< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Maja Lidia Kossakowska - Zakon Krańca Świata (tom 1)

Okładka książki 'Zakon Krańca Świata (tom 1)' Autor: Maja Lidia Kossakowska
Tytuł: Zakon Krańca Świata (tom 1)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2017
Liczba stron: 488
ISBN: 978-83-7964-269-4

Za czasów licealnych Maja Lidia Kossakowska była jedną z moich ulubionych autorek. Oferowała znakomicie napisane, oryginalne powieści i zbiory opowiadań, które potrafiłem pochłaniać w przeciągu kilkunastu godzin od zakupu. Jednak w pewnym momencie ta pasja we mnie zgasła. Zainteresowałem się inną literaturą, a katastrofalne rozczarowanie jakiego doznałem czytając Takeshiego: Cień Śmierci, ostatecznie mnie zniechęciło. Mimo wszystko jednak bardzo cieszy mnie fakt, że Zakon Krańca Świata wrócił do polskich księgarni w pięknym nowym wydaniu. Dzięki temu mam okazję odświeżyć lekturę jednej z najlepszych prac niegdyś uwielbianej autorki, oraz przyrównać ją do nowych książek reprezentujących tę samą niszę. Czy jej idee nadal wydają się świeże, czy wciąż są to jedne z najlepszych książek urban i angelic fantasy dostępnych na rynku – czy też może Zakon Krańca Świata stanowi już tylko relikt przeszłości?

Bohaterem Zakonu Krańca Świata jest Lars Bergerson – cyniczny, inteligentny wojownik bezdroży stanowiący połączenie Mad Maxa, Indiany Jonesa oraz Garretta z serii gier Thief. Należy on do Grabieżców – międzywymiarowych złodziei i łowców skarbów. Ich zadaniem jest wykradanie tak zwanych pryzów od zakonu Mistrzów Blasku - oprawców i maniaków religijnych, którzy za pomocą magii zesłali dwanaście apokalips na świat ludzi, cofając jego rozwój niemal do epoki kamienia łupanego. Organizacja, do której należy główny bohater wykrada schematy i technologie Mistrzów, by pomóc w odbudowywaniu świata ludzi, i przy okazji całkiem nieźle zarobić. Problemy zaczynają się, kiedy Lars spotyka na swojej drodze tajemniczą dziewczynę, obdarzoną podobnymi darami co on, oraz niewiarygodnymi tendencjami do pakowania się w kłopoty.

Jednym z powodów dla których Maja Lidia Kossakowska jest tak wysoko cenioną autorka, jest jej niesamowita wyobraźnia, zdolność do kreowania oryginalnych wzorów z pozornie oklepanych elementów. Elementy powieści przygodowej, klasycznej fantastyki i literatury postapo zostały zręcznie wyważone i połączone w oryginalną i wysmakowaną kombinację. To świat zniszczony przez dwanaście apokalips, zrujnowana ziemia oraz pozornie utopijne miasto, rządzone przez totalitarnych tyranów, trzymających je w żelaznym uścisku, niedopuszczających do zmiany układu sił i technologii. Nie brakuje w tym świecie okazji do zamieszania znaną konwencją. Tu elementy fantastyki, gdzie indziej odrobina science-fiction, w kolejnych miejscach pomysły i wynalazki rodem ze steampunku. To samo tyczy się bohaterów, którzy po prostu dają się lubić, i którym kibicujemy przez wszystkie rozdziały. Bergerson z początku wydaje się typowym post-apokaliptycznym łowcą przygód, jednak w miarę jak go poznajemy, widzimy, że ma w sobie głębię i bardzo odbiega od tej stereotypowej, zleżałej już formy. Bohater i jego działania mają w sobie bardzo interesujący element mistycyzmu. Podczas lektury miałem wrażenie, że autorka umyślnie umieściła w nim pozornie niedopasowany element magii, w postaci pewnego rodzaju czarownika nowej ery. Może z początku wydaje się to nieco niespójne. Z jednej strony bohater ma w sobie coś z czarodzieja-mistyka, z drugiej natomiast wydaje się identyfikować tylko z zyskiem i możliwością ustawienia się oraz prowadzenie spokojnego, bogatego życia. Jednak w miarę lektury wszystkie elementy osobowości Larsa współgrają ze sobą w sposób, który zasługuje na ogromną pochwałę.

