< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Bear Grylls - Lot widmo

Okładka książki 'Lot widmo' Autor: Bear Grylls
Tytuł: Lot widmo
Oryginalny tytuł: Ghost Flight
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 2015
Liczba stron: 480
ISBN: 978-83-7642-588-7

Z zasady staram się unikać książek pisanych przez celebrytów wszelkiej maści, podobnie jak i ich biografii, autobiografii i poradników. Jednak skłamałbym mówiąc, że nie jestem swego rodzaju fanem Beara Gryllsa – jego program to jedyny z przyrodniczo-naukowo-survivalowych, który w minimalnym stopniu potrafi mi zaimponować oraz zainteresować na tyle, że z oglądam całe odcinki w wolnym czasie. Głównie z tego powodu podszedłem do Lotu Widmo raczej optymistycznie – bo jeżeli ktoś przeżył na tyle, żeby mieć w głowie materiał na napisanie porządnej książki – to właśnie były członek SAS. Przed lekturą zdecydowałem unikać jakichkolwiek materiałów, recenzji, zapowiedzi czy nawet szerszych blurbów z okładki. Nie chciałem się sugerować opiniami. Książka wyjątkowo przypadła mi do gustu.

Spodziewałem się czegoś w rodzaju zmilitaryzowanego Jamesa Bonda – tony akcji, pięknych kobiet, szybkich samochodów i brytyjskiego akcentu do urwania głowy. Sugerował mi to zarys fabuły, czy nawet fakt, że mówimy o książce pisanej przez eks-członka jednej z najlepszych grup operacyjnych na świecie. Tym milszym zaskoczeniem dla mnie był cały proces czytania, bo Lot Widmo można najłatwiej określić jako Indianę Jonesa w wersji hardcore. Grylls zamiast skupiać się na wątkach wojskowych, skomplikowanych pojęciach, do których potrzebny jest słownik militarny, czy rozdmuchanej akcji – poświęcił się raczej wykreowaniu uczucia swego rodzaju przygody, motywów psychologicznych oraz całkiem sporej dozy tego, co znamy i co lubimy w jego programie telewizyjnym Man vs Wild. Mamy bohatera, który sprawia autentyczne, przekonujące i intrygujące wrażenie, towarzyszy, którzy nie tworzą jedynie smętnych stereotypów, oraz formę lektury, która w bardzo dobry sposób potrafi przeplatać ze sobą lekkie i ciężkie momenty, przez co trudno ją odłożyć. Z jednej strony świetnie stonowana akcja, z drugiej natomiast – doskonale zawoalowana tragedia osobista bohatera, stanowiąca wyważony łącznik pomiędzy wydarzeniami i motywacjami postaci.

Wypada mi też pochwalić całkiem odważne i odświeżające zróżnicowanie wydarzeń w książce. Dzięki temu lektura sprawia wrażenie pisanej całym sercem, odważnej – takiej przy której autor naprawdę się napracował i ją przemyślał. Nie mamy oczywiście do czynienia z książką idealną – znajdują się tutaj momenty, które stanowią raczej przydługą i niepotrzebną ekspozycję, niektóre wątki nie zostają zamknięte we właściwy sposób oraz mimo wszystko czasem można odnieść delikatne wrażenie, że jest to "poradnik survivalowy z fabułą". Nie jest to koniecznie zła rzecz, oczywiście – ale niektóre fragmenty mimo wszystko na takiej kreacji tracą. Jednak nie są to wielkie problemy, wierzcie mi. Tak naprawdę jedyną rzeczą która potrafiłaby przeszkadzać jest to, za co ją chwalę – że mimo wszystko nie jest to książka skupiona na jednym motywie, zamiast tego stara się chwycić po jednym jajku z każdego koszyka. Jednak to jest kwestia raczej osobistych preferencji – jeżeli wolicie książki o zdecydowanym, skupionym charakterze, to możecie Lot Widmo uznać za Frankensteina pomiędzy poradnikiem, Indianą Jonesem, Trylogią Bourne'a, a książką Toma Clancy'ego. W moim odczuciu jednak wszystkie motywy zostały połączone na tyle dobrze, że powieść nabiera własnego, ciekawego smaku oraz sprawia wrażenie nieco bardziej ambitnej niż "książka sprzedająca się nazwiskiem autora".

Przyznam bez bicia, że Lot Widmo Beara Gryllsa był dla mnie doskonałą lekturą, zachęcił mnie do kolejnych lektur tego typu – może nawet skuszę się kiedyś na któryś z poradników autora i przekonam się czy znajdę w nim coś równie ciekawego jak tutaj. Najlepszą rekomendacją jest pierwsza myśl, która wpadła mi do głowy zaraz po odłożeniu książki – rozpalająca wyobraźnię. Bo tak najłatwiej mi ją podsumować. Nie jest to może absolutny cud, jednak nie ukrywam, że przy czytaniu o losach Willa Jaegera naprawdę dobrze się bawiłem. Polecam.


Tweet

© 2016 Zrecenzował Konrad 'Veskern' Ochniowski

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA