Porównam to do sytuacji w której ktoś stworzył by grę o gościu który przemierza np. Rzymskokatolickie piekło i w dodatku jest ochotniczym strażakiem, który raz na jakiś czas pomiędzy siekaniem wrogów ma wejść na drzewo i zdjąć kotka albo podnieść dwie gałązki z drogi za co dostanie miliony od państwa i dodatkowo tydzień wolne z roboty. Pomimo że gra będzie działa się w średniowieczu i dodatkowo w piekle to nasz bohater będzie miał biały kask i odznakę OSP. W zwiastunach i informacjach prasowych deweloper będzie krzyczał że spotykał się ze specjalistami i samymi strażakami i wszyscy zachwalają że jest to wierne odwzorowanie pracy strażaka. A recenzenci będą krzyczeć, "poczułem prawdziwy leniwy i pasożytniczy OSP owiec."
Ta gra byłaby słodka
Gdzie zamiast strażaka byłby psycholog, który pomiędzy łażeniem po piekle zarabiał by miliony na słuchanie jak ktoś gada o problemach, i to po 2 tygodniowym kursie psychologi. Oczywiście twórcy krzyczeli by że na tym polega praca psychologa a gracze pisali na forach, że w końcu zrozumieli jak to mieć najmniej pożyteczny zawód świata.
Chciałem powiedzieć, że ta gra byłaby beznadziejna, bo gdyby ludzie lubili słuchać o problemach innych, to nie dawaliby za to pieniędzy, ale... jednak nie, ludzie kochają słuchać o problemach innych i cieszyć się że ktoś ma gorzej, więc... Droga wolna, miliony leżą na ulicy!
Aaa.. to chyba miało być personalne, ale trochę kulą w płot. Chociaż muszę ci przyznać, że nieświadomie zrobiłeś coś jeszcze gorszego, bo nazywanie mnie psychologiem jest znacznie bardziej denerwujące niż powielanie głupawych stereotypów
Nawiasem mówiąc, to nawet nie jest praca psychologa - psycholog zwykle siedzi w korporacji i rekrutuje. Psycholog kliniczny zwykle siedzi na wolontariacie w szpitalu bo szpital nie ma pieniędzy żeby zatrudnić go na etat i płaci za możliwość pracy i robienia testów psychologicznych czy zajęć dla pacjentów. Ale wracając - czemu coś co jest oczywistym trollingiem miałoby mnie w jakiś sposób dotknąć? Dlatego też oczywisty marketing "Helheimu" traktuje z dużym dystansem. A nawet gdyby nie był to oczywisty marketing - jestem pewien że w żaden sposób nie wpłynie na postrzeganie chorób psychicznych, jest na to zbyt zachowawczy.
Więc podejścia nigdy nie będę miał tak czysto medycznego. Bo doświadczenia rzutują na całe nasze życie.
Dlatego służę pomocą. Gdybyś jednak chciał medycznego podejścia i już musisz go szukać w google, to do hasła dopisuj "mp", masz wtedy szansę na rzetelne źródła.
Ale... przechodzę do mięcha. Otóż wiem już skąd wziął się wątek schizofrenii w grze. Na początku chciałem nawet napisać coś obszerniejszego, jakiś większy artykuł o prezentacji psychozy w "Hellheim", ale w sumie... nie ma za bardzo co pisać. To przede wszystkim nie jest "dobra gra". Owszem, jest piękna, od strony rzemieślniczej jest nieźle zrobiona, stąd wysokie oceny, ale w sumie nie ma w niej żadnej treści. To łażenie z miejsca w miejsce i rozwiązywanie takich samych zagadek (serio, ciągle powtarza się ten sam rodzaj ciekawej przez pierwsze 3 razy zagadki), od czasu do czasu przerywane siekaniem takich samych potworów. Dlatego też jest potwornie nudna do oglądania i z 13-częściowego letsplayu przebrnąłem przez 4. To prawie jedna trzecia, więc myślę że mam już niezłe pojęcie, może jak kiedyś zmęczę resztę to zweryfikuję swoje zdanie, ale na dzień dzisiejszy jest mocno przeciętnie. Owszem, narracja prowadzona jest w sposób intrygujący, ale nie oszukujmy się - to opowieść o dziewczynie, która wchodzi do piekła (tak jakby, bo w zasadzie niewiele się w nim dzieje).. tyle. Trochę za mało na dobrą historię, więc trzeba było coś dorzucić, żeby gra była o czymś - stąd wątek psychozy. Przez pierwszą jedną trzecią nigdy nie pada słowo "schizofrenia". Autorzy dość konsekwentnie trzymają się realiów które obrali (choć nie są one zbudowane zbyt konsekwentnie, albo ja czegoś nie rozumiem - czemu "celtycka wojowniczka" - wszędzie tak nazywana - walczy z nordyckimi bogami? Czy to czasem nie są zupełnie inne kultury?), więc nie sądzę, żeby kiedykolwiek padło. Więc w zasadzie cały zarzut pod względem twórców gry traci sens, można się czepiać marketingowców, ale... cóż, są marketingowcami, mówienie im że na czymś żerują jest jak kopanie leżącego.
Co do samej choroby przypominającej schizofrenię... Lekcje faktycznie w jakiś sposób były odrobione, bo głosy z którymi pacjentka rozmawia mówią zdaniami w swojej konstrukcji wyciągniętymi wprost z podręczników. Serio, nawet chyba czasami powtarzają dokładnie te same słowa. Głosy komentujące są więc na plus. Dla mnie nie jakoś szczególnie ciekawe, bo to co mówią to taka psychiatryczna sztampa, ale plus za to że w ogóle są i brzmią tak jak bym się tego spodziewał. Choć przyznać muszę, że pomiędzy swoimi oskryptowanymi wypowiedziami czasami zdarza im się rzucić jakąś dość trafną uwagę odnoszącą się do "CIEMNOŚCI" (która jest tutaj, zdaje się, metaforą choroby - Rodrrik będzie ucieszony, mnie boli sztampa i HRHRHR MHRROK wpakowany tutaj kompletnie bez potrzeby. Można by to spokojnie zamienić na "Umysł" albo jakieś demony i brzmiałoby sto razy lepiej). Występujące od czasu do czasu dość psychodeliczne momenty za to wypadają całkiem sugestywnie. O ile mogę powiedzieć że głosy mniej więcej naśladują to, o czym mówi nauka, tak tutaj nie jestem w stanie zweryfikować - wiadomo, sam nigdy nie przeżyłem czegoś takiego. Ale są momenty, w których bohaterka nagle traci kontrolę, to przygniata ją jakiś demon, to duch czy inny bożek mówi coś do niej zza kadru, to staje w widmowych płomieniach... Wygląda to fajnie, działa na wyobraźnię i jestem sobie w stanie wyobrazić, że podobne halucynacje czy urojenia mogłyby wystąpić w rzeczywistości.
Problem jest tylko taki, że to właściwie wszystko co gra nam oferuje. Głosy i wizje. I o ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć, że nie prezentują objawów negatywnych - bo kto chciałby grać w okazyjny slasher spowolniałą czy katatoniczną bohaterką - ale nie ma też tego, czego oczekiwałbym najbardziej - dezorganizacji i utraty kontroli. Lęku, poczucia zagrożenia, samotności, paranoi. Niby ciągle ktoś o tym mówi, głosy nie przestają komentować tego jak strasznie się boi, ale... nie czuć tego kompletnie. To kolejna bardzo przeciętna pod względem mechaniki (chyba że walka na żywo urywa dupę, ale musiałaby być najlepszą walką na świecie żeby zrekompensować nudę symulatora chodzenia i szukania runicznych znaczków w trawie) gra z prostą historią doprawioną szalonym bohaterem. Niestety, szalonym w znaczeniu "czasem słyszę głosy i widzę dziwne rzeczy, czasem nawet mogą mi zrobić jakąś krzywdę, ale tak generalnie to jestem zwykłą dziewczyną napieprzającą demony", a nie jakiegoś faktycznie realistycznego ukazania choroby. Mamy nieźle wyreżyserowany spektakl uciekający co prawda od nadmiernego efekciarstwa, które mogłoby zepsuć złudzenie realizmu, ale nie kryjący się jakoś szczególnie z tym, że niczym ponad złudzeniem nie jest i - zdaje się - nigdy nie miał być. Mamy więc standard. Dokładnie to, czego się spodziewałem, ale rozczarowanie i tak jest. Reasumując - "Helheim" nie pokazuje nic nowego, gra starymi kliszami, ale w sposób na tyle inteligentny, że nie prowadzi je do śmieszności. I nie zmieni kompletnie niczego, prawdopodobnie nikt nie wyrobi sobie na niej jakiegokolwiek zdania, bo jeśli miał to zrobić, to stało się to wcześniej na podstawie lepszej gry/filmu/książki. Oglądać nie polecam, to potwornie nudne doświadczenie, nie grałem, choć też nie wygląda to specjalnie ciekawie, ale jak ktoś kiedyś zrobi wersję z wyciętym łażeniem, to możemy mieć bardzo fajną minuaturkę na jeden wieczór.