<< TWÓRCZOŚĆ | << POEZJA
Inercja


Teraz, między szufladki "Swojego" i "Wroga"
Nie włożysz już babci, kuzyna, sąsiada,
"Trochę lubianego", "Znośnego", "Poczciwca"...
Zostali skurwiele i lojalność stada.

Na wszystko jest już czas, bo i czasu nie ma
Na coś więcej niż parę oddechów pod murem:
Urywanych, bolesnych, skowytów gardłowych -
- Jak u kotów w marcu: szatańskich i burych.

Nie ma mądralińskich z uniwersytetu,
Co by ustalili wartość priorytetów.
Belzebub nareszcie pozwalniał debili
Zza piekielnych biurek - ma ludzkich goryli.
Zostało popołudnie: między nocą dziką;
Straszną, piękną kochanką jak ze starych filmów,
A porankiem głodnym, zimnym jak w niebycie
Za to już po słońca orgiastycznym szczycie

Popołudniami właśnie, kiedy szczypią oczy
Słońce zaspokojone powoli się mroczy
Kiedy już broń odłożysz i zapalasz skręta
Myślisz z uśmiechem głupim: "Moja ziemia święta..."

Przez kilka godzin wygrywasz z inercją
Ludzkości oraz boską indolencją.
Myślisz, że wszystko jeszcze jest możliwe
A nogi Betty nie takie znów krzywe...

październik 2011

© 2011 Cichutki Spec