< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPOWIADANIA
Piotr Gociek - Demokrator

Okładka książki 'Demokrator'

Autor: Piotr Gociek
Tytuł: Demokrator
Wydawnictwo: Ender
Data wydania: 2012
Liczba stron: 498
ISBN: 978-83-62730-09-4

Lektura "Demokratora", debiutanckiej powieści publicysty Piotra Goćka, poza czymś w rodzaju szoku, wprowadziła mnie także w stan zażenowania. Zażenowania nad własnymi brakami czytelniczymi. Żeby bowiem czerpać garściami przyjemność z czytania tej książki, wypada znać niejedną pozycję z klasyki fantastyki. Poza dającymi się wyłapać nawiązaniami do twórczości Orwella czy braci Strugackich, wręcz czuje się, że autor umieścił odniesienia do szeregu innych tytułów. Nie jest to, broń Boże, zarzut o brak inwencji Goćka, ale pochwała jego umiejętności sprawnego lawirowania w gatunku i wplatania motywów do swojego dzieła. A jest to tylko jeden z wielu walorów "Demokratora". Bo, trzeba przyznać, książka to nieprzeciętna. A przynajmniej ja się z takową dotąd nie spotkałem.

Streszczenie historii, opowiedzianej w powieści Goćka, jest proste i trudne zarazem. Głównie z powodu stylu, w jaki autor przyodział treść. Sama fabuła ma dość klasyczną konstrukcję powieści polifonicznej, gdzie punktem zwrotnym jest spotkanie wyróżnionych bohaterów. Główny wątek (czy też wątki) obleczony jest jednak ogromną ilością dygresji, w których autor rysuje obfity obraz świata przedstawionego. Absolutnie nie żongluje przy tym woltami, które przy takiej budowie mogłyby trącić infantylizmem. Nie, Gociek subtelnie i inteligentnie popycha akcję do przodu, nie dając się przy tym zagubić czytelnikowi w meandrach kreowanej przez niego rzeczywistości.

"Wisienką na torcie szczęścia było oczywiście sformułowanie "bestsellerowa powieść" (...). Zdziwicie się może, jak to możliwe, że powieść, która jeszcze do książkomagazynów nie trafiła, jest już bestsellerowa i stała się podstawą trójwymiarowej superprodukcji. Nie ma co się dziwić - nie takie sztuki w naszym Sztabie Propagandy są możliwe. (...) Bestsellerowość to bowiem zbyt poważna sprawa, by zostawiać ją w rękach niewyrobionych czytelników".

A proszę mi wierzyć - byłoby się w czym gubić. Gorodopolis, (anty?)utopijna kraina na "wschodzie", przedstawiona jest przez Goćka z imponującym rozmachem. Autor zdaje się wspominać o wszelkich możliwych aspektach życia jej obywateli - od tych maluczkich, aż po największych, w tym sprawującego władzę Gubernatora. Gociek kreuje swój świat od podstaw, wprowadzając do tekstu niezliczoną ilość neologizmów - lub nadając inne znaczenie znanym powszechnie określeniom - z których w zasadzie każdy ma logiczne uzasadnienie. Zabieg ten wprowadza początkowo czytelnika w lekki stupor, niemniej po jakimś czasie przyzwyczaja się on do konwencji i dosłownie daje się ponieść wizji autora.

"Demokrator" jest to powieść epicka par excellence, napisana żywym, a przy tym zasobnym językiem. Przy okazji spełniająca definicję politycznej niepoprawności. To bowiem wielka satyra na Rosję, bezbłędnie wskazująca cechy tamtejszego narodu, wyśmiewająca jego mentalność, uroczo drwiąca ze sposobu bycia. Autor zręcznie wplata do opowieści echa autentycznych wydarzeń, które swego czasu obiegły świat, jakże charakterystycznych dla megalomańskich zapędów Rosjan z wyższych sfer. Ale także karykaturuje społeczeństwo niższych klas, przerysowując w sposób totalny przymioty i wyobrażenia, jakie funkcjonują o nim pośród zachodnich narodów. Gociek zaskakuje trafnością spostrzeżeń, wzbudza podziw szerokim wachlarzem obserwacji. Zwraca uwagę na zagrożenia ustroju niezdefiniowanej, ale żyjącej demokracji totalnej (której kwintesencją jest proces Tatiany). Czyni to zaś operując niebanalnym, najczęściej czarnym humorem z pogranicza groteski. Rzadko zdarza się, żeby podczas lektury jakiejś książki wybuchnąć gromkim śmiechem - czytając "Demokratora" jest to niemal pewne (osobiście nieraz spotkałem się ze zdumionymi spojrzeniami pasażerów łódzkiej komunikacji miejskiej, gdy zdążając do pracy, pochłaniałem kolejne strony powieści, co rusz parskając przy tym śmiechem).

Czy czegoś brakuje książce Piotra Goćka? Umiaru... Nie, to oczywiście żart. To książka oszałamiająco wręcz kompletna - inteligentna, z bogato przedstawionym światem, znakomicie rozrysowanymi postaciami i akcją skutecznie zastąpioną nienużącymi opisami. Autora zdaje się bawić samo opowiadanie, posługując się nomenklaturą filmową: tzw. storytelling. Miarą jego klasy jest zaś fakt, iż samemu bawiąc się słowem, pozwala na to samo czytelnikowi. Gdy jednak chwilę się zastanowić, ciężko nie zgodzić się z opiniami recenzentów, iż w rozważaniach Goćka brak jest Boga. Ja dostrzegam także, że nie ma w nich czystego przejawu miłości, co wydaje się jeszcze bardziej przerażające. Nie miłości autora do czytelnika, do zarysowanych tu i ówdzie poglądów, czy samego pisania. Zatrważa fakt, iż miłości nie ma w Gorodopolis - idylli, raju na ziemi. Krainie "najlepszej, bo naszej".

"(...) Odkryliśmy, że znacznie lepiej jest, gdy społeczeństwo dzieli się tylko na dwie grupy: tych, którzy mają bardzo dużo, i tych, którzy mają bardzo mało. Łączy je bowiem ta sama siła: gorące pragnienie, żeby nie stracić tego, co mają".

Zaprawdę powiadam wam: poznajcie perypetie niezwykłych bohaterów - Matros Mana, Mistok Mana, Dziada Morołego, Baby Girl (no i rzecz jasna POKUTY-12) - w świecie, w którym filmy ogląda się w trójwymiarowych szajdowizorach i porusza się lewitującymi szajdochodami; w którym wielomarchowie oraz mnogomarchowie uskuteczniają ruchando-accelerando z mewkami, spiczkami i querwami, a pospólstwo ubóstwia Gubernatora i Obywatela Szajdo, zajadając się kartofelkami; w którym loty w kosmos są na porządku dziennym, a na ziemi rękę lub głowę odgryźć mogą krwiożercze chatki na kurzych łapkach; w którym żyje się tylko dobrze, bo jeśli żyłoby się źle, to po co w ogóle żyć? Dajcie się porwać niezwykłej wizji (szczwanego, a jakże!) Piotra Goćka, który "Demokratorem" może wejść do kanonu polskiej fantastyki. Niesamowita książka.

© 2012 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << KSIĄŻKI I OPWIADANIA