< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Piotr Langenfeld - Elsenborn

Okładka książki Elsenborn

Autor: Piotr Langenfeld
Tytuł: Elsenborn
Wydawnictwo: Ender - WarBook
Data wydania: 2012
Liczba stron: 352
ISBN: 978-83-62730-33-9

Ciekawie rozpisany bohater zbiorowy z kilkoma prowadzącymi akcję jednostkami; skupienie akcji w relatywnie niedługim czasie; raczej szczątkowe, lecz obrazowe opisy świata przedstawionego; porwana narracja z mocnym przeplataniem wątków; duży rozmach w prezentacji bitew i potyczek; dokumentalizm w relacjonowaniu wydarzeń i szczegółowość opisów militariów; kontrast między działaniem wieloosobowych oddziałów wojskowych i pojedynczych żołnierzy; brak trzyaktowej struktury powieści - "gwałtowne" wejście w akcję i takież opuszczenie jej. Jeśli przyjąć te elementy za wspólne we współczesnych książkach wojennych, wyznaczą one schemat takiej powieści. "Elsenborn" Piotra Langenfelda, zeszłoroczna propozycja wydawnictwa Ender w ramach serii WarBook, dobrze się w ten schemat wpisuje.

"Bitwa o Wzgórze Elsenborn miała kluczowe znaczenie dla powstrzymania niemieckiej kontrofensywy w Ardenach, która rozpoczęła się 16 grudnia 1944 roku i miała na celu odcięcie aliantów od dostaw z portu w Antwerpii oraz zmuszenie ich do podpisania rozejmu. Na drodze 12 Dywizji SS stanęła amerykańska 1 Dywizja Piechoty. Żołnierze Wielkiej Czerwonej Jedynki zatrzymali stalowy walec Wehrmachtu kilkaset metrów od kwatery głównej. W letnich mundurach, bez wsparcia lotnictwa stawili czoła dysponującym ogromną przewagę w ciężkim sprzęcie Niemcom i dali czas na przegrupowanie zaskoczonym aliantom." [fragment opisu wydawcy]

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że choć podobny do poprzednich warbookowych publikacji, "Elsenborn" nieco odbiega od nich poziomem. Warsztat autora wymaga dopracowania głównie w kwestii "soczystości" opisów, utrzymywania napięcia i kontroli mieszania wątków. Langenfeld jest w swojej narracji dość beznamiętny, brakuje mu polotu, błysku. Być może wynika to z jego dziennikarskich korzeni, bo z angażowaniem atencji czytelnika miał już niejaki problem przy okazji "Afganistan. Dotknąłem wojny". Tutaj jest lepiej, chociaż i tak do pełni szczęścia daleko. Nierzadko zdarza się też, że autor plącze się w prezentacji akcji z właściwej perspektywy - bohater wiodący potrafi zmienić się w jednym akapicie, co jest w moim odczuciu niedopuszczalne. Skutkuje bowiem zagmatwaniem i dyskomfortem lektury. Na szczęście nie jest to wyjątkowo rażące. Ale zauważalne.

W "Elsenborn" więcej jednak plusów, a wszystkie wymieniłem w pierwszym akapicie. Langenfeld wygrywa przede wszystkim tematem. Drobiazgowo przedstawiony epizod z II wojny światowej jest po prostu ciekawy. Historyczny kontekst, przywoływane wydarzenia i postaci, kojarzenie faktów - to wszystko dostarcza sporo zabawy, zwłaszcza dla wielbicieli historii. Langenfeld ukazuje nam się także jako miłośnik US Army, ale daleki jest od jej gloryfikacji. Nie sentymenty, a rzeczowość jest jego domeną. Brakuje też jego książce "filmowości", aspektu wielce mnie drażniącego, z którym nierzadko boryka się tak doświadczony twórca jak Vladimir Wolff, niekiedy także Marcin Gawęda. Niektóre fragmenty ich powieści wydaja się przepisanymi scenami z filmów, pretensjonalnymi, nienaturalnymi. Langenfeld tego unika.

"Elsenborn" ma niedociągnięcia, książka ma jednak swoisty urok i jest jak najbardziej godna polecenia.

© 2013 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA