< POSTKULTURA | << FILMY
Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia (Day the Earth Stood Still)

Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia

Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia (Day the Earth Stood Still)
Produkcja: USA 2008
Reżyseria: Scott Derrickson
Scenariusz: Edmund H. North, David Scarpa
Obsada: Keanu Reeves, Jennifer Connelly, Kathy Bates, John Cleese
Muzyka: Tyler Bates
Zdjęcia: David Tattersall
Czas: 103 min.

Naukowcy - jako dość specyficzna grupa społeczna - nie mają dużego szczęścia do przedstawiania swojego wizerunku w kulturze masowej, reprezentowanej przez kinematografię. Albo szalone świry, które szukają zemsty na świecie na za odtrącenie i pogardę, albo też zakręcone dziadki z rozwiana grzywą włosów nie pamiętające nawet własnego imienia.

Jaka jest prawda? W filmie Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia (rimejk obrazu z 1951 roku pod tym samym tytułem) chyba dość mocno ją pokazano. Na tyle, że ów obraz - co widać po reakcjach widzów - został całkowicie nie zrozumiany i odrzucony.

A kim są tu naukowcy? Może dość "okrutnie" to zabrzmi, ale prawdziwymi liderami światowej społeczności. Choć o znikomym wpływie na jej funkcjonowanie, oddanym na rzecz polityków, biznesmenów czy różnych medialnych graczy. Pogląd o wyjątkowej roli naukowców w społeczeństwie to jeden z głównych nurtów szeroko pojętej myśli fantastyczno naukowej, którą - czego nie ma ukrywać - tworzyli przecież sami naukowcy. Jak choćby Arthur C. Clarke czy Janusz A. Zajdel.

Na Ziemię w wielkiej kuli przylatuje kosmita. Do kontaktu - jak zawsze zresztą - dochodzi w sercu Stanów Zjednoczonych czyli w Nowym Jorku. Kula zostaje obstawiona wojskiem, policją oraz wyselekcjowanymi naukowcami. Do wychodzącego z niej humanoidalnego kosmity, przez przypadek zostaje oddany strzał. Wtedy z jej wnętrza pojawia się większa, również humanoidalna postać będąca robotem i zaczyna "akcję ratunkową". Narastająca jatka zostaje powstrzymana przez kosmitę słowami znanymi dobrze nam z Fallouta 2: "Klaatu barada nikto" (z tym, że w F2 pojawiają się one jako inspiracja z pierwszej wersji filmu), oraz przez rezolutną panią naukowiec, która nie węszy tu żadnego spisku, układu ani szarej sieci kosmicznych powiązań.

A te wbrew pozorom istnieją, gdyż cywilizacje zamieszkujące naszą galaktykę uznały, że ludzie stanowią ogromne zagrożenie dla Ziemi oraz reszty wszechświata. Zapada decyzja o "ostatecznym rozwiązaniu kwestii ludzkiej". Jednak zgodę na jego rozpoczęcia ma podjąć wysłany tu kosmita. Czyli Klaatu. Niestety, jego prośby na spotkanie się z przedstawicielami ludzkich władz czyli z politykami zostają odrzucone, na rzecz dobrze znanej nam z amerykańskich filmów "troski o bezpieczeństwo narodowe". Klaatu - teraz już w ludzkiej powłoce Keanu Reeves'a - ucieka z tajnej bazy służb specjalnych USA i zaczyna wprowadzać w życie plan "zatrzymania Ziemi". Jednak na przeszkodzie staje mu "ułomność" ludzkiej powłoki, w której obecnie musi przebywać. Stąd zwraca się o pomoc do poznanej podczas pierwszego "gorącego powitania" na Ziemi pani naukowiec. Dzięki niej Klaatu będzie miał okazje bliżej przyjrzeć się skomplikowanym relacjom międzyludzkim oraz spotkać się osobą, reprezentującą prawdziwych liderów Ziemi. Czyli słynnym naukowcem, laureatem Nagrody Nobla. Do tego osobie gustującej w klasycznej muzyce Bacha, której piękno doceni także i kosmita.

Trochę naiwne? Hmm... Spora część fantastyki naukowej była oparta na takiej naiwności. Zwłaszcza w okresie Zimnej Wojny, w której wizję zagłady nuklearnej Ziemi przeciwstawiano w miarę harmonijnej współpracy o lepsze jutro. W miarę - gdyż tu znów trzeba przywołać twórczość A. C. Clarka i jego cykl Odysei kosmicznych w których oba, wrogie sobie bloki potrafią się porozumieć w obliczu nadchodzącego kontaktu z obcą cywilizacją.

No i wreszcie bratni film Dnia, w którym zatrzymała się Ziemia czyli Otchłań Jamesa Camerona. Mogę założyć, że podczas jego premiery na film wylewała się fala zawodu i żalu - że "miało być UFO i wojna atomowa, a wyszedł poważny moralitet ubrany w fantastyczne szaty".

Niestety Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia nie ma aż takiego rozmachu jak Otchłań. Tu osią jest też miłość - ale przybranej matki do denerwującego i rozpuszczonego dzieciaka. A poświęcenia u każdego brak - może poza samym Klaatu. To sprawia, że film zamiast kończyć się optymistycznym przesłaniem, że ludzkość - że ludzie zasługują na drugą szansę - skłania nas raczej do stwierdzenia, że zasłużyliśmy na zagładę, skoro nie szanujemy tego co daje nam Ziemia.

Ale jak ktoś tego nie potrafi ogarnąć, to będzie się sarkał na Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia, choć tak naprawdę powinien sarkać się na siebie. Za to, że jest tylko i aż człowiekiem.

Moja ocena: 6,5/10

© 2009 Zrecenzował Marek 'Squonk' Rauchfleisch

< POSTKULTURA | << FILMY