Fallouta uwielbiam i szanuję
Ale i w Stacrafta ostatni dużo pruję
Są to moje bezdyskusyjnie najlepsze giery
Ale od nich psują się moje domowe maniery
Zabijam w Falloucie przeciwników bezlitośnie
W wyniku czego w moim bohaterze wszystko rośnie
Złych ludzi się z drogi pozbywam, gdy tylko na jakiś trafię
Przez co w nocy oka zmrużyć ciągle nie potrafię
Od czasu do czasu questa sobie od niechcenia rozwiążę
I kontakt z jakąś piękną kobietą na jedną noc nawiążę
Często dobrym bezinteresownie pomagam
A teraz od ran i postrzałów nie domagam
Rozstałem się w sposób okrutny towarzyszami
Samotnie teraz podróżuję między miastami
Śmierć wszystkim Raidersom i mutantom obiecałem
I z wielką frajdą codziennie ich setki rozwalałem
Teraz z oddanym mi psem bezkresy przemierzam
I jak znajdę G.E.C.K.a to gdzieś zamieszkać zamierzam
Póki co jednak nadal całymi dniami po pustkowiach wędruję
I stwierdzam, że życie na tego G.E.C.K.a tylko marnuję!
Zaczynam mieć już ochotę na odpoczynek
Ale oczywiście nie na wieczny spoczynek
Przy ognisku rany psychiczne i fizyczne leczyć
I wędrówkami po pustyni przestać się męczyć