< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Adam Bełda - Edgar

Adam Bełda - Edgar
Autor: Adam Bełda
Tytuł: Edgar
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: Gdynia 2011
Liczba stron: 255
ISBN: 978-83-7722-181-5

"Wiesz na czym polega zdrowie psychiczne? Na uciekaniu od problemów, na codziennym zapominaniu o tym, że i tak umrzesz, na nieustannym niezauważaniu wszystkich zagrożeń, jakie czekają na ciebie za rogiem, i na negowaniu miliardów innych tragicznych prawd o życiu.[...]Tylko dzięki temu nie odliczasz czasu straconymi godzinami, jedynie ono pozwala ci na myślenie o czymś innym niż o tym, że każda sekunda w jakimś stopniu postarza cię i zbliża do grobu".

Przedostatni piątkowy poranek w tym semestrze i oczywiście musiałam zaspać. Na dodatek w pośpiesznym przygotowywaniu się do wyjścia przeszkodził mi dźwięk domofonu. Jakież było moje zaskoczenie kiedy listonosz wręczył mi kopertę z książką Adama Bełdy. Przyjrzałam się okładce "Edgara" i już na schodach wpakowałam wszystko do plecaka, by móc zacząć czytać w pierwszym wolnym momencie. Niestety po około piętnastu stronach ze zdziwieniem musiałam przyznać, że na uczelni sobie nie poczytam, bo tekst jest na tyle trudny, iż gubię wątek rozpraszana hałasem tworzonym przez brać studencką. Spodziewałam się lekkiej i przyjemnej lekturki na weekend, a tymczasem otrzymałam powieść napisaną przy użyciu skomplikowanego, często naukowego języka oraz długich, wielokrotnie złożonych zdań, traktującą o sprawach poważnych i w pewien sposób dotyczących całej ludzkości, a przedstawionych na przykładzie człowieka, z którego pozostał już tylko mózg, żyjący w metalowym korpusie, przeprowadzającego badania planety oddalonej od Ziemi wiele lat świetlnych. Co ciekawe to wszystko zostało napisane przez bardzo młodego pisarza, ponieważ w trakcie tworzenia "Edgara" Bełda miał zaledwie siedemnaście lat. Niech jednak nikogo nie zniechęca nasuwająca się w związku z tym myśl o nikłym doświadczeniu autora - czytając wcale nie ma się wrażenia, że śledzimy słowa powstałe w niedojrzałym umyśle. Jest wręcz przeciwnie - Bełda pisze raczej jak czterdziestoletni mężczyzna niż nastolatek. Ale nie o tym chciałam mówić.

W poprzednim akapicie właściwie udało mi się zmieścić praktycznie całość głównego wątku fabuły jaka została przedstawiona na kartach omawianej książki, liczącej sobie, bagatela, 255 stron. Jednak to nie akcja gra tutaj główna rolę. Stanowi ona jedynie tło, a może raczej szkielet czy też kartkę, na której autor przedstawia rozważania na tematy dotyczące człowieczeństwa. Kim jesteśmy? Co stanowi o naszej przynależności do gatunku? Czy nasza osobowość to tylko to co znajduje się w mózgu czy też coś innego? Jakie znaczenie ma ciało ludzkie - jest tylko powłoką, puszką przechowującą narządy, czy też istotną częścią, niezbędną do prawidłowego funkcjonowania? Bełda stara się pokazać kim byłby człowiek po utracie naturalnego organizmu, zachowujący jednak całą swoją wiedzę i wspomnienia. Zastanawia się nad zmianami jakie mogłyby zajść, a także jak na te zmiany mogły by wpłynąć takie czynniki jak wiek czy płeć.

Z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że to przede wszystkim powieść psychologiczna, będąca swego rodzaju studium tytułowego bohatera. Jego emocje i odczucia są drobiazgowo przedstawione, a nawet jakby poddane szczegółowej sekcji, podczas której autor stara się uchwycić maleńkie fragmenty myśli i niczym przez mikroskop przyjrzeć się różnym fragmentom psychiki. W pewnym stopniu podobnemu badaniu zostali poddani pozostali dwaj towarzysze Edgara, zamienieni w cyborgi jak on, jednak zostali potraktowani ze zdecydowanie mniejszą dokładnością. Ponadto reakcje głównego bohatera są rozpatrywane jakby na dwóch frontach - pierwszy stanowią jego osobiste problemy, zmaganie się z nową sytuacją i rozmyślania o sobie, natomiast drugim jest konfrontacja z rodziną, która również stanęła na życiowym rozdrożu z powodu zaistniałej sytuacji.

Poza rozważaniami filozoficzno-egzystencjalnymi w "Edgarze" znajdziemy interesujący świat, przedstawiony z niezwykłą szczegółowością. Autor dokładnie omawia różnorodne detale stacji kosmicznej, przyrządów pomiarowych czy nawet widoku komputerowego pulpitu. Można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że do opisów podszedł z wręcz pedantyczną skrupulatnością, co może być zarówno wadą jak i zaletą - otrzymujemy bardzo dokładne obrazy, co jednak sprawia, że sama fabuła posuwa się w wyjątkowo wolnym tempie. Nie ma gwałtownych zwrotów akcji, napięcia czy podekscytowania (co jednak nie znaczy, że nie ma wybuchów). Czasami zdarza się, że autor z uporem maniaka powtarza pewne fakty, na przykład kilkakrotnie powraca do opisu dywanu, znajdującego się w kosmicznej bazie, w której przebywa Edgar. Mogłoby się wydawać, że to jakieś niedopatrzenie, przypadkowe zdublowanie motywu, jednak wydaje mi się, że ten zabieg został zastosowany z premedytacją, by tym mocniej potęgować przytłaczające uczucia, które emanują z tekstu.

Ważnym aspektem powieści jest właśnie jej ogromny wpływ na emocje czytelnika. Żółwie tempo akcji, specyficzny styl pisarski i drobiazgowo dobierane słownictwo sprawiają, że tekst jest niezwykle ciężki, przytłaczający, wywołujący wręcz duszną atmosferę rozpaczy i zagubienia. Główny bohater jest pogrążony w dojmującym smutku, popada w stany depresyjne, coraz bardziej zatracając radość i nadzieję. Uczucia te są tak przejmująco przedstawione, że czytając sami się w nich zatracamy.

Czy wobec tego "Edgar" jest pozycją godną polecenia? Moim zdaniem zdecydowanie tak, ale tylko dla pewnej grupy odbiorców, z pewnością nie dla każdego. Przede wszystkim czytelnik musi być przygotowany na długie godziny spędzone w jej towarzystwie, by podjąć dyskusję z teoriami wysnuwanymi przez autora. To nie jest książka, którą można przeczytać szybko i odstawić na półkę. Tekst wymaga czasu i skupienia (także z powodu języka i tych wielokrotnie złożonych zdań zdecydowanie zmuszających do myślenia) oraz sporej dawki cierpliwości. Ważne jest także, by rzeczywiście chcieć się zmierzyć z czymś takim, gdyż czytelnik, który chciałby poczytać jakieś science-fiction dla bezwysiłkowego relaksu, zapewne odłożyłby tę książkę Adama Bełdy po kilkunastu stronach i nigdy do niej nie wrócił. Jeśli jednak nastawimy się na przemyślenia to każde odczytanie tekstu pozwoli nam odkryć coś nowego.

© 2012 Zrecenzowała Iwona 'Lithium' Przeklasa

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA