< POSTKULTURA | << KOMIKSY
Laleczki

Okładka komiksu 'Laleczki' Autor: Maciej Pałka
Tytuł: Laleczki
Wydawca: STREFA KOMIKSU / Wydawnictwo Roberta Zaręby
Wydanie: II rozszerzone
Liczba stron: 68
Format: 165 x 240 mm
Oprawa: miękka
Papier: imitacja gazetowego
Druk: czarno-biały
ISBN: ISBN: 978-83-86383-34-4

Ziemia została spustoszona przez straszliwy kataklizm, który uśmiercił prawie całą ludzkość. Szczęśliwcy, którym udało się przeżyć, schronili się w futurystycznych miastach lewitujących nad powierzchnią, a inni, którzy mieli mniej szczęścia zamienili się w bezmyślnych mutantów. Ostatni z ludzi kryją się jeszcze w niedbale skleconych domostwach, gdzie odpierają ataki zniekształconych ofiar promieniowania. Na popiołach starej, odradza się nowa, zdegenerowana cywilizacja. Brutalny świat rządzony prawem silniejszego, w którym ludzkie mięso stanowi podstawę diety, a najlepszą rozrywkę stanowi wyuzdany, sadomasochistyczny seks.

Reedycja wydanego w 2005 roku splatterpunkowego albumu Macieja Pałki. Oryginalny materiał został zremasterowany i uzupełniony 27 stronami dodatkowego materiału i nową okładką.
(z recenzji Kuby Oleksaka)

Postapokaliptyczny komiks to znaczy co? No właśnie co? Czy nie ma nic prostszego niż przenieść na karty papieru w formie obrazków z dymkami historie dziejące się w świecie - do wyboru: zniszczonym przez wojnę atomową, pełnym hord zombiaków, pustoszonym przez tajemniczy wirus itp, itd. Właśnie ziewnąłem sobie lekko, gdyż na horyzoncie zajaśniał punkt z napisem banał i sztampa. Pozorna banalność fantastyki postapokaliptycznej, właśnie w przypadku komiksu może się wybić na wierzch jak lawa z islandzkiego wulkanu o nazwie takiej, że język może się skręcić, a który przy swojej dłuższej aktywności doprowadziłby do małej apokalipsy (i tej post również).

Skoro tak, to postapokaliptyczny komiks powinien nas czymś zaskakiwać. Nie akademickim i super szczegółowym odwzorowaniem postaci oraz scen narysowanych kreską świetnego skądinąd Bogusława Polcha. Dajmy na to Funky Koval w świecie Fallouta? Eeeeee... No właśnie! A może manga? Hmm... No to jest coś! Np. taka seria Eden, w której wszystko zostało ze sobą doskonale wyważone: mistyka, przemoc, seks, katastrofizm. Zaś sztampowe mangowe wtręty (duże oczy, tzw. "mordkologia" twarzy) pojawiają się sporadycznie, by podkreślić silne emocje bohaterów. Czyli reasumując - klucz do sukcesu komiksu postapokaliptycznego tkwi w technice i sposobie jego narysowania. Tak by kreska na planszy nie tylko oddawała narysowaną historię i jej klimat, lecz także ją współtworzyła.

Trudne do zrobienia? Możliwe, ale taka rzecz na pewno udała się Maciejowi Pałce w historii noszącej nazwę Laleczki. I powiem więcej - kreska, sposób w jaki autor rysuje, przekazują nam więcej niż sama rozrysowana fabuła. Dlaczego? Wydaje mi się, że jest to skutek poszerzenia oryginalnego materiału (którego nie znam) o dodatkowe strony. W rezultacie ciężko jest od razu zrozumieć o co w tym świecie chodzi. Klamrą spinającą komiks jest historia badaczy znajdujących w wielkim mieście unoszącym się nad powierzchnią ziemi, spustoszonej przez wojnę/wirus/katastrofę ekologiczną. W bezpiecznym schronieniu obserwują odradzające się życie na dole, które jednak nie zasługuje już na miano by nazywać je życiem. Potem pojawia się krótka historia tajemniczego mężczyzny, który przemierza pustkowia, kopie tyłki zdziczałym mutantom, jednocześnie podpatrując życie tych ludzi, którzy przetrwali. Przetrwali nie po to jednak by żyć, ale zabijać w imię swoich chorych zasad. Wreszcie ów tajemniczy obserwator spotyka przemierzające pustkowia dwie kobiety, i tu zaczyna się główna część komiksu. Tytułowe laleczki to sprawna i bezwzględna wojowniczka, ochraniająca okaleczoną drugą dziewczynę. O co chodzi? Ciało dziewczyny zawiera szczepionkę przed wirusem, który ciągle zbiera swoje żniwo wśród tych co przeżyli na powierzchni Ziemi. Wojowniczka jest przewodnikiem dla kaleki, którą prowadzi w pewne miejsce, płacąc okolicznym ludziom za nocleg i schronienie krwią i odcinanymi kawałkami jej ciała. Dziewczyna jednak godzi się na takie coś, gdyż za wszelką cenę chce dotrzeć do tajemniczej Lazurowej przystani.

Tak oto złożyłem do kupy tą historię, a to czego nie udało mi się wykoncypować z treści komiksu, to sobie dopowiedziałem. Ale czy to zaniża coś w jego ocenie? No właśnie nie, gdyż ogromnie pomocne jest tu to o czym wspominałem wcześniej, czyli styl i sposób rysowania autora. Nerwowa, trochę chaotyczna kreska, powierzchowna brzydota i mała szczegółowość obrazków idealnie oddaje klimat tego brutalnego i plugawego świata, w którym ludziom niewiele brakuje by stać się zwierzętami, a zwierzęta, które kiedyś były ludźmi, chcą się tylko nażreć i pokopulować.

Jeśli kiedykolwiek miałaby powstać komiksowa antologia Fallouta, zawierająca historie narysowane przez różnych autorów to uważam, że robota wykonana przez Macieja Pałkę powinna się tam znaleźć. Dlaczego pomyślałem o tej serii? A no dlatego, że są w niej elementy niosące klimaty mutacji, kanibalizmu, plugastwa oraz tego specyficznego ludzkiego brudu, który właśnie Maciej potrafi przenieść na papier. Udało mu się to w komiksie Laleczki (mimo pokręconej i połatanej fabuły), udało by się w czymś co jak się wszystkim wydaje jest na wskroś znane. A na pewno udało by się z napisaną od początku do końca spójną historią, której przeniesienia na papier komiksu serdecznie Maciejowi życzę.

© 2010 Marek 'Squonk' Rauchfleisch

< POSTKULTURA | << KOMIKSY