwałtownym ruchem. Włożyła rękę do plecaka i wyciągnęła Shotguna, poczym strzeliła prościutko w korpus Radskoripiona który szykował się do ataku. Ołów rozerwał pancerz, tak że pozostały tylko odnóża.
  Anna otworzyła bębenek i zobaczyła w nim tylko dwa pociski. - "Dwie szansy na przeżycie pomyślała"- lecz po chwili usłyszała chrzęst piasku. Zobaczyła postać, która czołgała się do niej. Dosyć ostrożnym krokiem podeszła do osobnika trzymając palec na spuście. Zobaczyła mężczyznę w niebiesko-żółtym kombinezonie z literą "V" na plecach. Leżący podniósł głowę i powiedział cichym chrapliwym głosem "Wody !" Anna zobaczyła, że człowiek ten jest lub był mieszkańcem schronu, lecz zastanawiała się, dlaczego zamiast liczby na plecach ma literę. Anna oddała mu resztki swojej wody, odczekała także kilka godzin, aż biedak odzyska świadomość.
  Minęło trochę czasu nim człowiek, którego uratowała odzyskał przytomność. Anna zapytała jak ma na imię i dlaczego na jego kostiumie widnieje literka "V", a nie liczba oraz gdzie leży jego schron ? Osobnik odpowiedział, że nazywa się Jacob oraz, że wszyscy w jego domu maja taki sam znak na plecach. Lecz na pytanie co do schronu nie odpowiedział nic. Anna nie wiedziała co o tym myśleć, powiedziała do Jacoba "odpoczniemy jeszcze trochę i wyruszymy na wschód" Mężczyzna wydawał się być zdziwiony tym stanowczym tonem lecz ona nie zwróciła na to szczególnej uwagi. Minęły jeszcze dwie godziny. Anna z Jacobem wyruszyli na wschód. Jacko zapytał jej dlaczego ten "dom": jest taki duży, i gdzie są jego krańce ? "Majaczy jeszcze" pomyślała, może dać mu jeszcze trochę wody". Wtedy z jego ust padło pytanie "Co to jest schron?"
 Annę zatkało. Jacob opowiedział swoją historię i jak wyglądało jego życie do tej pory. Doszła do wniosku ze on i jego towarzysze byli królikami doświadczalnymi. Powiedziała mu że 'dom" jak on to nazywa, nie jest ograniczony szarymi ścianami schronu. Uświadomiła mu ze świat jest wielki, oraz dlaczego został on zamknięty we wnętrzu ziemi. Anna nie miała niestety pojęcia do czego miałby komuś posłużyć tak dziwny, a zarazem okrutny eksperyment. Jacob stał się jakiś ponury, słychać było zmieszanie w jego glosie, "przez te kilka dni dowiedziałem się o świecie więcej niż przez cale swoje życie" - pomyślał.
 Szli już razem kilka dni rozmawiając o otaczającym ich świecie. Anna otworzyła mu oczy na wszystko, co było dla niego do tej pory niedostępne. Opowiedziała mu o wojnie, o tym jak jej miasto - jedne z tych, które nie doświadczyło ataku jądrowego zostało zniszczone przez Supermutanty.
 Zbliżał się wieczór Jacob zobaczył z daleka grupę uzbrojonych po zęby ludzi, Anna powiedziała mu że są to członkowie Bractwa Stali, i że mogliby im pomóc. Tak wiec poszli w ich stronę. Gdy zbliżyli się do uzbrojonej grupy mężczyzn jeden krzyknął do nich -"czego tu szukacie ?". Wtedy Anna odezwała się : "jesteśmy uciekinierami z Toronto i chcielibyśmy pohandlować" Mężczyzna w stalowej zbroi zastanowił się chwilę i rzekł do innego cos co brzmiało jak pytanie "Co z nimi robimy ?" Anna nie usłyszała odpowiedzi. Koleś w stalowym pancerzu podszedł do niej i spytał : "Co macie ?". Anna wyciągnęła z plecaka torbę kapsli i podała ja kolesiowi w zbroi. Rzekła stanowczym tonem : "Za to chcemy 3 manierki z woda, 32 naboje do Shotguna, i dwie butelki Rotguta oraz Nuka-Coli. Facet przeliczył kapsle uśmiechnął się głupio i wyciągnął z inwentarza to czego żądała Anna. Na koniec spotkania sierżant Greene jak mówili do niego pozostali powiedział "Bractwo potrzebuje nowych rekrutów, jeżeli chcecie wiedzieć to nasza siedziba znajduje się 2 dni drogi na zachód, miło by było was widzieć w naszych szeregach a teraz żegnajcie" Jacob przez całą rozmowę milczał, nasłuchiwał w jaki sposób Anna rozmawiała z nieznajomymi. Zaciekawiła go także zbroja która nosił Greene "lśniąca, stalowa, bezpieczna" pomyślał.
 Księżyc już widniał na niebie Jacob zapytał w końcu Annę o cel jej podroży, ona odpowiedziała z błyskiem w oku, że chce znaleźć winnych rzezi w jej ukochanym mieście. Jacob poprosił ja aby opowiedziała o swoim domu -o Toronto. "Toronto to miasto w którym się urodziłam. Była to jedna z niewielu metropolii niezniszczonych przez bombardowania. Po wojnie Toronto stało się stolicą całej Ameryki północnej. Sprawna komunikacja, drogi, całe choć nieco rozpadające się budynki, raj na ziemi można rzec - dopóki nie atak Supermutantów ... zamilkła. Jacob zapytał jak wyglądali ci Mutanci. Anna powiedziała prawie przez łzy "Wyobraź sobie wielkiego obrzydliwego zielonego śmierdziela. Już wiesz jak ?" Jacob pomyślał czy to możliwe, że ci co zaatakowali jego dom to te same monstra ?. Anna spojrzała mu w oczy , zobaczyła wtedy, że on jest równie zagubiony co ona, wtedy ich usta spotkały się. Światło ogniska odbijało się na ich sylwetkach w tą jasną księżycową noc. 

 Słonce wstało jak zwykle bardzo leniwie. Anna zauważyła, że Jacoba nie ma przy niej, zajżała do plecaka i zobaczyła, że nie ma dwóch manierek z wodą. "Co mu odpieprzyło, bez broni ,bez mapy ?" - pomyślała.
Jacob zobaczył z daleka mały budynek ogrodzony siatką. Przy wejściu widać było emblemat - Koła zębate i miecz.
 Przy drzwiach do budynku stało dwóch ludzi w stalowych zbrojach.. "To tu" pomyślał. Podszedł do jednego z ludzi, gdy nagle ten zapytał : "Co tutaj robisz ?" Słyszałem o chwale waszego bractwa i postanowiłem przystąpić do waszej wspanialej organizacji. Typ w zbroi pomyślał chwile i rzekł : "Nazywam się Cabot i strzegę ludzi wewnątrz, jeżeli chcesz wstąpić do naszego Bractwa musisz coś zrobić, lecz teraz poczekaj. Cabot wszedł do budynku nie było go kilkadziesiąt minut. Gdy wrócił zwrócił się do Jacoba : "Masz szczęście koleś zadanie z "dziury" zostało wykonane przez kogoś innego, najwyższy radny powiedział, że możesz wejść lecz czeka okres próbny. Tak w ogóle to zgłoś się do Taulusa po informacje jest na pierwszym piętrze we wschodnim skrzydle. Jacob wszedł do windy i zjechał na pierwsze piętro. Przywitały go dwie osoby przy wejściu na dole, po czym zapytały skąd pochodzi bo jego ubranie wygląda jak strój mieszkańca schronu, Jaco odpowiedział, że pochodzi z Toronto i uciekł przed inwazją. Osobnicy w zbrojach zdziwili się tylko i powiedzieli, że jeżeli szuka Taulusa to niech zaraz skręci w lewo, po czym zaczęli rozmawiać miedzy sobą.
 Jacob wszedł do pomieszczenia gdzie stało pełno rekrutów i następny osobnik w stalowej zbroi. Jacob zapytał go czy to on nazywa się Taulus , tamten odpowiedział ze "owszem" oraz "w czym mogę pomoc ?" Jacob przedstawił się i powiedział, że chce wstąpić do Bractwa i co musi zrobić żeby się sprawdzić. Taulus pomyślał chwilkę i zapytał "czy może masz jakieś zdolności ?" Jacob odpowiedział, że tak : "dobrze umiem się posługiwać komputerami i potrafię naprawiać rożne rzeczy", wtedy Taulus powiedział że poszedł do Vree może ona go podszkoli, a tak w ogóle to niech zwiedzi cały budynek. Jacob uśmiechnął się i ładnie pożegnał, po czym wyszedł z sali i skierował się w stronę windy. Jacob zjechał na trzecie piętro i skręcił w lewo, wszedł do pomieszczenia gdzie stało dwóch kolesi w stalowych zbrojach. Jeden powiedział do Jacoba : "nazywam się Paul jestem rycerzem i zajmuje się naprawa rożnych elementów - w czym mogę ci pomoc ?" Jacob zauważył że na stole znajduje się stalowa zbroja taka jak noszą tutaj prawie wszyscy. Powiedział wiec do rycerza "chciałbym dostać takie cacko" I wskazał na zbroje. Paul odpowiedział "aaaa " T-51b Powered Infarty Armor" mmmm. Rozumiem cię facet, nie ma sprawy, tylko musisz znaleźć pewna drobną część a zwie się ona "systolic motivator".Jak ja znajdziesz to daj mi znać - zobaczymy co da się zrobić" Jacob nie wiedział co powiedzieć. Podziękował i wyleciał z pokoju jak z procy.
 Po chwili zatrzymał się i pomyślał" skąd ja kurcze wezmę taka część ?" po czym nieświadomie wszedł do windy i wjechał na pierwsze piętro. Jakimś dziwnym trafem jego uwagę przykuły pewne drzwi - niby nie różniące się od pozostałych ,a jednak Jacob miał niesamowitą chęć przekroczyć ich próg. Wszedł do pokoju rozejrzał się dookoła i zobaczył wąsatego jegomościa, który rzekł do niego : "W czym mogę ci pomóc" Jaco odpowiedział : "Nazywam się Jacob i poszukuje pewnej części zwie się ona "systolic motivator" czy wiesz gdzie mógłbym znaleźć coś w tym stylu ?" Typ rzekł : "Nazywam się Rhombus. Jestem głowa Palladynów w Bractwie. U mnie raczej nie znajdziesz "czegoś w tym stylu ,"ale tak się jakoś składa, że jeden z techników zostawił jakąś część i to nawet tą ,o której mówisz". Jacob nie wiedział co powiedzieć lecz Rhombus odpowiedział : "Dostaniesz tą część jeżeli mi coś przyrzekniesz" Jaco popatrzył na niego ze zdziwieniem i pomyślał "co taka szycha jak on może chcieć ode mnie". Rhombus rzekł : "Jak wiesz Bractwo jest w tej chwili w trakcie wojny z mutantami (Wiem ??? pomyślał Jacob) jeden z naszych zwiadowców rozwalił bazę mutantów wysadzając ją w powietrze, lecz na pustyni ciągle roi się od ich patrolów. A teraz to o co mi chodzi. Synu musisz mi przyrzec że jeżeli Bractwo oraz ludzie wyjdą z tej wojny zwycięsko będziesz starał się za wszelka cenę "nawracać" mutanty aby ich brać stanęła po stronie człowieka !. "Przyrzekam" powiedział Jacob. " Dobrze, masz tu część ale idź już bo musze wypucować zbroje przed dzisiejsza zbiórką" - rzekł Rhombus. Jacob wyleciał z pokoju jak z procy prosto do pracowni Paula.
 Tymczasem mechanik Paul i jego pomocnik grzebali przy Power Armor, gdy zjawił się Jacob. Popatrzyli na niego, miał uśmiech na twarzy. Paul zapytał : "Masz tą część ?" Jacob wyciągnął urządzenie z plecaka i podał ją mechanikowi, Paul zapytał Jacoba " masz jakieś umiejętności " Jacob odpowiedział naprawiam rożne sprzęty itp. A co ?" Paul rzekł wtedy "Dobra jeżeli uda ci się złożyć tego Power-a dostaniesz gratis Brotherhood Armor wiesz to taka lepsza wersja Comabat armor a jeżeli nie oddajesz mi talon na bron idziesz na układ ?" Jacob zastanowił się chwile i odpowiedział "Dobra !" Minęło kilkanaście godzin zanim Jac złożył zbroje Paul bardzo się zdziwił myślał ze tylko ludzie znający się na technologii bractwa mogą poradzić sobie z tym sprzętem. "No cóż przegrałem" rzekł Paul do Jacoba lecz ten go nie słyszał ponieważ smacznie spal ... 

 Anna zobaczyła z dalekiej odległości wysokie ogrodzenie. Podeszła bliżej wcześniej zbadawszy teren. Na obszarze ogrodzonym siatką zobaczyła biały budynek z zasypanym wejściem. Na ziemi leżało pełno rozkładających się zwłok supermutantow, Anna pomyślała "he he niezła masakra ktoś tu nieźle pozamiatał szkoda ze nie ja " Rozejrzała się jeszcze, pozbierała trochę broni i innego sprzętu i skierowała się na południe w stronę Bractwa. Minelo kilka dni zanim dotarła do celu. Z daleka zobaczyła ze właśnie trafiła na walkę miedzy najeźdźcami a palladynami. Postanowiła się włączyć do walki, zaszła więc oddział najeźdźcy i strzeliła z Miniguna w zwarty kordon ludzi w skórzanych kurtkach , tym czasem palladyni zaatakowali lewe skrzydło wroga, tamci rozproszyli się, najeźdźcy nie mieli szans z ludźmi posiadającymi Power Armory i Gatling Laser-y , tak wiec szybko się wycofali.
 Anna po skończonej bitwie podeszła do jednego człowieka w stalowej zbroi, ten zdjął hełm z głowy i Anna przeżyła niemały szok osobnikiem do którego podeszła był Jacob. Jac wytłumaczył Annie dlaczego ja opuścił. Na przeprosiny dal jej Brotherhood Armor i przedstawił wszystkim ważniejszym ludziom w Bractwie. Gdy tak zwiedzali sobie budynek do Jacoba podbiegł goniec i powiedział ze generał Maxon chce się z nim widzieć. Jacob opuścił Annę i skierował się do pokoju Maxona. Generał rzekł do niego "Jacob mamy misje dla ciebie. Weźmiesz kilku z naszych ludzi i wybierzesz się do Vault 15. Jeden z naszych powiedział ze jest tam wejście zasypane kamieniami. Przydało by się sprawdzić co znajduje się za tym gruzem mamy cynk ze w tym pomieszczeniu znajdowały się komputery z ważnymi danymi. Wybierzesz się tam jutro, kadrę możesz wybrać sam - odmaszerować." Jacob pomyślał "W końcu gdzieś się wyrwę i to jeszcze do innego Domu tfu schronu ".
 Przygotowania trwały jeden dzień, Jacob wybrał trzech ludzi, jednego medyka, sapera, pomyślał także o Annie która niesamowicie była mu wdzięczna że zabiera ją na tak ważną akcję. Wedrowali przez pustynię kilka dni. Z dalekiej odległości zobaczyli wiatę. Podeszli bliżej, na ziemi leżał martwy korpus Radskorpiona. Anna przyjrzała mu się dobrze i rzekła "hmm wygląda na 10 mm" reszta popatrzyła na nią dosyć dziwnie ona uśmiechnęła się tylko i podążyła za nimi.
 Zeszli drabinka na dół zauważyli ze jest bardzo ciemno saper Kurt wyciągnął z plecaka flary i podał każdemu. Podążali jaskinią aż do drzwi schronu które leżały sobie oparte o ścianę. Jacob pomyślał sobie przez moment ze jego Dom wyglądał trochę inaczej był o wiele większy i nie miał tego wyjścia przez które przed chwila przeszedł. Na podłodze leżało pełno ścierwa, zdechłe szczury, ten normalne i zmutowane. Smród był nieznośny szczególnie dla Anny która nie nosiła Power Armor. Doszli do szybu windy niestety windy nie było. Mieli szczęście ponieważ ktoś wcześniej zaczepił linę na jednym z dźwigarów, więc mogli zjechać na dół. Doszli do korytarza i do wejścia zasypanego kamieniami, Jacob od pewnego czasu wyczuwał czyjąś obecność, nie ludzi towarzyszących ale kogoś innego, miał wrażenie ze coś patrzy się na niego.
 Wszyscy wzdrygnęli gdy nagle flary przestał święcić, nastała grobowa ciemność, gdy nagle coś śmignęło przed Anna, wszyscy usłyszeli krzyk medyka, oraz łupniecie stali o ścianę Anna wyciągnęła po ciemku Shotguna z plecaka, Kurt zapalił flarę i rozejrzał się dookoła lekarza nie było z nimi, leżał na ziemi dziesięć metrów od nich z rozwalonym hełmem z którego wypływała czerwona posoka. W oczach Anny Jacob zauważył strach, jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie. Powiedział do niej aby trzymała się blisko niego i miała broń w pogotowiu. Kurt zapalił jeszcze kilka flar i założył ładunek na zasypane wejście. Wszyscy schowali się do byłej pracowni komputerowej. Zatkali uszy po czym usłyszeli huk i poczuli wstrząs z sufitu posypał się pył. Wyszli na korytarz i zobaczyli wyrwę w ścianie oraz wszędzie porozrzucane kamienie.
 Na chwile zapomnieli o niebezpieczeństwie to też nie rozglądając się dookoła weszli do pomieszczenia w którym znajdowały się działające komputery . na końcu sali znajdował się generator który wciąż pracował wytwarzając prąd. Niestety nie był na tyle sprawny aby zasilić cały schron lub chociażby ten pokój. Jacob podszedł do terminala i wyciągnął Pipboya załadował wszystkie dane do komputera. Pozbierał wszystkie Holodyski i włożył je do plecaka, chwile później poczuł to samo uczucie i szepnął do Anny ze ma złe przeczucia. Jacob wykasował wszystkie dane za pomocą terminalu. Gdy nagle znów zgasły flary, tym razem w pomieszczeniu nie było tak ciemno jarzyły się jeszcze lampki komputerów po chwili Anna zobaczyła coś przez co serce podeszło jej do przełyku. Jacob i Kurt w jednej chwili wyciągnęli bron i strzelili w stronę tego czegoś usłyszeli tylko przeraźliwy wrzask, krzyk ale taki który nie mógł być wydany przez żadne normalne ziemskie stworzenie. To cos krzątało się po pomieszczeniu Kurt podłożył Cordex pod drzwi i wszyscy razem wybiegli z pokoju skręcili w stronę szybu gdy usłyszeli huk. Nikt nie miał czasu zastanowić się co się stało jedyne co teraz słyszeli to bicie własnego serca. Anna nigdy jeszcze się tak nie bała toteż nie miała siły uciekać na własnych nogach, więc Jacob musiał nieść ja na plecach. Wyszli szybko na zewnątrz.
 Zobaczyli ze stracili poczucie czasu ponieważ była już noc. Niestety nie mogli spać musieli wrócić do Bractwa aby jak najszybciej zameldować o tym co się stało.

 Wrócili do domu trochę później niż to było zaplanowane, chociaż zdrzemnęli się tylko kilka godzin przez te kilka dni. Wszyscy powitali ich serdecznie lecz zdziwili się gdzie jest czwarty członek podroży. Kurt wytłumaczył im wszystko, natomiast Jacob nie odezwał się ani słowem na temat co się stało w V 15. Po złożeniu raportu u generała Maxona Jacob wybrał się do Vree porozmawiać o danych wyniesionych z V 15. Jacob wszedł do pomieszczenia w którym stało pełno terminali i gdzie uwijał się wielu uczniów którzy grzebali cos przy nich. Nagle do Jacoba podeszła Kobieta w okularach i habicie. Zaprosiła go do swego pokoju i poprosiła o holodyski. Vree umieściła taśmy w czytniku i poczekała aż wszystkie dane zostaną wczytane. Na ekranie pojawił się zapis : "Ściśle tajne Wpisz hasło i wejdź" Jacob z vree długo zastanawiali się co to może oznaczać. Po pewnym czasie Jaco wpadła na pomysł. Złapał za klawiaturę i wpisał słowo "hasło" nagle zawartość Holodysku była czytelna. Na monitorze ukazała się data 20.10.2003. Oraz nazwa "Holodysk 1 Zapis programowy Vault-Tec & Poseidon Oil. Później pojawił się napis "Naciśnij dowolny klawisz." Vree pacnęła spację. Na ekranie ukazał się teks : 
   "W zwiazku z problemem kończących się zasobów surowcowych i finansowych, oraz z powiększającym się zagrożeniem ze strony komunistów, nasi eksperci doszli do wniosku że połączenie naszych przedsiębiorstw umocni nasza pozycje na szczeblu finansowym i gospodarczym i zapewni przetrwanie najlepszej części naszego narodu. Prezesi naszych korporacji, rząd Stanów Zjednoczonych oraz Kanady podjęli decyzję o połączeniu terytoriów naszych krajów, w związku z atakiem Chińczyków na Alaskę. Prezes Poseidon Oil - Robert Richardson i szef operacyjny Vault-Tec Mathiew Bird zaproponowali jak najszybsza fuzję naszych firm, w celu uzyskania jak największych profitów. Zarząd główny Vault-Tec w Toronto potwierdził także wiadomość o rozpoczęciu budowy schronu w centrum tego miasta. Budowa ma być zakończona w roku 2078, czyli przed rozpoczęciem działań wojennych wobec krajów komunistycznych. Schron ten będzie wybudowany pod budynkiem Ratusza, z wykorzystaniem najnowszych technologii. Mieszkańcami schronu będą najbardziej uzdolnieni ludzie oraz ich potomkowie. Ludzie ci także będą brali udział w wielkim eksperymencie. Pokolenie kolejne nie otrzyma wiedzy o świecie zewnętrznym. Schron zostanie otwarty dopiero w roku 2301 gdy dorosłe już będzie pokolenie wybitnie uzdolnione. KONIEC ZAPISU ... "
   "O Kurwa !!! "- krzyknęła Vree Jacob popatrzył się na nią ze zdziwieniem. "Przez takich pieprzonych palantów cały świat poszedł z dymem, jak to możliwe że ktoś dopuścił do takiej rzeczy, tyle miliardów ludzi zginęło w tej wojnie, tylko przez rządzę ale to jasne jeżeli nie wiadomo o co chodzi o pieniądze. Trzeba złożyć raport Maxonowi, idź z tym, mi jest niedobrze.
Jacob zrobił to o co prosiła Vree. Generał czekał już na niego, przeczytał uważnie raport i rzekł : "Wiedzieliśmy że chodzi o surowce i o dominację, ale nie wiedzieliśmy o Vault- tec maczało w tym palce. Ale to minęło. Teraz musimy postarać się utrzymać ludzi przy życiu. Musisz wiedzieć że rada na ciebie czeka idź czym prędzej".
 Jacob przeszedł przez halę obrad i wszedł do pokoju konferencyjnego. Przy stole czekało na niego kilka osób w habitach. W końcu jeden rzekł do Jacoba. "Anna powiedziała nam że jej miasto zostało napadnięte przez hordę mutantów, wiemy jak bardzo przysłużyłeś się dla naszego bractwa tak więc masz zaszczyt brać udział w akcji odbicia miasta cieszysz się prawda ?" Jacob odpowiedział nieco patetycznie "Tak jest !" Jeden z radnych powiedział jeszcze : "Macie dwa dni na zorganizowanie wyprawy bierzecie 13 pluton. Odmaszerować !.
 Jak się później okazało 13 plutonem dowodził Rhombus. Jacob maił być jego prawą ręką. Tymczasem Jaco wybrał się do Anny. Wszedł do jej pokoju i powiedział : "Anno mam dla Ciebie dobra wiadomość", lecz ta nagle przerwała mu w połowie zdania : "Nie lubię jak ktoś mówi do mnie Anna chłoptasiu" Jac odpowiedział : "Dobrze Aniu, mam dla ciebie dobra wiadomość ! Idziemy do Toronto !!!" Anna aż podskoczyła z łóżka i rzuciła się na Jacoba. Jaco powiedział : "Hehe dobrze że ściągnęłaś zbroje bo byś mnie nieźle poobijała, a tak w ogóle to fajnie wyglądasz w tym zieloniutkim kombinezonie" Anna odpowiedziała "Ah ty to umiesz prawic komplementy" po czym rzuciła Jacoba na łóżko ... 

 Zblizała się godzina "wycieczki do Toronto", z każda minuta Anna czułą coraz większe podniecenie. Jacob obmawiał właśnie z Rhombusem trasę. Po pewnym czasie Jac wydał rozkaz wymarszu. Zwarta kolumna ludzi skierowała się na północ, odwiedzając Shady Sands. Po drodze nie zdążyło się nic szczególnego toteż do okolic metropolii dotarli dosyć szybko.
 Z daleka widać było miasto wielkiego rozmiaru, centrum rozpoznawalne było już z daleka poprzez drapacze chmur. Kominy fabryk nie dymiły już, nie było można było zauważyć ani jednego światełka chociaż dotarli tam o zmroku. Pluton zajął południowy dworzec kolejowy, Rhombus zarządził że na noc zostaną wystawione warty złożone z 5 ludzi. Jacob z Anną mieli to szczęście że trzymali straż razem. Postanowili zwiedzić trochę to miejsce.
 Budynek dworca był wybudowany w starym neogotyckim stylu, sciany jego pokryte były brudem, okna były powybijane, natomiast te które zostały nienaruszone rzucały kolorowe refleksy gdy poświeciło się na nie latarką. Anna pomyślała sobie że chociaż mieszkała tu od siedemnastu lat nigdy nie była w tym zagadkowym miejscu. Nadszedł czas końca ich warty tak więc położyli się spać aby jutro
 odbić miasto.
 Cały pluton gotowy był do wymarszu już o świcie. Najlepsi ludzie Bractwa gotowi byli aby zmierzyć się z czyhającym na zewnątrz niebezpieczeństwem. Zwiad wybadał teren w promieniu 5 km. Wyglądało na to że ta część miasta jest opuszczona. Lecz Rhombus kazał wysłać gońców aby ci zbadali drogę do centrum. Wrócił po dwóch godzinach i zameldował że całe miasto usiane jest bunkrami, co dziwne wcześniejszy zwiad nic takiego nie zauważył. Jacob po rozmowie z Przełożonym rzekł do Swoich ludzi : "Mamy pewien problem. Wróg zajął strategiczne pozycje, zapomnieliśmy że mamy do czynienia z żołnierzami, toteż musimy odbić każdą strażnicę do samego centrum miasta" na tym skończył. 

 Rhombus kazał wymaszerować ponad setka ludzi wyszła z budynku, gdy nagle w ich kierunku niewiadomo skąd ktoś wystrzelił z wyrzutni rakiet. Rakieta uderzyła w frontową ścianę dworca, runęła z wielkim hukiem. "Zaczęło się" - pomyślał Jacob. Krzyknął do Anny aby ta trzymała się blisko niego. Żołnierze bractwa zajęli pozycje i starali się dojść z jakiego kierunku nadleciała rakieta. Nagle znów ktoś usłyszał szum zbliżający się w bardzo dużym tępię. Następny pocisk trafił w budynek oddalony o kilka metrów od dworca, ściana budynku zawaliła się i przysypała dwóch palladynów którzy schowali się w feralnym budynku. Słychać było krzyki przysypanych lecz na razie nikt nie mógł nic zrobic. Rhombus krzyknął do pozostałych aby uwijali się pomiędzy budynkami i zlokalizowali miejsce ataku. Pluton poruszał się w miarę szybko do przodu nagle zobaczyli budynek biblioteki miejskiej na górze którego mutanci urządzili sobie strażnicę. Jacob z pięcioma ludźmi okrążyli budynek i zaszli go od tyłu.
 Nagle przybiegła Anna krzyknęła ze cały teren w około budynku jest zaminowany, zginęło już kilku ludzi przeprawiając się poprzez zasypaną gruzem ulicę. Jacob zmusił się do myślenia postanowił że jeden z ludzi będzie musiał pozbyć się wszystkich "cytrynek" powiedział do grenadiera żeby ten wyrzucił wszystkie granaty na teren pola minowego. Nagle Anna rzekła : "Przecież to zdradzi nasz pozycje" Jacob odpowiedział "Może i tak ale jesteśmy na tyle sprawni aby szybko się dostać się pod sam budynek w ciągu kilkunastu sekund. Anna burknęła ze nie lubi biegać lecz Jacob nie zwrócił na to uwagi. Wysadzili wszystkie miny, cała kompania w ciągu kilkunastu sekund znalazła się, 
pod tylnym wejściem do biblioteki.
 Saper podłożył kostkę Cordexu i wszyscy oddalili się na bezpieczna odległość. Po wysadzeniu drzwi do budynku wbiegł najpierw Jacob, trzymając Combat shotguna w ręce. Od razu na przywitanie, mutanci czekający na dole posłali mu rakietę na przywitani, która cale szczescie wyleciała prze frontowe drzwi i uderzyła w budynek oddalony nieco od biblioteki. Jaco szybko dał susa za Filar z zielonego granitu i tam czekał na dalsza część akcji. Odczekał trochę aż ogień w jego stronę ucichł ,wyciągnął plazmówki z plecaka i podrzucił prawie wszystkie cytrynki mutantom pod nogi, tamci rozpierzchli się w szybkim tempie, wtedy Jacob wybiegł z za filaru i zaczął ostrzał z Shotguna.
 Jaco zdziwił się jak zobaczył że wystrzelił wszystkie naboje w tym większość celnie i żaden z mutantów nie ucierpiał w sposób znaczący, schował się za filar. Tamci znów skupili się na nim, gdy wnet do hallu wpadła cala kompania z Anna na czele, Dziewczyna wyciągnęła szybko miniguna i posłała chmurę ołowiu w stronę hordy mutantów. Dwóch poległo, reszta schowała się za dziwami głównej czytelni i najwyraźniej czekali na krok przeciwnika.
 Jacob krzyknął do Anny aby ta podała mu coś mocniejszego niż ta "śrutówka" Wtedy Anna wyciągnęła z plecaka Turboplazmowego Winchestera i podrzuciła Jacobowi. Po chwili przez radio Anna usłyszała komunikat "Mają Rhombusa, przyślijcie wsparcie over arhh ... " Do Jacoba dotarło że misja jest zagrożona i że wróg porwał jednego z jego największych przyjaciół. W Jacobie coś się zmieniło, ze skrytego i spokojnego człowieka stał się od razu kimś innym. Jacob poczuł że broń którą trzymał jakoś dziwnie mu pasowała choć nigdy nie miał do czynienia z bronią energetyczną.
 Anna z daleka zobaczyła jak Jacob zrywa się ze swojego miejsca i jak z furia wpada przez drzwi do głównej czytelni. Słychać było tylko strzały z broni plazmowej i krzyk skraplających się ciał mutantów. Nastąpiła błoga cisza, Annie zdawało się że to już koniec. Zapomniała że na zewnątrz budynku jest piekło. Jacob wybiegł tylnymi drzwiami i strzelał do wszystkie co się rusza.
 Jacob dobiegł do ratusza, który znajdował się w samym centrum Toronto. Budynek wyrósł mu przed oczyma tak szybko jak grzyby po ataku nuklearnym. Nigdy nie widział takiego budynku, nawet biurowce oddalone od niego o kilkadziesiąt metrów wydawały się mniejsze. Jaco wszedł do budynku gdy nagle z drzwi które znajdowały się przed nim wypadło kilku mutantów z minigunami, Jacob susem schował się za ścianą portierni i wyrzucił ostatnie swoje granaty w stronę tamtych drzwi. Mutanci nie spodziewali się takiego obrotu sprawy, toteż po chwili ich szczątki latały po całym hallu.
 "Droga czysta chociaż brudna" - pomyślał rozglądając się wokoło. Zszedł schodami na dół. Zobaczył drzwi pancerne, które otworzyły się bez większego trudu. Wszedł do jaskini, nie była to naturalna jaskinia, na ścianach widać było ze robota została wykonana przez maszyny. Przeszedł kilkaset metrów i Zobaczył betonowa ścianę oraz wielka dziurę za która znajdowały się drzwi od schrony prawie takie jak w Vault 15 lecz dużo większe bez numeru oraz terminalu wejściowego. Wrota były zamknięte, lecz wypalone wejście przez wysokojakościową stal nie dały Jacobowi dużo do myślenia, wskoczył przez otwór i przeżył szok. 

 Znalazł się we własnym domu, tu się i wychował. Uczucie które go ogarnęło minęło szybko. Wiedział ze w życiu spotka go niejedna niespodzianka. Jacob pomyślał chwile i doszedł do wniosku ze jeżeli Rhombus znajduje się tutaj to musi być wieziony w zbrojowni. Wsiadł do windy i po chwili wyszedł z niej. Doszedł do wniosku ze na dole może go czekać nieprzyjemna niespodzianka. Wyciągnął z plecaka kostkę Cordexu i odczepił dosyć spory kawałek materiału. Ustawił zapalnik na 10 sek. Nacisnął przycisk szóstego pietra i wybiegł z windy. Po chwili usłyszał huk, nacisnął na strzałkę, miał szczęście winda wytrzymała 
eksplozje. 
 Wsiadł do niej i zjechał na szóste piętro. Na ziemi zobaczył ciała mutantów którzy leżeli na twarzach w ogóle się nie ruszając. "Chłopaki odbili się od ściany" - Pomyślał. Drzwi od zbrojowni były otwarte. Zobaczył że oprócz Rhombusa w pomieszczeniach znajdowali się także mieszkańcy jego schronu. Podbiegł do Rhombusa ten krzyknął że "on jest na drugim piętrze" oraz "ma moja zbroję". "Mutant w Power Armor mikrus jakiś". Jacob zjechał na drugie piętro wszedł do pomieszczenia które niby było oczyszczalnia, ale teraz zamiast pomp na środku stal wielka kadź i osobnik zawinięty w bandaż niczym mumia zawieszony na haku. Obok kadzi Jacob zobaczył także Wysokiego mężczyznę w Power Armor który grzebał cos przy komputerze. Nagle gość odwrócił się.
 Jacob zobaczył Liama szefa ochrony swojego najlepszego przyjaciela za czasu pobytu w schronie. Ordon krzyknął "Wiedziałem że przyjdziesz !" "A ale jak ? gdzie ? kiedy ?" - wydukał Jacob. Mój ty przyjacielu myślisz że ja nie wiedziałem nic o świecie zewnętrznym ? Wiedziałem wszystko. Genialny plan wymyślony przez.... Liam nie zdążył dokończyć Jacob pochwycił Winchestera i strzelił Liamowi prosto miedzy oczy. Z jego ciała pozostała tylko kupka popiołu. Jacob zamknął oczy, pomyślał że to wszystko nieprawda. Otworzył je po chwili i ujrzał że to wszystko dzieje się. Walczył ze sobą nie mógł już tego znieść. Ale wygrał. Postanowił że się nie złamie. Wielu ludzi na jego miejscu nie wytrzymało by psychicznie, lecz on został wychowany przez brutalny otaczający go świat. Chociaż urodził się w izolacji od tego wszystkiego co teraz uważał za normalne. Ściągnął szamocącą się postać poczym zaczął odwijać bandaż od dołu.
 Zobaczył piękne długie zgrabne nogi "jakieś znajome" pomyślał. Zdjął bandaże i ujrzał najpiękniejszą i najcudowniejsza dziewczynę na świecie, była to Anna.

Prolog

Jacob wraz z innymi ludźmi bractwa wedrowali po pustyni, szukając patroli supermutantow, aby powiedzieć im że wojna skończyła się. Z jednym mutantem Jacob zaprzyjaźnił się. W około starego banku dwaj nietypowi przyjaciele wybudowali miasteczko nazwali je Broken Hills.


Create new Character :P

 
    | do góry | Vault_17
 
__ 71 __
 

web design/html/java by _uncle_ 2001