< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Robert J. Szmidt - Wieża

Okładka książki 'Wieża' Autor: Robert J. Szmidt
Tytuł: Wieża
Wydawnictwo: Wydawnictwo Insignis
Data wydania: 2016
Liczba stron: 488
ISBN: 978-83-65315-36-6

Wieża, najnowsza powieść Roberta J. Szmidta, której akcja dzieje się w świecie Uniwersum Metro 2033 rozczaruje. I to bardzo. Zwłaszcza jeśli porównamy ją do - podobno - najlepszej do tej pory wydanej w Polsce powieści ze świata Dmitrija Głuchowski, Prawa do użycia siły Denisa Szabałowa.

Rozczaruje wszystkich fanów i sympatyków karabinów automatycznych opartych na modelu AK-47 oraz kombinezonów ochronnych OP-1. Zawiedzeni poczują się ci, którzy oczekiwali radioaktywnego wiatru rozwiewającego włosy stalkerów podczas ich przygód w dzikim, postnuklearnym świecie. Niedosyt zaznają miłośnicy postapokaliptycznego eskapizmu. Bowiem świat opisany przez Szmidta to ten nasz. Tylko jeszcze "bardziej". Brudny, śmierdzący, obrzydliwy. Nie ma w nim miejsca na skórzane kurtki z obciętym rękawem, czy fikuśne stroje z pokazów mody na konwentach postapo. Z kartek Wieży wylewa się bowiem na czytelnika masa brudu i postapokaliptycznych plugastw, które jak na mistrza gatunku i niszczyciela światów przystało, autor odpowiednio dozuje. Mieszając wielką chochlą w garze, gdzie to wszystko się gotuje, Szmidt umiejętnie nalewa to czytelnikowi do talerza, a raz wręcz prosto na niego. A kiedy już zbliża się moment, że i zaraz sam garniec wyląduje na jego głowie, powieść się... kończy. I to tak, że wylizując talerz, jak i resztki ze stołu, czytelnik chce jeszcze. I na pewno dostanie, bowiem zakończenie Wieży wprost sugeruje jej kontynuację.

Nie przypadkiem została tu wspomniana, wydana niecały miesiąc przed powieścią Szmidta książka Prawo do użycia siły. Porównując bowiem ze sobą obie pozycje z katalogu Wydawnictwa Insignis, można odczuć spory dysonans. Bajeczka o odkrywających postnuklearny świat chłopcach, którzy stają się stalkerami, kontra mroczny i ponury świat podwrocławskich kanałów, poznawany z małą przyjemną i sympatyczną osobą jaką jest Nauczyciel. Młodzieńcy, którzy po każdym, dłuższym wypadzie na powierzchnię i przyjęciu dawki promieniowania, zażywają cudownych wręcz środków odkażających (jak w Falloucie), kontra według obecnych standardów nadal dzieci, muszące zarabiać na swoje utrzymanie ciałem. W wiadomy sposób. Tuszonki z wojskowych zapasów, pałaszowane ze smakiem przez młodych bohaterów Prawa do użycia siły, a w Wieży pieczone szczury oraz zmutowane pająki, zagryzane na deser słodkościami w postaci zmutowanej odmiany robaków. Można by tak długo wymieniać.

Rozczarowani powieścią Szmidta będą więc wszyscy ci, którzy w postapokalipsie chcą widzieć opcję ucieczki od problemów dzisiejszego świata, jakby nie przyjmując do wiadomości, że będzie ona przecież jego pochodną. Ale to jeszcze nic! Zestawiając bowiem pierwszą powieść Roberta, Otchłań, z Wieżą otrzymujemy świat nie do końca postapokaliptyczny, a... apokaliptyczny. Tu zagłada trwa nadal. Choć bomby spadły już kilkanaście lat temu, co miało zmutować to zmutowało i teraz poluje i pożera ludzi, to nie zostało powiedziane, że teraz będzie już lepiej. Bo będzie gorzej. A w to "gorzej" czytelnik jest wprowadzany razem z bohaterem książki, na razie jeszcze duologii, Nauczycielem - nazywanym teraz już także swoim prawdziwym, przedwojennym imieniem i nazwiskiem. Paweł Remer, człowiek przed Atakiem służący w wojskowych jednostkach specjalnych, następnie pracujący jako ochroniarz prominentnego polityka, w podwrocławskich kanałach ucieknie, a następnie powróci do swoich wcześniejszych życiowych wcieleń. I choć Robert Szmidt nie kreśli głębokich portretów psychologicznych swoich bohaterów, podczas lektury można doskonale zobrazować sobie to co siedzi w głowie zarówno Nauczyciela/Remera, jak i pyskatej Iskry/Ani. Zerkając wstecz na poprzednie dzieła tego autora, widać jak z powieści na powieść doprowadził on do perfekcji umiejętność tworzenia z banalnych szczegółów i skrawków oszczędnie dozowanych informacji, frapującą i wciągającą całość. Podróż z porucznikiem Remerem przez podwrocławskie kanały i przepusty daleka jest od radosnej i pełnej wyzwań postpapokaliptycznej przygody. To raczej wejście w ludzki brud, płynący jeszcze do niedawna tymi kanałami, by...

No właśnie co?

Pośrednią odpowiedź dał na to sam Robert, w przedmowie do czwartego już wydania swojej innej, "wrocławskiej", powieści Apokalipsa według Pana Jana. Wieża może być bowiem kolejną, tym razem napisaną już bez fabularnych ograniczeń wizją przyszłości. Postapokalipsa, powszechnie traktowana jaka oczyszczenie z absurdów czy brudów obecnego świata, w wydaniu Szmidta jest tym czym powinna być. Czyli zanurzeniem się w te brudy, by walczyć o przetrwanie i zachowanie człowieczeństwa, jednak bez otoczki ideologicznej, która w dzisiejszych czasach staje celem samym w sobie. Żadna religia, żadne wartości, żaden humanizm, gdy człowiek w ciągu paru chwil wymiany nuklearnych ciosów został sprowadzony do poziomu zwierzęcia. I teraz jak zwierze może próbować, starać się choć na trochę być człowiekiem.

I właśnie to jest najlepsze w powieści Wieża, jak i w całym Uniwersum Metro 2033. Nie wszyscy autorzy, którzy wydali dziejące się nim powieści, skorzystali z jego szerokich możliwości. Nie chcieli, nie potrafili, czuli że nie było takiej potrzeby, bo można było prościej. Autor Wieży tego nie zrobił. Jego wizja świata po nuklearnej zagładzie szczerze i mocno przeraża, a czytelnik nie poczuje się w niej komfortowo. Ale przecież o to powinno chodzić, bo postapo to nie rurki z kremem.

Robert J. Szmidt, jak widać dobrze to wie.

© 2016 Marek 'Squonk' Rauchfleisch

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA