< PUBLICYSTYKA | << FELIETONY
Co będziemy jeść za trzydzieści lat?

W uniwersum Fallouta globalna wojna została spowodowana niedoborem surowców, głównie ropy naftowej i gazu. W naszym świecie rozwinęły się tranzystory, Unia Europejska formuje coraz odważniejsze plany produkcji energii elektrycznej z zielonych lub może "zielonych" źródeł. Obecnie w wielu krajach energetyka jądrowa jest w odwrocie, chociaż polski rząd ostatnio przebąkuje coś na temat budowy elektrowni atomowej w naszym kraju. Nie budujemy co prawda sfery Dysona, ale świadomość na temat tego, że zasoby energetyczne się wyczerpują jest w pewnym stopniu widoczna. Podejmowane są mniejsze lub większe działania, mające na celu zdywersyfikować źródła energii. A zatem żyjemy w – może nie idealnym – ale bezpiecznym świecie i niczego nie musimy się bać.

Czyżby?

Bardzo dobrze jest pamiętać o energii dla naszych komputerów, laptopów, samochodów, domów i telewizorów, ale jeszcze lepiej pomyśleć o energii dla nas samych. Jako że nie możemy (jeszcze) literalnie wymienić sobie baterii, tylko musimy posilać się zbilansowaną dietą (co też nie zawsze się udaje wielu milionom ludzi, będącym codziennie w biegu), trzeba zwrócić uwagę na problem produkcji rolnej na Ziemi i na to z jakimi wyzwaniami przyjdzie mu się zmierzyć przez najbliższe kilkadziesiąt lat. Oczywiście Trzynasty Schron nie śpi i zawsze czuwa, a nasze propozycje żywieniowe przedstawia Stary Wujek. Może być jednak tak, że szynka, brokuły, jaka i pomidory nie wystarczą. I co wtedy?

Punktem wyjścia dla dalszych rozważań jest oszacowanie przeprowadzone przez panią Lysę Dyson (pokrewieństwo ze wspomnianym wcześniej futurologiem nieznane). Otóż pani doktor i jej zespół uważają, że do 2050 roku na Ziemi będzie żyło 10 miliardów ludzi, a produkcja żywności będzie musiała być zwiększona aż o 70%. Z prostego rachunku proporcjonalności wynikałoby, że jedynie o 40% (skoro teraz jest nas 7 miliardów... a raczej było – pięć lat temu!), ale kto tam będzie dyskutował z naukowcami. Z drugiej strony – może uwzględniono takie wymagania żywnościowe, by nikt na świecie już nie głodował i stąd ta wyższa wartość.

Pani Dyson, tak samo jak Pan Dyson, również patrzy w stronę gwiazd. Nie po to jednak, by je obudować szczelną pokrywą, ale by zaczerpnąć inspiracje dla badań nad tym, jak zwiększyć potencjał żywnościowy Ziemi, na której już teraz (według jej obliczeń) powierzchnie uprawne i hodowlane stanowią tyle co Ameryka Południowa i Afryka razem wzięte. Na podstawie innych źródeł wychodzi na to, że tylko 1/5 lądów Ziemi ma dobre warunki do uprawy ziemi – jest to niecałe 30 mln kilometrów kwadratowych. Czyli właśnie tyle co... powierzchnia Afryki. Ameryka Południowa to kolejne 18 milionów kilometrów kwadratowych. Pamiętajmy jednak, że Pani Dyson przytacza powierzchnię, na której nie tylko się uprawia rośliny, ale również hoduje i wypasa zwierzęta. A to można robić nawet w górskich halach. Przyjmijmy zatem, że podane wartości są dość rzeczywiste. Co więcej – oznacza to, że już wszystkie lądy, które można było zagospodarować pod uprawę, zostały prawdopodobnie zagospodarowane. Nie daje to wielkiego wachlarza działań w perspektywie kolejnych lat. Co jednak z tą inspiracją gwiazdami?

Lysa Dyson wraz ze swoim zespołem dokopała się w przepastnych bibliotecznych zasobach do badań NASA, przeprowadzonych… w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Wtedy naukowcy interesowali się tym, jak efektywnie produkować żywność na statkach kosmicznych, które są odizolowanym obiektem o ograniczonych zasobach. Właśnie w ten sposób spojrzał na Ziemię zespół Lysy – nasza planeta spełnia oba kryteria, którymi pół wieku temu opisywano statek kosmiczny. Widoczna jest zmiana horyzontów. Przechodząc do konkretów – chodzi o używanie do produkcji żywności takich mikrobów, które bardzo szybko wprawiają w obieg węgiel. Powodują wiązanie węgla związanego z tlenem, wydychanego przez astronautów oraz pozwalają na produkcję białek. Zespół wytworzył w ten sposób proste produkty spożywcze oraz olej, który można wykorzystać również przemysłowo. Więcej na temat produkcji żywności opowie Wam sama Lysa Dyson w poniższym materiale wideo:

Natomiast jeżeli zastanawiacie się co by się mogło stać, gdyby ten plan się nie powiódł i nie było dla nas już innego ratunku, to rozważcie dwie opcje: będziemy jeść owady albo... samych siebie. Do rozważań na temat tej ostatniej możliwości można sięgnąć poprzez tekst pucki lub elaborat Specynki. Być może to podszept Schronka, a być może trzeźwa kalkulacja, w końcu owady mogą szybko wyginąć - to by dopiero była apokalipsa!

Źródła zostały podane jako odnośniki w tekście.

© 2016 Janusz 'nie wiem' Zieliński

< PUBLICYSTYKA | << FELIETONY