< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Andriej Diakow - W mrok

Okładka powieści 'W mrok' Autor: Andriej Diakow
Tytuł: W mrok
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 2012
Liczba stron: 360
ISBN: 978-83-61428-89-3

W posłowiu powieści "W mrok" Andriej Diakow w głównej mierze prezentuje siebie. Z kilku odautorskich zdań wyłania się portret sympatycznego gościa, do tego entuzjasty fantastyki - pasjonata z krwi i kości. Swoje zamiłowanie odzwierciedlił w pierwszej książce, "Do światła", którą - jak zwierza się czytelnikom - napisał w zaledwie dwa i pół miesiąca. Nad drugą pracował już na tyle długo, by poprawić większość błędów prequela. Dzięki temu zyskał sporą popularność za wschodnią granicą, a my możemy zachwycać się najlepszą po legendarnym "Metro 2033" powieścią osadzoną w uniwersum autorstwa Dmitrija Głuchowskiego, wydaną w Polsce.

"Kiedyś dla wielu metro było wybawieniem. Teraz zaś powoli nas zabija."
(Taran)

"W mrok" łączy w sobie postapokaliptyczne science fiction oraz rasowy thriller z elementami horroru i domieszką kryminału, a wszystko doprawione jest gigantyczną dawką wciągającej akcji i spięte klamrą powieści przygodowej. Dzieje się tu na tyle dużo, że nawet skrótowe przytoczenie fabuły mija się z celem. Wystarczy nadmienić, iż całość zaczyna się od... wybuchu nuklearnego. Później, parafrazując słowa Alfreda Hitchcocka, napięcie nieprzerwanie rośnie. Spotykamy znanych już z "Do światła" bohaterów - stalkera Tarana i jego przybranego syna Gleba - uwikłanych w niebezpieczną rozgrywkę, której efektem może być zagłada ginącej w oczach populacji petersburskiego metra. Jednak to dopiero początek przygody...

Diakow zdecydował się utrzymać "W mrok" w konwencji podobnej do "Do światła". W kontynuacji czysta akcja ma jeszcze większe znaczenie niż w solidnym poprzedniku. Autor znakomicie panuje nad rytmem narracji, fabularnymi zawiłościami i mnogością wątków. Usprawniony warsztat owocuje wysokim komfortem czytania. Z drugiej strony nieco zubożona została wymowa samej opowieści. "Do światła" zawierała drugie dno - ograne, chwilami banalne, ale zawsze jakieś. "W mrok" to w zasadzie tylko nieustanne "dzianie się" - Diakow praktycznie nie daje chwili wytchnienia. Obraz życia w podziemnej kolejce wydaje się niemal kompletny, podobnie jak portrety protagonistów. Pozostali bohaterowie zaś zarysowani są wyraźnie, ale daleko im do bezbarwności (zwłaszcza postać mutanta Dyma). Na fabularne uproszczenia i występującą chwilami narracyjną niekonsekwencję przymyka się oko. Skutkuje to faktem, że książka wciąga jak mało która, ale po lekturze nachodzi nieuchronna refleksja - tylko tyle?

"- (...) Czy zasługujemy na jeszcze jedną szansę? - Nie wiem, Gleb. Nie wiem... Jednego jestem pewien - jeśli człowiek tej szansy nie dostanie, to raczej nie zmieni się na lepsze..."
(Gleb i Taran)

Jestem jednak skłonny powiedzieć - aż tyle. Bo zdaje się, że żadna z pozycji serii "Uniwersum Metro 2033" nie zbliży się nawet do jej protoplasty, arcydzieła Dmitrija Głuchowskiego. "W mrok" to takie "Metro 2033" w wersji light. I nawet jeśli książka Andrieja Diakowa to gotowy scenariusz gry czy filmu, to i tak czyta się go znacznie lepiej niż przefilozofowane "Metro 2034", a "Pitera" bije na głowę pod każdym względem. Zdecydowanie polecam.

© 2012 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA