Hm.. mówienie o tym filmie jest bolesne. Gwiezdne wojny to jedna z tych serii które posiadają fanatycznych fanboy'i którzy odrzucając wszelki rozsądek będą niczym Kaczyści bronić swojej jedynie słusznej prawdy, nie ważne jak plugawa i zakłamana by nie była. Ba! I nie jest to jedna grupa! Maniacy klasyki, maniacy prequeli, maniacy Expanded Universe i po prostu wszelkiej maści inni maniakalni maniacy będą bronić swojej ulubionej serii ponad "ścierwo" w postaci wszelkiego innego, jakkolwiek bzdurne by to nie było. Tak też pisząc tą opinię muszę się liczyć z faktem że pomimo że jest to najlepszy film z tej serii w historii, to prawie na pewno znajdą się jacyś elitaryści, hipsterzy i zwykli hejterz którzy wywołają flame'a tylko dlatego że ich racja jest ichniejsza.
No, dobra. Unikając spoilerów ten film to nie rehash Imperium Kontratakuje, nie że opinia o Przebudzeniu Mocy że jest to rehash Nowej Nadziei była prawdziwa, co jestem wstanie udowodnić w sekundę, choć załażę się że na pewno znajdą się głąby twierdzące że zrzynają z Battlestar Galactica (jakby sam Lukas nie zrzynał z Valeriana d'oh!). Tak czy siak film jest pełny twistów, fakt nie tak ekstremalnych jak moje przewidywania ale prawie. Niektóre nawet mnie zdołały zaskoczyć. Film jest poprowadzony naprawdę sprawnie, mamy tu trzy zazębiające się wątki i przez cały film nie czułem dłużyzny. Choć jak wiadomo to opinia względna. Myślę że najlepiej po prostu powiedzieć że film najlepiej zobaczyć samemu. Jeśli ktoś nie cierpi Przebudzenia Mocy to raczej opinii nie zmieni (do czego ma prawo o ile tylko nie bredzi o wyższości pozostałych serii), ale dla całej reszty zdecydowanie to najlepsza opcja.
W mojej ocenie film bardzo dobry 9/10 (choć do KotOR'a to nieco im jeszcze brakuje).
