< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Stephen King - Mroczna Wieża I. Roland

Okładka książki 'Mroczna Wieża I. Roland' Autor: Stephen King
Tytuł: Mroczna Wieża I. Roland
Oryginalny tytuł: The Dark Tower I: Gunslinger
Wydawnictwo: Albatros
Tłumaczenie: Andrzej Szulc
Data wydania: 1982, 2015
Liczba stron: 320
ISBN: 978-83-7985-583-4

Cykl Mroczna Wieża uważany jest przez miłośników twórczości Stephena Kinga - także przez samego jej autora - za jego opus magnum. O tym, że to dzieło cenione słyszał nawet tak niespecjalny fan "najbardziej poczytnego amerykańskiego pisarza na świecie" jak ja. Niemniej postanowiłem w końcu przełamać lody rezerwy i sięgnąć po Rolanda, pierwszą część kultowej sagi, a przy okazji, jak by nie było, klasykę współczesnej fantastyki. Okazja nadarzyła się sama, oto bowiem wydawnictwo Albatros postanowiło wznowić serię Kinga w zachwycającej oprawie.

Kilka lat temu przy okazji recenzji Czas zmierzchu Dmitrija Głuchowskiego odniosłem się do przyrównań Rosjanina i Kinga właśnie. Wspomniałem wówczas, że prozę Amerykanina znam tylko z jej filmowych adaptacji. Przelała się przez moją osobę fala krytyki oburzonych czytelników Trzynastego Schronu. Niewiele się od tamtego czasu zmieniło w moim nastawieniu do twórczością Kinga (poza przeczytanym przypadkowo opowiadaniem, które ani nie wzbudziło mojej aprobaty, ani tym bardziej nie dało impulsu, by się z Kingiem zaznajomić), toteż przygotowując się do lektury Rolanda zacząłem się zastanawiać, czy aby nie rzucam się na głęboką wodę. Na razie mogę zapewnić, że utrzymuję się na powierzchni. Mało tego, uważam pierwszą z wchodzących w skład ośmioksięgu Mrocznej Wieży powieści za nader intrygującą. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka.

Po pierwsze główny bohater. Roland Deschain z Gilead, przedstawiciel rycerskiego bractwa Rewolwerowców, samotnie przemierza pustynny świat w poszukiwaniu tytułowej Mrocznej Wieży. Z początku w zasadzie tyle o nim wiemy. Mimo że działa zgodnie z pewnym przyjętym przez siebie kodeksem honorowym, nie wydaje się nawet postacią w pełni pozytywną - nie jest przesadnie wylewny, łatwo siega po broń. A jednak King w swej oszczędności na tyle umiejętnie dawkuje dotyczące go szczegóły, że potrafi wzbudzić niezmierną ciekawość w czytelniku. Ba! Nawet wówczas, gdy Roland staje przed z gruntu tragicznie trudnym wyborem i decyduje nieomal okrutnie, nie sposób go przekreślić i mu nie wybaczyć. To postać, której zrozumienie przychodzi przez skupienie się nad każdym zapisanym w powieści słowem. Czuje się, że wszystko to, co czyni jest ważne i prowadzi do konkretnego, w jakimś sensie transcendentnego celu.

Jest nim owa osnuta mgłą tajemnicy Mroczna Wieża. Ale czym właściwie ona jest? Opis narratora - "Dawno, dawno temu (...) powstały Promienie, mocne i krzyżujące się w jednym punkcie" (czyli w miejscu stania Wieży) - stawia więcej pytań niż daje odpowiedzi. Można domniemywać, że to może coś w rodzaju centrum wszechświata, sensu istnienia, ostatecznego celu... Kluczem zaś do jej odnalezienia jest równie enigmatyczny, ścigany przez Rolanda Człowiek w Czerni, uosobienie zła i potęgi. Całe to szczędzenie informacji przez Kinga, skrupulatne budowanie tajemniczości jest najmocniejszym punktem utworu. Przede wszystkim dlatego, że spełnia swoją rolę - zaciekawia, nie powodując zniechęcenia.

Nieodzowny wpływ na to mają umiejętności pisarskie autora. King pracował nad pierwszym tomem sagi dwanaście lat. Ostatecznie złożył go w całość z pięciu oddzielnie opublikowanych opowiadań. W 2003 roku zredagował powieść na nowo - usunął niedociągnięcia, dopisał kilkadziesiąt stron tekstu, uporządkował fabułę, upłynnił narrację. Od tego momentu Roland wydawany jest z obszerną przedmową. Wciąż nie jest to narracja porywająca, ale tchnąca epickością, a jednocześnie surowa, gryząca, niewygodna, mroczna.

Bo taka też jest rzeczywistość, w której Roland egzystuje - obszerna, rozbudowana i pojemna (autor wzorował się na "Władcy Pierścieni"). To świat, w którym niegdyś obecna była magia; świat, w którym równoległe rzeczywistości przenikają się wzajemnie; wreszcie świat, który "poszedł naprzód". Niedopowiedzenie tego sformułowania oddziałuje tylko korzystnie, dając możliwość szerokich interpretacji. Niemniej ze względu na wszechobecne, charakterystyczne, mocno "westernowe" pustkowie (King przyznaje się do inspiracji filmami Sergio Leone), wspominane relikty przeszłości, swoistą rezygnację wypełniającą napotykanych przez Rolanda ludzi czy antagonistów nazywanych "Zielonymi Mutantami" można przyjąć, że ów świat ruszył do przodu z powodu bliżej nieokreślonej zagłady. Został przy tym przedstawiony niebywale klimatycznie, stając się fundamentem dla kolejnych części cyklu.

Pierwszy tom sagi Mroczna Wieża to utwór wyjątkowy. Niełatwy, ale jest to jego siłą. King dał podwaliny pod szacowną serię, która trafiła do serc i głów milionów czytelników na całym świecie. Jestem przekonany, że trafi i do mnie, Roland bowiem pozostał we mnie na długo po lekturze. A kto wie, może zachęci mnie do sięgnięcia po inne książki tego autora?...

Tytułem zakończenia pragnę dodać, iż najnowsze wydanie Rolanda zostało opatrzone opowiadaniem Siostrzyczki z Elurii. Tekst traktuje o wczesnym epizodzie z życia Rolanda i z pewnością jest naładowany szeregiem odniesień (został wydany na krótko przed premierą piątej części cyklu), których z oczywistych względów nie jestem w stanie wychwycić. Ale jest też dobrym przykładem na to, jak rozwinął się warsztat i styl Kinga. Przypadł mi do gustu.

© 2015 Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA