< NAUKA I TECHNIKA | << POSTAPO W NAUKOWYM PODEJŚCIU
ROZPRAWA O KANIBALIZMIE #7

Konkurs Droga Ślepców

Jeść. Przetrwać. Zginąć
Kanibalizm a upadek cywilizacji

(...)Bo życie

Znaczy:

Kupować mięso Ćwiartować mięso
Zabijać mięso Uwielbiać mięso
Zapładniać mięso Przeklinać mięso
Nauczać mięso i grzebać mięso

I robić z mięsa I myśleć z mięsem
I w imię mięsa Na przekór mięsu
Dla jutra mięsa Dla zguby mięsa
Szczególnie szczególnie w obronie mięsa
A ONO SIĘ PALI

Nie trwa
Nie stygnie
Nie przetrwa i w soli
Opada
I gnije
Odpada
I boli

Tak
To jest coś

Stanisław Grochowiak - "Płonąca żyrafa"

Krok 1: Wypowiedz zaklęcie. Echo zwierzęcej bestii.

"Fajne ciacho, no nie? Przypomina mi Brada Pitta."
"Ładne mięsko. Z taką bym się przespał."
"Zjem cię, kurczaczku, jesteś taka śliczna w tej sukieneczce. Ciocia się cieszy na twój widok."
"I ty możesz mieć apetyczną pupę! Zacznij ćwiczenia już dziś! 20% rabatu przy zakupie karnetu do końca kwietnia!"
"Wampir-biorca pozna dawcę z okolic Warszawy."

Może się wydawać, że powyższe cytaty - czy też raczej nie cytaty sensu stricto, a memy - powtarzające się dookoła nas, w codziennym życiu, utarte zwroty, atakujące z sieci, telewizji, billboardów, ulic i tramwajów - zestawiłam z sobą niejako na siłę, bluźnierczo wręcz w kontekście tytułu całego wywodu, łącząc pieszczotliwe, rozkoszne słówka z turpistyczną poezją i samym słowem "kanibalizm". Bo przecież droga od nazwania kogoś mięskiem czy ciastkiem do zjedzenia go - daleka... Czyżby?

Adieu, Adios... W niektórych językach pożegnanie zachowało to, co u nas pobrzmiewałoby jako: "Z Bogiem". "Pal go sześć" mówimy (o ile jeszcze pamiętamy coś takiego, jak związki frazeologiczne) o kimś, kogo lekceważymy lub złorzeczymy mu. "Pal go sześć", "pal go licho"... Mało kto bierze dziś na poważnie przekleństwa i błogosławieństwa, są one tylko związkami frazeologicznymi właśnie, nawykami słownymi, przysłowiami. A przecież wzięły się z pierwotnych potrzeb: uchronienia tego, co drogie i potrzebne, przed złem; ze złowieszczych klątw i uroków, rzucanych, kiedy chcieliśmy komuś dopiec, kogoś pogrążyć.

Choć wielu z nas opędza się od natrętów i ludzi nielubianych swojskim "Idź do diabła!", wciąż nie brakuje osób, które do tego diabła wysyłają naprawdę. Czarne msze i ofiary z ludzi zdarzają się rzadko, ale się zdarzają.

Zdarza się też i to, że ktoś, z pożądliwością patrząc na innego kogoś, mówiąc "Schrupałbym cię" - chce to zrobić naprawdę, w sensie dosłownym.

Barbarzyńca, zbrodniarz, zboczeniec, psychopata... Człowiek?!
Bestia, zwierzę, wynaturzenie chodzące, paskudztwo totalne, nie człowiek!!!
Jednak człowiek.
Słowo ma wielką moc. Nawet zapomniane znaczenia słów odżywają w kulturze w sposób najbardziej złowieszczy, kiedy najbardziej skrajna forma ich odczytania wychodzi na światło dzienne. Przetrwała w nas żądza złorzeczenia, choć z dumą głosimy racjonalizm już czwarte stulecie. Wysyłamy esemesowe klątwy, chodzimy do wróżek.
I jemy ludzkie mięso.
Przypadki kanibalizmu wciąż się zdarzają. Szokują. Są wstrząsem. Często jednak większym wstrząsem jest dla nas fakt, że owe zbrodnie to tylko ostatni przystanek na trasie "Normalność - Daleko posunięta dewiacja", a instynkty potrzeby i emocje ludzkie kursowały po niej latami i wiekami tą samą linią.

Być cząstką bóstwa - kanibalizm religijny

Być człowiekiem, należeć do jednego gatunku - to współdzielić dumę ze swojego istnienia z innymi, szanować sobie podobnych.
Być człowiekiem - to także dążyć do bycia coraz lepszym, zazdrościć siłom wyższym i pragnąć zyskać ich moce; odżegnać się od innych ludzi, którzy są tylko ludźmi.

Kanibalizm religijny, rytualny, miał wiele oblicz. Spożywanie ciała i krwi ludzkiej, składanie krwawych ofiar - miało jednoczyć wspólnotę, niweczyć słabość, pomóc osiągnąć jedność z bóstwem. Ponurą sławą okryli się tu m.in. Aztekowie, zaś Celtowie spożywali krew i ciała zmarłych (nekrofagię), co było zwyczajem pogrzebowym (antropofagii pogrzebowej). Antropofagia występowała jako obrządek właśnie pogrzebowy, inicjacyjny, a także rytuał o charakterze militarystycznym: zjedzenie serca czy mózgu wroga miało sprawić, że jego siła i przymioty spłyną na zwycięzcę - elementami mającymi podobne źródło jest konserwowanie mózgu w formie wapiennej kuli jako trofeum (Celtowie) czy zbieranie skalpów (plemiona indiańskie). Kanibalizm wojenny, uprawiany m.in. przez plemiona papuaskie, miał zwykle charakter zewnętrzny (egzokanibalizm), natomiast endokanibalizm (kanibalizm wewnątrz własnego plemienia) miał służyć podtrzymywaniu jedności społeczeństwa, poprzez zyskanie przychylności bóstw i utrwalanie tradycji. U podstaw każdego rodzaju antropofagii leżało jednak to samo: chęć "wessania" cząstki cudzej. Czy to boskiej - by zyskać nieśmiertelność i dary bóstw, czy ludzkiej - by więź ze zmarłymi nie zgasła, a ich ciała nie gniły bezbożnie w ziemi (antropofagia pogrzebowa), by przejąć siłę obcych wojowników (kanibalizm "militarny"). Należy podkreślić, że tego typu praktyki były sensowne w świecie, opartym tak mocno na myśleniu magicznym, świecie, który jeszcze wśród ludów cywilizowanych długo sprzeciwiał się transplantacji, uznając serce za siedzibę ludzkiej duszy. Także charakter bogów nie pozostawiał często złudzeń co do tego, że raczej nie będą to bóstwa opiekuńcze i łagodne. Dopiero chrześcijaństwo wprowadziło do boskości szlachetność - wcześniej, bóstwo mogło być łagodne, owszem, ale też kapryśne i okrutne, utożsamiane bądź to z dzikim zwierzęciem, bądź antropomorficzne w stu procentach: nie tylko o ciele człowieka, ale z jego instynktami i grzeszkami. Upowszechnienie humanitaryzmu i nauki oddzieliło wkrótce kanibalizm "dzikich" - plemienny, zrozumiały i nawet tolerowany z perspektywy "człowieka z buszu" - od dewiacyjnych i surwiwalowych form antropofagii. Samo myślenie magiczne przeszło jednak ewolucję do - być może znacznie bardziej przerażających - form współczesnych, w których "psychologia gazetowa" miesza się z "domową ezoteryką", w której coraz częściej jedyną religią jest przyjemność, a zjedzenie ma służyć egoistycznej rozkoszy.

Krok 2: Pierwotne emocje - rzuć zaklęcie. Wszystko pod kontrolą.

O ile jesteśmy w stanie usprawiedliwiać "kanibali z konieczności" - ofiary głodu, wojny, katastrofy - o tyle na wiadomości o kanibalach-psychopatach, żyjących wśród swoich sąsiadów w absolutnym ukryciu, reagujemy histerią. Strach każe nam odsunąć zupełnie na bok jakiekolwiek pokrewieństwa między zjadaniem ludzi, a prawami natury, która może poszczycić się licznymi przypadkami kanibalizmu wśród zwierząt. Odganiamy też myśl o tym, że nasza kultura, od zjadania drugiego osobnika, przeszła do wyniszczania go wszelakimi sposobami w sakli makro i rozmaitych form dewiacji w skali mikro, jednostkowej.

Nie znamy - boimy się. Boimy się - nie chcemy poznać, dopuścić do siebie, przyjąć myśli, że piękne ciało i szlachetna dusza to owo mięso Grochowiaka. Za młodością i botoksem są zmarszczki, choroby, a na co dzień - wydalanie, pocenie się i przetłuszczanie włosów. I nagle pojawia się człowiek, wychowany pośród nas, ludzi cywilizowanych, widzący w nas tylko to drugie: mięso. Jedzenie.

Reagujemy paniką, tych, którzy próbują dociekać zjawiska kanibalizmu, oskarżamy o fascynację "ciemną stroną mocy". Istotnie, są ludzie, którzy posiadają tzw. osobowość nekrofilityczną - zorientowaną na doświadczanie bardziej ponurej sfery życia, lubujące się w estetyce brzydoty. Taka postawa, sama w sobie, zazwyczaj nie ma nic wspólnego z nekrofilią-parafilią, zboczeniem. Jest raczej skierowaniem uwagi w stronę śmietnika, który może skrywa ciekawe przedmioty, lecz mało kto zajrzy, a tym bardziej się ubrudzi, grzebiąc w nim. Ponadto, każdy z nas posiada, w myśl zarówno Freuda, jak i chrześcijańskiego pojęcia grzechu - czynnik, każący nam doświadczać i oglądać rzeczy straszne, rzeczy dziwne. Czynnik ten obejmuje zarówno upodobania masochistyczne (nie tylko w łóżku), jak i potrzebę doświadczania dreszczu strachu. Można go również odnaleźć w tylko pozornie niezrozumiałym zjawisku, jakim jest promocja zbrodniarzy i zachwyt nad seryjnymi mordercami. Bo po drugiej stronie histerii i przerażenia, gdzieś obok spychania na margines spraw przerażających - jest rzeczywiste oczarowanie szokującą sensacją.

Czasami warto obejrzeć się na śmietnik. Po to, by zachować czujność. Odwieczna rywalizacja ludzi bierze swój początek w pożeraniu się. "Zjesz lub będziesz zjedzony" - hasło, które uśpione, przetrwa każdą burzę historyczną. W pewnych warunkach urzeczywistni się zaś w formie dosłownej - pokazały to m.in. wojna na Pacyfiku, blokada Leningradu, głód na Ukrainie, katastrofa sportowców uwięzionych w Andach. Lecz kanibalizm to nie tylko przymus biologii, skurcze żołądka i instynkt walki zwierzęcia, które każą "Jeść"!, choćby należało zjeść sąsiadkę. To także najbardziej przerażające, ale wytłumaczalne - i właśnie wytłumaczalność tych zależności nas tak przeraża, no bo jakże tooo?! - formy konsumpcjonizmu, chęci posiadania i władzy. O ile przyciśnięci do muru, przyznamy się z zażenowaniem: "Tak, zjadłbym człowieka w sytuacji bez wyjścia" - zapewne powiemy "Nigdy!", jeśli zapytać nas, czy jesteśmy stuprocentowo pewni, że którykolwiek z naszych bliźnich nie skonsumuje człowieka "po prostu". W 99% rzeczywiście wszystko będzie "Okay!" i pełne ulgi. Ale 1% współczesnych kanibali nie wychował się w warunkach ni głodu, ni klęski żywiołowej, nie w piwnicy i nie będąc przywiązywanym do krzesła za młodu. A także nie żyjąc wśród dzikich plemion.

W świecie elektryczności i komputerów miały miejsce - i zapewne mają - przypadki wielu form pożerania się. Przyjrzyjmy się niektórym z nich świadomie i uczciwie - bez bogobojnego lęku, bez niezdrowego podniecenia i wypieków na twarzy - a zobaczymy, że nasze pięćdziesiąte, setne ego - zostałoby zjadaczem.

Krok 3: Rzuć czar: Posiadanie, władza, kontrola.

Tak cię pragnę, że zjadłbym - kanibalizm seksualny

Genezy pocałunku jako formy czułości, kontaktu intymnego, upatruje się w repetycji przyjemności dziecka, ssącego pierś matki - otrzymującego tak pokarm, jak i poczucie bezpieczeństwa, bliskości. Ponoć nasi dalecy przodkowie mieli również zwyczaj karmić się nawzajem z ust do ust. Niezależnie od tego, które wytłumaczenie okaże się lepsze (innymi słowy: do jakich źródeł uda nam się dokopać, potwierdzić je i zaspokoić swoją potrzebę wiedzy w tym zakresie) - można całkiem sensownie założyć, że przyjemności alkowy stoją bardzo blisko rozkoszy stołu.

Nie bez przyczyny mówimy o "apetycznych kształtach", "ciachach" czy "jesteś do zjedzenia" (to ostatnie kojarzone głównie z Gosią F. z pewnego telewizyjnego show). Czy jednak rzeczywiście powinno się doszukiwać znaczeń tych zwrotów jako przedłużenia zwyczaju konsumpcji partnera?

Spór o to, czy picie ludzkiej krwi już kanibalizmem jest, czy jeszcze nie (albo też: już nie jest) blaknie w obliczu innego faktu: że czasami nie wystarczy tylko mieć człowieka, tak jak się ma osobę bliską, kochanka, dziecko czy matkę. Niektórzy chcą doświadczyć bliskości tak bardzo, że potrzebują do tego elementu fizycznego jestestwa partnera - jego tkanki bądź krwi. Patrząc na sam związek między konsumpcją, a pragnieniem posiadania, między braniem, a zaspokojeniem - można zauważyć, że "wchłanianie" drugiej osoby, "zagarnianie jej" - ma to samo źródło, co część form kanibalizmu.

Sanguarianie, osoby praktykujące wampiryzm typu sang, same twierdzą, że krew zaspokaja ich nie tylko psychicznie, ale i fizycznie - i to w zakresie szerszym niż doświadczenie erotycznej przyjemności. Krew dodaje im energii, ba, czasem nie tyle dodaje, co daje w ogóle - bez krwi osoby te nie są w stanie funkcjonować, słabną, są ospałe, opieszałe, markotne. Dłuższe picie krwi powoduje przyzwyczajenie się organizmu do tego właśnie pokarmu, który u nie-wampirów byłby zwracany, wydalany przy biegunce lub po prostu nietolerowany z uwagi na smak i zapach. Ewentualnie wreszcie, nie tyle protestowałby przewód pokarmowy, co sam człowiek, pijąc krew jak się pije niedobre lekarstwo. Ale nie wampir. Na niszowych stronach WWW wampiry chcące "possać" szukają tzw. dawców. Biorcami są osoby pijące krew. Znaczna część osób praktykuje i jedno, i drugie. Do rytuałów zalicza się także wspólne picie krwi w większym gronie czy rozmaite "przymierza krwi" i dzielenie nią na zasadzie wtajemniczenia. Często wampiryzmowi towarzyszą zainteresowania zaliczane do okultystycznych (choć pojęcie "okultyzm" wydaje się nieco groteskowe w kontekście Internetu, gdzie znaleźć można wszystko). Oczywiście, sang wampiryzm nie zawsze wiąże się z erotyką.

Pytanie - czy jest sensowne umieszczanie w tej krótkiej rozprawie o kanibalizmie owych "wampirów"? Bardzo często ludzi o nietypowych fantazjach seksualnych, nie szkodzących innym, zagubionych nastolatków, fetyszystów - ludzi na pewno odbiegających od tzw. normy społecznej (a często mieszczących się w tzw. normie partnerskiej, obecnej w seksuologii lub normie medycznej, która uznaje za normalne zachowania niestandardowe, lecz nieszkodliwe dla zdrowia), ale nie będących przecież zwyrodnialcami?

Jest, ponieważ na pewne zjawiska wciąż nie mamy "patentu". Ucieczka od problemu go nie rozwiąże. Święte oburzenie także - bo często każe skreślić osoby ekscentryczne na równi z osobami psychicznie chorymi i rzeczywistymi mordercami. Czasami reakcja na zbrodnię czy dewiację przypomina także zamiatanie pod dywan: nie widać, to nie ma. A na drugim biegunie zachowań jest pragnienie sensacji, które to z Issei Sagawy uczyniło gwiazdę. Społeczna hipokryzja nie dopuszcza do myśli, że pomiędzy zachwytem nad cielesnością, a zbrodnią jest wiele stanów pośrednich - a co za tym, idzie, że czasami, niestety, pasażer wysiada na ostatnim przystanku: dokonuje czegoś, co nie mieści się w głowie.

Najlepsza była szyja. Mięso ludzkie jest najsmaczniejsze ze wszystkich. Zwłaszcza powyżej tułowia... szyja, język etc. Nie czuć tego okropnego zapachu, charakterystycznego dla zwierząt. Gdyby ludzie wiedzieli, jak pyszne jest to mięso, jestem przekonany, że wszyscy mężczyźni jedliby ciała młodych dziewcząt..." Tymi przemyśleniami Issei Sagawa - kanibal - dzieli się z czytelnikami magazynu Vice(...)

Z jednej strony oburzenie - nie jesteśmy mięsem. Z drugiej - wiara w szlachetność ludzkiej natury, w podobieństwo boskie. Dysonans ten każe nam wypierać prawdę o bestii w ludzkim ciele; o tym, że mamy przecież i tę bardziej zwierzęcą część siebie. A jeśli nie wierzymy - to jesteśmy w stanie zapomnieć, a nawet zmienić punkt widzenia - Sagawa, w ciągu wielu lat po przyznaniu się do winy, nie został skazany. Nie leczono go i nie pilnowano, mimo opinii psychiatrów, którzy uznali Japończyka za niebezpiecznego. Wydał 20 książek, poświęconych swojej zbrodni, w których to "dziełach" nie szczędził drastycznych szczegółów. Udzielał wywiadów, nagrywał filmy porno, pisał w piśmie dla fetyszystów, prowadził programy telewizyjne.

Wiele osób czuje, prócz odrazy, dreszcz podniecenia, obcując ze zezwierzęceniem. Bardzo często fobia jest lustrzanym odbiciem obsesji. Japonia podziwiała Sagawę, Zachód ekscytował się kolejnymi przygodami Hannibala Lectera. Coraz to krwawsze części Piły przyciągały publiczność do kin.

Można oczywiście, zaprzeczać gorąco takiemu zestawieniu: kanibal z Tokio to prawda, Lecter i sadyści z horrorów to fikcja. Jednak emocje są te same. Trudniej mi dziś spotkać osobę, która zakrywałaby oczy na drastycznych ujęciach niż taką, która nie obejrzałaby popularnej krwawej serii, amatorskiego filmiku z wypadku na youtube czy nie opowiadałaby ciężkich dowcipów.

Owszem, są to osoby na co dzień wrażliwe, serdeczne. Czemu jednak to dzikus z dzidą, ten gorszy, ten prymitywy, wciąż uosabia krwawego ludożercę, kiedy Andreas Breivik dostaje listy od fanek, a walki gladiatorskie zastępują nam reality shows?

Chcemy posiadać - jak nie człowieka, to chociaż jego strach, ból, niemoc - to sadyści. Chcemy mieć kogoś na wyłączność - to zaborczy kochankowie, mordujący z miłości i nadopiekuńczy rodzice, których surowe wychowanie może spowodować "tylko" nerwicę seksualną lub aż - kanibalizm. Sagawa powiedział, że swoją ofiarę, Renee Hartevelt, kochał, choć biegli psychiatrzy zgodnie stwierdzili, że jest psychopatą, niezdolnym do uczuć. Chęć posiadania najbardziej groteskowo uwidocznić się miała ponoć u wuja Sagawy - z Issei i jego bratem dobry wujek bawił się w złego i groźnego ludożercę, który wsadza chłopców do kotła. Nie była to z pewnością zabawa zdrowa, jednakże nie jej szkodliwość wychowawcza uderza najbardziej - to raczej egoizm rodziców: jakże często, kupują dziecku prezent upatrzony w istocie dla siebie, zamęczają je kursami pięciu języków dla własnej satysfakcji, zapychają lukę emocjonalną w rodzinie pieniędzmi.

Chcemy zaklinać rzeczywistość - bo zaklęcia dają władzę nad: wrażliwością, kiedy trzeba mieć twarde łokcie; hipokryzją, kiedy trzeba wykazać się zrozumieniem dla trudnej odmienności; własną ciemną stroną, dla której lepiej by było, żeby została uśpiona.

Dalej jest już kontrola, czyli posiadanie posiadania, okiełznanie natury. Film można wyłączyć, dreszcze podniecenia nad krwią i flakami usprawiedliwić. A ponieważ nadal chcemy przy tym posiadać - to tragedię przekuwamy na towar.

Krok 4: Spożytkuj zaklęcie: Nieszczęście na półki, start! Kanibalizm a konsumpcjonizm. Popkultura i fascynacja złem.

Issei Sagawa nie jest jedynym kanibalem, który doczekał się popkulturowej "renomy". Nie będę tu wymieniać wszystkich słynniejszych przypadków tego typu morderców - w tym nie tylko kanibali, gdyż ich "upodobania smakowe" miały bardzo często związek z sadyzmem, pedofilią czy nekrofilią. Istotniejsze jest zastanowienie się - jaki jest odbiór informacji, newsów czy dzieł o kanibalach, o okrucieństwie, prezentowanych przez media?

W czasie, gdy piszę te słowa, lider i twórca belgijskiego projektu Suicide Commando wykrzykuje następujące słowa:

I love the thought you're eating me
it's my desire to be eaten by you
I am your flesh be part of me
I'm looking forward to be slaughtered by you
I love the pain inside of me
let's go to diner for the very last time
it sounds insane but not to me
it's the perversion of a really sick mind hang me nail me

"Menschenfresser (Eat me)" jest tylko jedną z kontrowersyjnych "piosenek" Johana van Roya. Inny utwór - jak i całą płytę - "poświęcił" seryjnemu mordercy, Dennisowi Raderowi, znanemu jako B.T.K ("Bind Torture Kill"), jeszcze inny nosi tytuł "Necrophilia".

Obydwa numery są traktowane przez miłośników muzycznego cyberpunku jako pierwszorzędne kawałki taneczne. Dobry bit, agresywny wokal, szybkie tempo - pasują na parkiet. Jest to jednak parkiet do wyładowania się, nie do radosnego podrygiwania. Zresztą, nawet jeśli tańczącym towarzyszy przysłowiowy "zaciesz" - bywa to bardzo często szalony śmiech człowieka, który zobaczył, że świat nie jest różowy i warto być jedynie cynikiem. Agresywna muzyka pozwala często na wyrażenie frustracji, "zasłuchanie jej", "zatańczenie". Czy któryś z moich znajomych któregoś dnia wyskoczy z siekierą lub nożem, widelcem i chustką śniadaniową pod szyją - na Bogu ducha winnego przechodnia? - tego nie wiem, choć zakładam, że tak się nie stanie. Tak jak zakładam, że nie każdy fan komputerowych strzelanek rozstrzela żywego człowieka dla kaprysu. Ba, ten fan właśnie może się okazać człowiekiem najwrażliwszym na świecie.

Podobny wydźwięk ma "Mein Teil" grupy Rammstein, poświęcony sylwetce innego słynnego kanibala - Armina Meiwesa. Członkowie zespołu przyznali się do różnych reakcji na wiadomość o tym, czego "dokonał" Meiwes: fascynacji, szoku, ale i rozbawienia.

Jest reguła? Nie ma? Potępić w czambuł zgniłą popkulturę czy przyjąć do wiadomości, że jesteśmy bestiami?

I tak, i nie. Zamiast reguły - świadomość. Tego, że jest się człowiekiem, a człowieczeństwo to nie tylko inteligencja, rozwinięty mózg, notabene niewiele różniący się od szympansiego (ok. 2%). To także empatyczne zrozumienie cudzych emocji, nazwanie ich i odczucie; obserwacja i powściąganie własnych. Świadomość, że każdy ma niechlubną szansę gryźć, drapać, wyrywać i kąsać własnego brata w gatunku, przymuszony sytuacją. Warto się czasem zastanowić, co nas fascynuje w "Milczeniu Owiec", ale też i nad tym, co da zakazanie Np. klipów grupy Rammstein. Nawet jeśli ktoś bombarduje nas krwawymi sensacjami dla pieniędzy i rozgłosu - a tak czynią serwisy informacyjne, portale o "niesamowitych" zjawiskach, kręcone bez opamiętania serwisy horrorów - mamy rozum i władzę nad sobą, by samodzielnie określić recepcję takich treści, przyjrzeć się im, nie uciekać, nie fascynować się na siłę, bo modne - lecz spróbować pojąć. "Pojąć" będzie tu znaczyło również: odrzucić, nie akceptować tylko dla zasady - bo film kultowy, bo numer niezły. Wrażliwość każdy ma własną i nie jest ona wyłącznie przeszkodą w "byciu na topie". Jest barierą, która fascynację dewiacyjną trzyma z dala od pierwotnej potrzeby doświadczania ekscytacji - a tę ma każdy. Sama fascynacja doprowadza do znieczulicy. To właśnie brakiem empatii charakteryzuje się psychopata, jednostka niezdolna do okazywania uczuć wyższych. Sama zaś cenzura - podsyca fascynację. Różnice między sympatykami pewnych motywów, a największymi zbrodniarzami zasadzają się na tym, że ci pierwsi przeżywają serwowane im produkty kulturowe. Drudzy - konsumują. Człowieka podanego na ekranie, w sennej fantazji, na tacy. Czy da się określić - mimo zaznaczenie owej różnicy - kiedy upodobanie przejdzie w skrajność, graniczącą z człowieczeństwem i prawem?

Czy można sobie odpowiedzieć wyraźnie na pytanie: Gdzie na trasie: Posiadanie - Władza - Przyjemność - Kanibalizm? - wysiądę ja, w sytuacji zaliczanej do krańcowych, sytuacji sprawdzianu z człowieczeństwa?

Szok, strach, wstyd - są w istocie dobrodziejstwem. Rozumienie ich nie polega na beznamiętnym pokrojeniu na sekcyjnym stole - lecz na uświadomieniu sobie, cóż właściwie oznaczają. Znaczenie ich ma charakter ostrzegawczy, alarmujący - jeżeli jesteśmy w stanie współczuć ofierze, wstydzić się za zły postępek, bać sprawiedliwości - nie grozi nam anomia. Odpowiedź na pytanie o przystanek można dać więc tylko w jednej sytuacji: konieczności. Upadku, w którym "Zjeść" oznacza "Przeżyć".

Krok 5: Gdy zaklęcia zawodzą... Czterej jeźdźcy przybyli.

Pisałam już o tym, że poniekąd znajdujemy usprawiedliwienie (poniekąd, bo nie zawsze chcemy się przyznać do tego) dla kanibali popchniętych do swych czynów katastrofami i wypadkami.

Znaczną część naszych zachowań w sytuacjach ekstremalnych możemy przewidywać po tym, kim już jesteśmy i jak się zachowujemy na co dzień.

"Czy zjadłbyś człowieka?" możemy próbować odpowiedzieć. Sensowniejsze jednak wydają się pytania inne:
"Jak szybko zjadłbyś człowieka?"
"Kogo najpierw?"
"Z odrazą, z radością, że w końcu masz cokolwiek do zjedzenia?"
"Z obojętnością, ze łzami?"
"Na surowo, po upieczeniu, jeszcze konającego?"
"Może celowo utrzymywanego przy życiu dla świeżego mięsa?"

To nie jest próba rozbawienia czytelnika, wciskania groteski gdzie się da bądź cudacznej psychoanalizy. W sieci można znaleźć informacje o Azjatach, zajadających się usuniętymi płodami. Znana aktorka pokazuje swoje ciało, oznaczone na wzór schematu podziału tuszy. Na aukcji internetowej wystawiane jest dziewictwo młodej dziewczyny. Mieszanka niesprawdzonej sensacji, wydarzeń prawdziwych i powszechnej uciechy.

Naukowcom, ale i zwykłym ludziom bardzo się niekiedy podoba termin "przeludnienie". Słowo brzmi rzeczowo i pragmatycznie. Mało kto widzi, że jego sensem jest założenie z góry, że ludzi jest za dużo, że w ogóle może być za dużo, a jeśli tak - że część ludzkości jest zbędna. Kwestie aborcji i eutanazji urastają do rangi sporów niekiedy zbyt gorących i zbyt pierwszoplanowych (smuci nie tyle to czy inne stanowisko, co temperatura wrzenia dyskusji na te tematy). Na portalach internetowych co sekundę sfrustrowany internauta wyraża chęć odstrzelenia kogoś, odstawienia do piachu.

Bestia modląca się do boga słońca gorsza od "człowieka cywilizowanego?". Jeśli przyjdzie nam zjadać siebie nawzajem - to nic. Tragedią będzie, jeśli powyższe zdanie stanie się tak neutralne, jak "trawa jest zielona".

*Tekst został oparty w większości na informacjach i spostrzeżeniach własnych. Inne materiały to:

Filmy:
Film dokumentalny "Kanibal Superstar", reż. Toby Dye

Książki (pozycje zwarte):
Aeeden Cremin, Celtowie, wyd. Wiedza i Życie Warszawa 2001
Terry Deary, Ci koszmarni Celtowie, wyd. Egmont Warszawa 1998 [seria: Strrraszna historia]

Artykuły i informacje ze stron WWW:
Artykuł z portalu "Religie Świata": http://www.religie.424.pl/kanibalizm,1662,article.html
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kanibalizm
Paulina Król, Dokarmianie bogów, czyli rzecz o kanibalizmie rytualnym [www.racjonalista.pl]
"Wyznania kanibala" - artykuł z: www.facet.wp.pl [21.12.2009]
Hasło: kanibalizm na wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Kanibalizm
Hasło: Mein Teil na wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Mein_Teil
Fragment tekstu utworu "Menschenfresser (Eat Me)" Suicide Commando na: http://www.lyricstime.com/suicide-commando-menschenfresser-eat-me-lyrics.html

© 2011 Cichutki Spec

< NAUKA I TECHNIKA | << POSTAPO W NAUKOWYM PODEJŚCIU