< POSTKULTURA | << GRY WIDEO
Bad Day L.A.

Okładka gry 'Bad Day L.A.' Producent: Enlight Software
Wydawca: Enlight Software
Wydawca PL: Wydawnictwo Bauer
Platformy: PC
Oficjalna strona: www.enlight.com/bdla/
Data premiery - świat: 08.08.2006 (PC)
Data premiery - Polska: 08.08.2006 (PC)
Gatunek: gra akcji, TPP

Czy jesteś gotowy? Zombie, trzęsienie ziemi, deszcze meteorów, wojny gangów, tsunami, inwazja meksykańskich imigrantów... Tylko jedna gra, a doświadczymy w niej nie tylko te kataklizmy, ale i wiele więcej. I wszystko to w samym tylko Los Angeles, gdzie zawsze w centrum wydarzeń znaleźć się musi czarnoskóry menel Anthony – nasz bohater (antybohater?) Pewnego dnia spaceruje sobie ulicami przepięknego Miasta Aniołów, gdy nagle w pobliski most trafia samolot z biologicznymi terrorystami oraz dziwną substancją zamieniającą ludzi w zombie... Potem może być już tylko gorzej. I... śmieszniej.

Oryginalny pomysł, oryginalni bohaterowie, ogólnie wyraz oryginalność można tu odmieniać przez wszystkie przypadki, gdyż jest to jedna z największych zalet tej produkcji. A projektował ją sam American McGee (znany głównie z American McGee’s Alice, ale jest też powiązany z grami, takimi jak Quake I i II, Doom II, a nawet The Sims). Grafika jest stylizowana na komiksową i przyjemną dla oka, a i audio też nie można narzekać, choć brakuje opcji zmieniania głośności osobno muzyki i odgłosów. Jednak niżej kilka słów o rozgrywce.

Gracz, wraz z rozwojem akcji, dostaje do pomocy kilku towarzyszy, m.in. Chorego Chłopca (dosłownie – Sick Boy), który to dość często wymiotuje na zielono, Juana - Latynosa z piłą łańcuchową, Beverly - nastolatkę z różowej rzeczywistości i Sierżanta. W danej chwili możemy mieć pod ręką tylko jedną osobę, jednak podczas przerywników pojawia się cała ekipa – jest to dość dziwne, ale w piątkę gra byłaby prawdopodobnie zbyt łatwa.

Miejscami ma się wrażenie, że twórcy chcieli sparodiować znane filmy katastroficzne, jak Pojutrze. Ale i nie tylko (np. Jestem Legendą, chociaż już nieświadomie – Bad Day LA pojawiło się ponad rok wcześniej). Warto też przyjrzeć się temu, kto zostawił odciski dłoni w growej Alei Sław... Ogólnie, parodia to jest – amerykańskiego społeczeństwa i panującej tam histerii wywołanej straszeniem przeróżnymi katastrofami – w grze wszystkie te wizje się urzeczywistniają. Jest to jednak po prostu śmiesznie, a przynajmniej dla tych, kogo ten typ humoru bawi. Zażartować można też z konsumentów fast foodów, a to poprzez likwidację dość mocno spasionych zombie...

Nie można jednak poprzestać na chwaleniu tej gry, gdyż ma ona również swoje wady. Miłośnicy wyborów moralnych chyba nie będą zbyt zadowoleni, gdyż po prostu robimy dobrze albo źle, bez innych opcji. Za dobre uczynki (uratowanie kogoś, ugaszenie ognia, uleczenie bądź zabicie zombie) dostajemy uśmiechniętą buźkę, a za czynienie zła (zabijanie bez powodu) – smutną. Im więcej smutnych, tym większy poziom wrogości wobec nas, a więc i trudniej iść do przodu. Znajdzie się kilka całkiem poważnych zadań, wydawałoby się nawet, niepasujących do konceptu gry, jak choćby ratowanie ludzi z palących się budynków. Zdecydowaną wadą jest też długość... czy raczej krótkość zabawy. Na poziomie łatwym zajęło mi to jakieś 5-6 godzin. Może i łatwo przyzwyczaić się do sterowania oraz odnaleźć w świecie gry, to nim się obejrzymy, zobaczymy napisy końcowe. Dodatkowo jest jednak kilka innych poziomów trudności, które czekają na wypróbowanie.

Gra ukazała się we wrześniowym numerze CD-Action z 2006 roku, spolszczona przez EGM, którego być może niektórzy kojarzą. Tłumaczenie bardzo udane, nie ujmujące nic śmieszności i stroniące od brzydkich słów, co miejscami okazuje się zdecydowanym plusem. Jedynie podczas przerywników filmowych zabrakło tłumaczenia – nie wiem jednak, czy we wszystkich wersjach tak to wygląda.

Miłośnicy klimatów apokaliptycznych narzekać nie powinni, gdyż prawie każdy nowy rozdział gry traktuje nas nową apokalipsą, prędko i niespodziewanie. Również nagłe zwroty akcji można zaliczyć na plus, a w szczególności te końcowe. Mamy więc, powtórzę to słowo po raz kolejny i nie ostatni, oryginalną produkcję w klimatach, podlaną humorystycznym sosem, co nie zmienia faktu, że niezbyt długą. W sam raz na nudne popołudnie w czasie sezonu ogórkowego. No i po tych wszystkich kataklizmach nic dziwnego, że w Falloucie Los Angeles wygląda tak, a nie inaczej.

Plusy Minusy

© 2010 Kamil 'Wrathu' Kwiatkowski

< POSTKULTURA | << GRY WIDEO