Kontynuacja Predatora wywołała burzę jeszcze przed swoją premierą. Pierwszy niepokój wzbudził wybór reżysera.
Shane Black, odpowiedzialny za filmy takie jak
Iron Man 3 (którego bardzo cenię) czy
Kiss Kiss Bang Bang. Nikt chyba nie przyzna, że to najlepszy kandydat do produkcji reprezentującej tak krwawy i mocny nurt jak Predator. Drugim były trailery, wahające się od
"słabych" aż po
"całkiem niezłe". Osobiście jednak miałem nadzieję na chociaż pomniejszy sukces. Jedno że lubię kiedy seria idzie w inny sposób niż przewidywany (patrz
Ostatni Jedi), a drugie tylko pierwszy film o Predatorze wydawał mi się naprawdę dobry.
Jak zatem
Predator prezentuje się na ekranie? Wszystkiego dowiecie się w recenzji.
Kosmiczny łowca określany mianem Predatora może być moim ulubionym potworem w historii kina, i nie tylko. To nie jest ten sam rodzaj uczucia którym darzę Ksenomorfa - jego uwielbiam za projekt, i za grozę jaką budzi u każdego. Predator natomiast jest czymś co odpowiednio wykorzystane, przejawia w sobie tonę charakteru i może stanowić znakomity kręgosłup historii, która niekoniecznie każe nam się utożsamiać wyłącznie z tymi, którzy walczą przeciw niemu. Tym większa szkoda, że jedynym filmem o Predatorze jaki mi się podobał dotychczas, był oryginał z roku 1987. Każdy następny film albo nie rozumiał jak wykorzystać swój atut, albo stanowił leniwy sequel stworzony "bo wypada".Całość recenzji pod tym linkiem.