< POSTKULTURA | << FILMY
Gamer

Gamer Gamer
Produkcja USA 2009
Reżyseria: Mark Neveldine, Brian Taylor
Scenariusz: Mark Neveldine, Brian Taylor
Obsada Gerard Butler (Kable), Michael C. Hall (Ken Castle), Logan Lerman (Simon), Kyra Sedgwick (Gina Parker Smith) i inni
Muzyka: Robb Williamson, Geoff Zanelli
Zdjęcia: Ekkehart Pollack
Czas: 95 min.

Od czasu do czasu twórcy filmowi raczą nas różnorakimi wizjami kolejnych mentalno-technologicznych rewolucji, jakie funduje sobie społeczeństwo - wystarczy wspomnieć takie tytuły, jak A.I Spielberga czy Surogatów Jonathana Mostowa. Te prezentowane w filmach rewolty prowadzą jednak praktycznie do jednej konkluzji - metaforycznej lub dosłownej samoeksterminacji ludzkości. W Gamerze Marka Neveldine'a i Briana Taylora, twórców popularnej Adrenaliny, mamy do czynienia z - będącym jak najbardziej na czasie - zniewoleniem za pomocą szeroko rozumianej rozrywki elektronicznej.

Niedaleka przyszłość. Świat, którym rządzi nanotechnologia, a w stworzonym sztucznie środowisku jedni ludzie kontrolują umysły innych w niekończącej się i obejmującej swoim zasięgiem miliony osób grze internetowej. Jej głównym bohaterem jest mistrz Kable. Gwiazdor owej wyjątkowo brutalnej gry akcji znanej jako "Slayers", w której jako awatary graczy występują więźniowie, staje się światowym fenomenem. Miliony ludzi obserwują w napięciu każdy jego ruch. Jego postać kontroluje nastolatek Simon. Tymczasem Kable powoli realizuje swój ukryty plan: chce odzyskać tożsamość, uwolnić uwięzioną rodzinę i doprowadzić do zniszczenia całego systemu, będącego tworem multimilionera Kena Castle'a. [opis dystrybutora]

Gamer to przede wszystkim godny uwagi produkt pod względem realizacyjnym. Mamy tu istny natłok akcji, dynamicznych ujęć, imponujących efektów specjalnych i ostrego montażu. Jest tego tak wiele, że w pewnym momencie - muszę przyznać - poczułem się przytłoczony. Jako że nigdy nie byłem specjalnym fanem rozrywki w postaci gier, toteż owa technologiczna, obfita feeria cheatów, modów, wystrzałów i bitew zrobiła na mnie spore wrażenie. Niestety Gamer sprawdza się w zasadzie tylko w kwestiach technicznych, bowiem fabularnie jest to banał. Film Neveldine'a i Taylora jest schematyczny oraz przewidywalny, akcję przerywają głupie dialogi, aktorzy zaś - skądinąd obdarzeni talentem Gerard Butler czy Michael C. Hall - grają plastykowo i bez zaangażowania (może poza mocno przerysowaną kreacją gwiazdy Dextera).

W ogóle właśnie na takich przerysowaniach oparty jest Gamer, który mimo fabularnej sztampowości niesie ze sobą całkiem dosadny przekaz. Obraz Neveldine'a i Taylora sugestywnie pokazuje jak bardzo ludzi "kręci" przemoc (tłumy niczym bezmyślne zombie z otwartymi ustami obserwują walkę Kable'a o życie i wolność) albo kto naprawdę ukrywa się w sieci pod postacią seksownej kobiety. Twórcy ukazują swoją wizję przyszłości, w której społeczeństwo podzielone będzie na kontrolujących i kontrolowanych, w której można być kim się zapragnie, można oddać się pod całkowitą wolę innych, przy okazji zarabiając pieniądze, nawet uzyskać wolność od wyroku śmierci - wystarczy zagrać i przeżyć.

Mimo całkiem frapującego przesłania, Gamer jest niewymagającą rozrywką, skierowaną zwłaszcza dla fanów gier i rozrywki elektronicznej. Posiadająca elementy antyutopijne opowiastka nie potrafi bowiem wciągnąć ani zaskoczyć i jest raczej technologicznym boomem, pełną wybuchów i strzelanin futurystyczną odskocznią, która jednocześnie potrafi olśnić i zmęczyć. Mnie umiarkowanie przypadła do gustu. Do weryfikacji.

I wystarczy.

Moja ocena: 5,5/10

© 2011 Zrecenzował Michał 'Veron' Tusz

< POSTKULTURA | << FILMY