Cieszę się wobec tego, że nie jestem tu sam z tymi inklinacjami.
'Etniczność' (czy jakaś arche-etniczność) mieści jakoś się w tym eklektycznym konglomeracie postapokaliptycznym. Jest dla niej miejsce. Zagłada i następujący po niej nowy początek – to przecież jakby 'powrót do wcześniejszych faz cyklu', więc powrót do 'kości dziadka' i 'dawności' – średniowiecznej, neolitycznej itp., a więc – muzycznie – w jakimś stopniu też do folku.