< POSTKULTURA | << FILMY
Cowboy Bebop: Pukając do nieba bram

Plakat filmu 'Cowboy Bebop: Pukając do nieba bram' Cowboy Bebop: Pukając do nieba bram (Cowboy Bebop: Knockin' on Heaven's Door)
Produkcja: Japonia 2001
Reżyseria: Shin'ichiro Watanabe, Tensai Okamura, Hiroyuki Okiura
Scenariusz: Keiko Nobumoto, Masami Goto
Obsada: Koichi Yamadera, Unsho Ishizuka, Megumi Hayashibara, Aoi Tada, Ai Kobayashi i inni
Muzyka: Yoko Kanno & The Seatbelts
Czas: 116 min.

Rok 2071, skolonizowany przez ludzi Mars. W centrum miasta dochodzi do eksplozji, na skutek której w okolicy ludzie zapadają na niezidentyfikowaną chorobę. Sprawę postanawiają zbadać skuszeni wysoką sumą za ujęcie sprawcy łowcy nagród, którzy akurat byli na tropie poszukiwanego hakera.

Pełnometrażowy film nie jest kontynuacją dobrze przyjętej serii anime Cowboy Bebop. Tak właściwie, jego związek z wątkiem głównym jest znikomy i w gruncie rzeczy, mogłaby go obejrzeć osoba, która w życiu nie widziała serii. Mogłaby, jednak film polecałbym jedynie osobom, którym wersja telewizyjna się spodobała i chcą po raz kolejny zobaczyć Spike’a, Faye, Jeta i Ed w akcji (krótkie charakterystyki w recenzji serialu). Każde z nich dostaje swoje pięć minut, choć ostatnia dwójka wydaje się być nieco zaniedbana pod względem czasu ekranowego, a większość wydarzeń obserwowanych jest z perspektywy Spike’a. Ten w trakcie swojego dochodzenia natyka się na pewną kobietę. Czy to wróg, czy sprzymierzeniec i kto tak naprawdę jest prawdziwym zagrożeniem? Czas pokaże.

Cały film mógłby być po prostu kilkoma dodatkowymi odcinkami anime. Elementy science fiction sprawiają wrażenie dodatku, bez którego fabuła mogłaby istnieć, jeszcze bardziej niż w przypadku serialu, bo tu akcja koncentruje się tylko na jednej planecie. Większy budżet pozwolił na większe fajerwerki graficzne i wyeksploatowanie sensacyjnego aspektu dzieła, szczególnie w końcówce. Zawiodą się więc ci, którzy w serii lubili klimat tajemnicy i suspensu. Muzyka też wypada nieco słabiej i mniej różnorodnie, ale eksploruje nowe, niezbadane do tej pory tereny, dzięki odwiedzeniu Dzielnicy Marokańskiej.

Co zaliczam zdecydowanie na minus? Kompletnie nie przekonało mnie ustalenie czasu akcji na Halloween. Pokazuje to co prawda, że w przyszłości, na innych planetach skolonizowanych przez ludzi, pewne ziemskie tradycje mają szansę się uchować, ale cała sekwencja ukazująca paradę to według mnie niepotrzebny zapychacz. No i finał. Kończy się tak… nagle. Nie zamierzam nic zdradzać, ale po prostu spodziewałem się czegoś więcej.

Werdykt: raczej dla fanów. Niektóre odcinki były znacznie lepsze niż film, bo ten, choć zrealizowany ze znacznie większą pompą, nie jest arcydziełem. Nadal jednak, to kawał dobrego kina anime z ciekawymi postaciami i dobrym pomysłem na całość. Prawdopodobnie docenią go też osoby, które lubią motyw walki z bioterrorystami i niezidentyfikowanym, niedostrzegalnym gołym okiem zagrożeniem w powietrzu.

Moja ocena: 6,5/10 (+1 dla fanów serii)

© 2016 Kamil 'Wrathu' Kwiatkowski

< POSTKULTURA | << FILMY