< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Zbigniew Truszczyński - Mamy dusze muszkieterów

Okładka książki Mamy dusze muszkieterów Autor: Zbigniew Truszczyński
Tytuł: Mamy dusze muszkieterów
Wydawnictwo: WarBook
Data wydania: 2014
Liczba stron: 286
ISBN: 978-83-64523-06-9

Mamy dusze muszkieterów jest drugą - po Dzienniku snajpera Władysława Wilka - propozycją wydawnictwa WarBook w ramach nowej serii, "Kondotierzy". Te dwa tytuły zapowiadają, iż będzie to cykl wyjątkowy. Relacje ludzi przebywających bezpośrednio na froncie prawdziwych działań militarnych są bowiem nad wyraz zajmujące i potrafią wciągnąć na długie godziny bardziej efektywnie niż najlepsza proza military fiction. W przypadku książki Zbigniewa Truszczyńskiego dają też niemało okazji do uśmiechu.

Mamy dusze muszkieterów to wspomnienia żołnierza Legii Cudzoziemskiej. Wspomnienia trzeba zaznaczyć pozytywne, gdyż, jak pisze autor w początkowych fragmentach książki, do złych wracać nie chciał. Zbudowana jest z całej masy anegdot, opowieści z życia wojaków jednej z najbardziej znanych formacji wojskowych na świecie. Obraz to niewiele odbiegający od klasycznych filmowych przygód inspektora Ludovica Cruchota, popularnego żandarma granego onegdaj przez Louisa de Funesa. Do tego, tak jak filmy z francuskim aktorem, także zawierający drugie dno i w ten sam sposób je ukrywający.

Truszczyński nie rozpisuje się na temat niebezpieczeństw, szkoleń czy akcji wojskowych. Z jego książki przebija przede wszystkim przygoda, za którą w sposób naturalny szły pijackie wybryki i lubieżne ekscesy. Między wierszami doszukać się jednak można portretu smutnej rzeczywistości Afryki na północ od równika w pierwszej połowie lat 80-tych - działalności Jeana-Bedela Bokassy czy pułkownika Kadafiego. Autor w sobie znany sposób potrafił przemycić te zagadnienia, niemniej nie zmienił przez to wymowy powieści.

Ta bowiem w połączeniu z klarownym językiem daje czytelnikowi po prostu sporo satysfakcji. Jedynym mankamentem książki jest narracja. Truszczyński bowiem, nie wiedzieć czemu, zdecydował się na opowiadanie w trzeciej osobie z perspektywy fikcyjnej postaci. Znacznie ciekawiej czytałoby się Mamy dusze muszkieterów jako relację pierwszoosobową. Poza tym i kilkoma wpadkami czysto redakcyjnymi (literówki czy błędy interpunkcyjne można jeszcze wybaczyć, ale błędy ortograficzne są niedopuszczalne) to książka absolutnie godna polecenia.

© 2014 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA