< NAUKA I TECHNIKA | << FALLOUTY I POSTAPOKALIPSA A NAUKA
Pszczela apokalipsa

Pszczela apokalipsa

Sezon ogórkowy - mizeria w nowinach. Nikt z przytłoczonych upałem milionów ludzi nawet nie podejrzewa, że szykuje się kolejna, tym razem kulinarna, apokalipsa. Makowiec bez migdałów i maku, szarlotka bez jabłek, kawa bez mleka, kromka bez masła (i dżemu), szklanka bez soku, lody bez lodów. Śmietany do mizerii też braknie. Książki kucharskie trzeba będzie napisać na nowo.

Gorzej - trzeba będzie tłumaczyć wnukom, czym był ten mjut tak lubiany przez Puchatka. Miesiąc miodowy zmieni nazwę, bo szczęśliwym (?) nowożeńcom nie będzie się już z niczym kojarzył. Z Mają (bo będą to powtarzać do końca świata) też będzie kłopot. Taka, a może i gorsza, apokalipsa nas czeka jeśli wyginą pszczoły. Temat nie jest nowy, ale jak to z postapo bywa wiecznie (oby!) aktualny. Upał miał niewątpliwy udział w odgrzaniu tematu. Pretensje proszę kierować do Natury.

Nowy model pszczelarza

W 2006 roku amerykańscy entomolodzy z Pensylwanii - Diana Cox-Foster i Dennis van Engelsdorp - nazwali (odkryli to chyba za dużo powiedziane) nową chorobę pszczół - CCD. Piękny, trzyliterowy skrót, który w dość dowolnym tłumaczeniu można by oddać jako - nikt nic nie wie. Dla dociekliwych - Colony Collapse Disorder, czyli destrukcyjne załamanie kolonii. Całe pszczele rodziny z nieznanych powodów znikały bez śladu z pasiek pozostawiając królowe i młode osobniki. Wyniki pierwszych badań można tu od razu przedstawić. Tłumaczą złośliwy przekład nazwy. Używając wyrafinowanych metod wykluczono wiele hipotez, ale jednoznacznych wniosków nie sformułowano. Nie znaleziono żadnego pojedynczego winowajcy. Najprawdopodobniej osłabione przez niedożywienie, stres i pestycydy pszczoły stają się podatne na zakażenie IAPV (izraelski wirus ostrego porażenia pszczół). Jednak nie zawsze powoduje on wymieranie, a nawet niektóre pszczele rodziny są w stanie same się go pozbyć. Czyli dowiedziano się wiele, ale nadal nikt nic nie wie.

Straty szacowane w USA na 30% rojów - prawie dwukrotnie więcej od średniej wieloletniej - powtarzały się w kolejnych latach i zagroziły wielu działom gospodarki. Wcale nie chodzi o miód, który jest teraz raczej produktem ubocznym, smaczną słodką premią. Chodzi o przyszłość rolnictwa. Ponad 100 roślin uprawnych wymaga zapylania przez pszczoły miodne. Roczna wartość pracy tych owadów szacowana jest, w skali świata, na 215 mld dolarów. Jedna trzecia produkcji rolnej zależy od pszczoły. Wielkie, monokulturowe uprawy wymagają intensywnego zapylania w bardzo krótkim czasie. Żadne inne gatunki sobie z tym nie poradzą. Hiperpracowite pszczoły samotnice (jedna wystarczy za 50 miodnych), proponowane ostatnio jako drużyny ratunkowe do czasu opanowania CCD, są trudne w hodowli. No i jak się dobrać do miodu?

Łamy światowej prasy wypełniła fala panicznych artykułów i wsiąkła bez śladu, chociaż nic się nie zmieniło. Problem masowego znikania (wymierania) pszczół jest badany przez wiele interdyscyplinarnych zespołów badaczy. Oskarżenia pod adresem amerykańskich pszczelarzy, rzucone przez prof. T. Pawlikowskiego (kontrolowana eksterminacja, obozy koncentracyjne - więcej informacji w tym artykule) nie znajdują potwierdzenia, bo straty, jak stwierdzono nie zależały od konkretnej metody gospodarowania, i dotknęły również hobbystów i "ekologiczne" pasieki.

Istnienie CCD w Europie jest poddawane w wątpliwość, ale liczba pszczelich rojów spada, także w Polsce. Zobacz statystyki publikowane na stronie Polskiego Związku Pszczelarskiego. Tam także, ciekawa z socjologicznych względów, korespondencja z władzami, które trzeba uniżenie prosić by raczyły się zająć problemami ludu. Ale władza (mimo rezolucji Parlamentu Europejskiego) nie raczy. Niech nie dane jej będzie raczenie się tradycyjnym trójniakiem!

Masowe wymieranie pszczół jest od dawna stałym zagrożeniem, tyle że z bardziej konkretnych powodów niż w USA. Swoje zrobiła warroza, a ostatnio nowe, toksyczne dla pszczół, środki ochrony roślin i zaprawy do nasion, utrzymujące się w glebie i przenikające, nawet w następnych latach, do pyłku i nektaru, a nawet do cukru, którym pszczoły są dokarmiane. Najnowsze doniesienia z frontu tej cichej wojny (z chorobami, producentami rolniczej chemii i władzami) na stronie miesięcznika "Pszczelarz".

Swój udział ma też ekonomia - spadek dochodów, nieuczciwa konkurencja, zanik tradycji, której szybko odbudować się nie da. To smutne i niepokojące, że ostatnia pasieka w mojej wsi została zlikwidowana. Nie kupię prawdziwego miodu, plony w przydomowych sadach spadną - nasze pszczoły nie latają dalej niż 3 kilometry od ula. Dziewięćdziesięcioletni dziadek nie dawał już rady.

Aa... jeszcze... śmietany do mizerii nie będzie, bo z mleka ta śmietana. Mleko dają krowy. Krowy żrą lucernę. Lucernę trzeba zapylić (takie krótkie wytłumaczenie dla miastowych). Tak w ogóle, to wszystko będzie, ale drogie, bo przemysłowa produkcja nie będzie się opłacać, więc na co dzień będziemy musieli zrezygnować z wielu przyjemności, albo więcej pracować, a wtedy na przyjemności braknie nam czasu.

Kup ul!

PS. Nowy model pszczelarza. Czyż nie jest sexy? Z katalogu producenta mundurów i ubrań roboczych. (Jedna z OSP)

Wykorzystane źródła:
- linki w tekście oraz
- Wikipedia - pszczoła, pszczelarstwo, CCD
- D. Cox-Foster i D. vanEngelsdorp - "Na ratunek pszczole miodnej" w "Świat Nauki", maj 2009

© 2010 Jerzy 'Jerzy' Kubok

< NAUKA I TECHNIKA | << FALLOUTY I POSTAPOKALIPSA A NAUKA