Autor Wątek: Wieczorek filmowy Trzynastego Schronu #20 - Defilada  (Przeczytany 986 razy)

Squonk

  • Schronowy Inżynier
  • Gen. armii - Redaktor
  • *
  • Wiadomości: 8804
  • Wytyczając kierunek - Emanacja azymutem!
    • Trzynasty Schron
Wieczorek filmowy Trzynastego Schronu #20 - Defilada
« dnia: 15 Kwietnia 2017, 01:58:59 »

Ten Wieczorek filmowy Trzynastego Schronu będzie na dwój sposób nietypowy. Bowiem będzie on przypomnieniem nowiny, która ukazała się na schronowych łamach 3 lutego 2013 roku. A zarazem jest pisana w momencie, gdy w sytuację będącą głównym tematem prezentowanego filmu, być może już za niedługo wkraść się element realnej wojny.

Chodzi oczywiście o Koreę Północną i jej nieustanne od lata machanie atomowo-rakietowym straszakiem, który poważnie postanowił jej wytrącić prezydent Stanów Zjednoczonych, Donald Trump.  Gra pozorów i pozadyplomatycznych nacisków, czy może coś naprawdę więcej - to już okaże się niebawem. A tymczasem ów tekst sprzed czterech lat.

*****

Pamiętacie koniec lat 80-ch? Według wyników schronowej sondy przeprowadzonej ponad dwa lata temu, 17% naszych czytelników nie powinno mieć z tym większych problemów. Okres schyłku i oczekiwania, na coś co miało się zacząć za rok. Zimna Wojna jako poważny konflikt dwóch mocarstw, rozpalał się tylko na ekranach kin i kartach powieści. Wygasały również zarzewia sporów, do których paliwo dokładały zarówno USA jak i Związek Radziecki, chcąc sobie dopiec za pomocą swoich "pomagierów". Symbolem nadchodzącego końca epoki, która zaczęła się parę lat po zakończeniu tragedii II Wojny Światowej były XXIV Igrzyska Olimpijskie w  Seulu. Tym większym, biorąc pod uwagę wzajemne bojkoty oraz brak udziału państw z przeciwnych bloków na olimpiadach w Moskwie (1980) i Los Angeles (1984).

Świat szedł więc na przód, choć jak się potem miało okazać wiele rzeczy zmieniło się na gorsze. Tymczasem w sąsiednim państwie - Korei Północnej - czas jakby się zatrzymał w latach 50'ch i trwał. Ówczesne władze tego kraju - z żyjącym wtedy jeszcze Wielkim Wodzem Kim Ir Senem - postanowiły zorganizować wielkie obchody 40-lecia założenia swojego państwa. Cel był oczywiście jeden: pokazać światu, ale przede wszystkim własnemu społeczeństwu, że prawdziwa Korea i prawdziwe święto jest tutaj, a nie na południe od 38 równoleżnika.

W rozszerzeniu newsa znajdziecie film dokumentalny Andrzeja Fidyka Defilada z 1989 roku, pokazujący wydarzenie z tamtego czasu. Z początku jest zabawnie, nawet miło, gdy oglądamy schludnie ubranych ludzi, poruszających się po ładnych, pełnych zieleni miejscach nie naszpikowanych np. reklamami "szczującymi cycem" jak w śródmieściach polskich miast. Z czasem jednak zaczyna do nas docierać, że oglądamy jakiś koszmarny spektakl, w którym wszyscy grają, za to brak jest tam jednego, konkretnego "reżysera". Bo choć północnokoreański totalitaryzm możemy porównać do niemiecko-nazistowskiego czy radziecko-komunistycznego to uderza w nim to, że główny obiekt kultu jednostki to jakaś niema kukła, którą też ktoś steruje. Hitler gestykulował, przemawiał, ryczał, porywał tłumy. Stalin ponuro łypał okiem na lewo i prawo, idealnie grał majestatycznego "wujaszka Joe", by w razie potrzeby perfekcyjnie wbić szpilę tym, których uważał za swoje zagrożenie. Obaj mieli osobowość i to coś. Tymczasem Kim Ir Sen wydaje się być jakimś bezideowym, nijakim, pociesznym misiem, którego można do siebie przytulić. Co czyni go tym bardziej groźnym, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko jego skuteczność w utrzymaniu się przy władzy po klęsce wojny z lat 50'ch. Wkręcić takich wytrawnych graczy jak Stalin czy Mao Tse Tung, doprowadzić do szewskiej pasji generała MacArthura, gotowego w najgorętszej fazie konfliktu koreańskiego użyć broni atomowej, a potem przez lata utrzymać się na stołku doprowadzając swój kraj do gospodarczej zapaści, a obywateli do zbiorowej choroby umysłowej. Trzeba być naprawdę dobrym, będąc de facto nikim.

I te ciągle udzielane wskazówki...

Dziś rządzi tam wnuk Wielkiego Wodza - Kim Dzong Un - znany m.in. z tego, że  potrafi zrobić kisiel w majtach u obywatelek swojego kraju. Jednak należy pamiętać, że za tym propagandowo wystylizowanym zdjęciem może się ukrywać gracz lepszy od samego  Pana Jana. Smakosze klimatów powinni dobrze pamiętać, co ów fikcyjny polityk był gotowy zrobić, aby zrealizować swoje cele. Klanowi Kimów jak na razie wystarczało trzymanie się stołka...

Możemy dojść od sukcesu do upadku, od marzeń do urny z prochami. Możemy spaść z czerwonego blasku rakiet, do 'bracie, czy mógłbyś mnie poratować'.