Jest jednak problem. Autorka nie daje tym ciekawym postaciom wytchnienia. Tworzy ludzkiego i oryginalnego bohatera tylko po to, żeby przez calutką książkę kopać go bez cienia litości, nie dając mu niemal jednej chwili na odpoczynek czy pozbieranie sił. Kossakowska popada tutaj w ekstremum będące przeciwieństwem klasycznych kreacji fantasy, w których bohater jest z definicji niepokonany i ze wszystkim sobie poradzi. Problemy i tarapaty sypią się na bohaterów z częstotliwością, która zakrawa na prawdziwy horror. I owszem, przygody Larsa zawierają w sobie elementy humorystyczne i wiele naprawdę dobrych dialogów, jednak tło tego humoru wydaje się bardzo mroczne. Być może bardziej mroczne niż powinno być. Chcąc nie chcąc, podczas lektury Zakonu Krańca Świata ciągle miałem z tyłu głowy Komornika Gołkowskiego. Tam element zagrożenia był po prostu lepiej wyważony, znajdując idealny punkt między walką o życie bohatera, a obecnymi co jakiś czas momentami odprężenia, poluzowania uścisku.

Kolejną, acz bardziej subiektywną kwestią, jest fakt, że Zakon Krańca Świata stracił bardzo wiele uroku z perspektywy czasu. Książki autorki reprezentują ciekawą niszę, która zawsze znajdzie swoich fanów. Jednak jej pomysły i zabiegi przez dwanaście lat zainspirowały wielu innych autorów, którzy odpowiednio rozwinęli i poprawili pomysły znajdujące się w Zakonie Krańca Świata. I nie mówię tutaj tylko o przykładach takich jak Komornik Michała Gołkowskiego. Nawet sama Maja Lidia Kossakowska w miarę lat rozwinęła swoje zdolności, pokazując to na przykładzie przy doskonałej dylogii Zbieracza Burz. Nie oznacza to oczywiście że Zakon Krańca Świata jest słaby, jednak mógłbym bez problemu wymienić wiele innych, co najmniej równie dobrych książek w tym gatunku. Oryginalność książki nadal jest czymś zasługującym na owacje, jednak zawartym w nieco przestarzałej formie. Dla mnie Zakon Krańca Świata stanowi dzięki temu bardzo interesujący korzeń tego podgatunku literatury, jednak dla zwykłego czytelnika może się to okazać książka, która zgrzyta i skrzypi za każdym razem, kiedy nabiera tempa.

Jako maniakalny zbieracz literatury rekomenduję bez zastanowienia najnowsze wydanie książki. Reprezentuje wręcz kolekcjonerski standard. Nie mogłem się wystarczająco napatrzeć na egzemplarz, który otrzymałem. Genialny art na froncie grubej, wytrzymałej oprawy, stonowana i spójna kolorystyka, doskonała jakość wykonania, tasiemka oraz świetne ilustracje gęsto ułożone na kartach książki. Bardzo dobry kawałek lektury zamknięty w genialnej jakości wydaniu. Mam nadzieję, że Fabryka Słów utrzyma ten poziom przy kolejnych premierach i reedycjach.

Najnowsze wydanie Zakonu Krańca Świata to znakomita okazja, żeby zapoznać się z literaturą kreowaną przez Maję Lidię Kossakowską, przeczytać powieść prezentującą bardzo oryginalny i ciekawy postapokaliptyczny świat. Pomimo swoich drobnych potknięć i lekkiego zestarzenia materiału, nadal jest to świetna lektura, oferująca mnóstwo emocji towarzyszących śledzeniu poczynań interesującego i wiarygodnie przedstawionego bohatera. Jest to książka którą warto kupić, warto poznać, warto postawić na półce. Świetne wydanie pionierskiej pozycji w popularnej teraz i rozbudowanej niszy.

© 2017 Konrad 'Veskern' Ochniowski

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA