Autor Wątek: Felietony Kreta #3 (Psie smutki) - Bezpański pies  (Przeczytany 1133 razy)

Squonk

  • Schronowy Inżynier
  • Gen. armii - Redaktor
  • *
  • Wiadomości: 8805
  • Wytyczając kierunek - Emanacja azymutem!
    • Trzynasty Schron
Felietony Kreta #3 (Psie smutki) - Bezpański pies
« dnia: 04 Lutego 2017, 19:47:51 »

Tekst napisał Kobold, choć pochodzi z projektu który prowadzi Kret, a wrzucił go Squonk.

Na wyraźnie życzenie autora, została zachowana oryginalna pisownia jego przemyśleń i rozważań.
Squonk


"Psie Smutki" to blog Kobolda, który był tak uprzejmy i udostępnił swoją zawartość do publikacji. No dobrze, ściemniam - nie chciało nam się zakładać dwóch blogów.
Kret


Jakiś czas temu ok 3 lat temu dokładnie po przerobionym maratonie nocek w robocie pozwoliłem sobie wpaść do zaprzyjaźnionego lokalu w centrum Gdańska na małą szklankę whisky. Lubię whisky a picie jej w domu sprawia mi sporą przyjemność ale czasem trzeba wyjść do ludzi. Jak zwykle po pierwszej czy drugiej szklanie widzę znajomą mordę z "branży", w sumie znamy się z tym kolegą kilka lat, kolega z pokrewnej firmy ale zajmuje się tym samym no i słyszę takie story:

- Mam nowego zwierzaka w robocie, kapitalny kurde, na serio jakby był stworzony do tej roboty i wyobraź sobie że to pies ze zwrotki od cywila, w sumie to nie wiem jak go zakwalifikowali no ale już jest to jest. Powiem Ci ciężko uwierzyć w story ale weź skumaj…. i tu dochodzimy do historii owego psa - dajmy na to nazywa się "Figo".

*****

"…Dobry dom dorastająca córka lat 18, no w sumie już dorosła nazwijmy ją Dorotka. Dorotka koniecznie chciała pieska, to przed świętami stary dziany ojciec będąc na wczasach na Słowacji przytargał stamtąd owczarka wilczastego, wiesz jaki to nie?? Taki trochę niemiec ale z sierścią wilczą… (tu następuje wywód na temat co to za gatunek psa i jaki nie jest zajebisty i dlaczego), przywiózł tego koleżkę do domu, wszyscy zachwyceni kudłata kuleczka, jaki grzeczny jaki mądry, no trochę sika, ale mu przejdzie nic nie gryzie, posłuszny i w ogóle cudo nie pies.

Ale kuleczka podrasta nadchodzi wiosna a rzeczony Figo waży już 30 kg i zaczyna wymagać odpowiedniego traktowania i szkolenia, krótko mówiąc w wieku psiego dzieciaka zaczyna mu delikatnie odpierdalać bo to nie rasa do miziania, w tym momencie okazuje się ze Dorotka zaciążyła na Sylwestra. Stary bierze psa i zabiera na szkolenie, instruktor po dwóch miechach jest zachwycony psem ale Pan Tata Dorotki tylko narzeka na niego, więc facet mówi:
- Panie weź mi go pan odsprzedaj ja go chętnie wezmę. Na co papcio że nie i chuj bo to córki decyzja, córka natomiast coraz bardziej ma psa w dupie i staje się jej tylko zbędnym ciężarem, dostał kilka razy kopa, z domu wywalono go do kojca, pies zwariował.

No kurwa jak to??

Przecież był kochany, roczny pies cały rok w domu miziany prowadzany na szkolenia a teraz kojec, gnat 20 minut na siku kupę i wszystko. Ale Papcio umyślił sobie że zrobi ze zwierzaka psa obrońcę stróżującego - ta rasa się do tego wybitnie nadaje i dalej chodził na szkolenie. Treser wiele razy mu proponował że odkupi psa jeśli to ciężar, w końcu Papcio się wkurwił i powiedział treserowi ze niech się pierdoli bo jest natrętem. W tym czasie pies zaczął przejawiać już niezbyt dobre zachowania, zaczynał powoli na Papcia łypać jak na intruza, warczeć na komendy, stawał się oporny. Treser pomyślał - kurwa coś jest nie tak chyba psa napierdalają - ale dał spokój bo nie będzie się ludziom w życie wbijał. Natomiast pies powoli zaczynał być wkurwiony zaistniałą sytuacją. Odtrącony, wywalony z domu, brak zainteresowania, zaczął się zamykać w sobie i traktować potencjalnych wyprowadzaczy jak w najlepszym przypadku materiał do wyżycia się. W końcu wyprowadzaczem został gach Dorotki, niejaki dajmy mu na to Filipek. Filipek już za drugim razem został przez Figa uwalony w rękę. Czemu?? Nie wiadomo, natomiast Papcio po namowach Dorotki zabrał psa na uśpienie.

I tu wkracza do akcji znajomy mój weterynarz z rodzinnej miejscowości - pan dr B. Mówi do chłopa "po co pan go chcesz usypiać to młody pies potrzebuje trochę czułości, rodziny i będzie genialny". Facet w zaparte - "zięcia mi pogryzł trzeba uśpić inaczej go łopatą zajebię". Na to doktor B. mówi dobra szkoda, idź pan my się psem zajmiemy. Dr B, nie jest jakimś tam pierwszym lepszym rzeźnikiem i rakarzem, to wet z powołania toteż wykonał telefon w odpowiednie miejsce i po tygodniu pies został zabrany do specjalnego ośrodka na Mazowszu (branżowi wiedzą gdzie). Tam okazało się ze pies jest tak idealnie predestynowany do służby że bania siada. Roczny pies z naturalnym instynktem, z podstawowym przeszkoleniem posłuszeństwo/agresja mega towar. Ale miał jedna wadę… Zero uczuć, zero myrdania ogonem, maszyna do robienia roboty i tyle."

*****
 
Kumpel historię jeszcze kontynuował przez jakieś 20 minut, podniecony niczym nastolatek. Dopiliśmy po drinie i wio do domu. Nie wiem na ile prawdziwa był ta historia, nie mi oceniać.

Ale do meritum.

Ok 2 tyg. temu idę sobie Długim Targiem o jakiejś nieludzkiej porze, ciemno pizga i pada deszcz, lekka mgieła - sceneria jak z horroru. Przechodząc obok zamkniętego już o tej porze lokalu, gdzie miała miejsce powyższa rozmowa, przypomniała mi się ta historia, psa którego roboczo dziś nazywam "Figo". Po kilku latach różnych wzlotów i upadków życiowych (a bywało różnie serio) postawiłem sam siebie w sytuacji rzeczonego Figa. No ja pies i on pies w sumie dużej różnicy nie ma. I Psy i Ludzie jesteśmy do siebie cholernie podobni z zachowania i charakteru w wielu przypadkach. Idziesz do Firmy z powołania, z misją naprawy świata, z radosnym przekonaniem że coś zmienisz, że uratujesz życie, że będziesz dla kogoś istotny. Przyjmują cię, traktują jak szczeniaka, uczą i uczą dobrze. Jesteś nauczony dobrej roboty, i robota jest dla ciebie pasją. W życiu prywatnym jak to w życiu bywa różnie. Dochodzisz do momentu że los daje Ci szansę i stawia przed tobą kogoś, kto w sumie bierze Cię takiego jakim jesteś. Zaczyna się tobą opiekować, poza robotą masz dom, masz cel, i wszystko jest zajebiście... Do pewnego momentu... Do momentu aż się ktoś tobą nie znudzi.

Wtedy mechanizm działa dokładnie jak w przypadku Figa. Odstawia Cię na boczny tor, traci tobą zainteresowanie, a Ty chłopie w swej naiwności mówisz "kurwa jak to??!! co ja źle zrobiłem??!" - nic nie zrobiłeś źle. Po prostu tak jak ten szczeniak, ktoś się tobą pobawił bo byłeś słodziutki i w ogóle fajny, jarała adrenalina bycia z gliniarzem bo to podobno teraz egzotyczne doświadczenie jak gdzieś usłyszałem a później gdy wraca proza życia i rutyna jest.

"Ups o kurwa to tak na poważne?? O ja jebie... O Jezu, po co ja go pytałam co robił w pracy???" A ty w swej głupocie i szczerości odpowiedziałeś jak było. Że było tak i tak, że śmierdzisz trupem bo ściągałeś wisielca 2-tygodniowego z poddasza, że znów się lałeś po mordach z bandytami, że jesteś zmęczony. I nagle idziesz ni z rus ni z prus w odstawkę.

I co się wtedy dzieje??

Ano idziesz w robotę/hobby/sport bo w sumie masz już w środku pustkę, i ciężko ją wypełnić kimś innym, bo to tylko substytut osoby która Cię w jakiś sposób oswoiła. A morał z tego jest bardzo prosty. Jeśli coś oswoiłeś/oswoiłaś - jesteś za to odpowiedzialny/odpowiedzialny...

I jak macie dzieciakowi kupić zwierzaka na gwiazdkę, to lepiej pluszowego...

Kret jest samotnym tatą Julki, na co dzień pracujący jako ratownik medyczny, zaś Kobold jest jego kolegą. Wróć! Tacy ludzie jak Kret i Kobold nie mają kolegów.
Możemy dojść od sukcesu do upadku, od marzeń do urny z prochami. Możemy spaść z czerwonego blasku rakiet, do 'bracie, czy mógłbyś mnie poratować'.

Rodrrik

  • Mł. chorąży sztab. - Redaktor
  • *
  • Wiadomości: 309
  • "Władza jest zawsze gwałtem na ludziach"
Odp: Felietony Kreta #3 (Psie smutki) - Bezpański pies
« Odpowiedź #1 dnia: 04 Lutego 2017, 20:33:25 »
Świetny tekst.
Bo chociaż przydała by mu się korekta, kilka przecinków i ogólna poprawka "stylistyczna".
To doskonale działa merytorycznie.
Dobry felieton wywołuje emocje, daje do myślenia.
Ten robi to z nawiązką.

Gdybym miał coś od siebie dodać do tych przemyśleń. To myślę że właśnie ta rutyna, proza życia i zmęczenie są najlepszym sprawdzianem uczuć. Nie tragedie.
"Choć droga jest bez końca
Pozornie bez znaczenia
Mniemam, że mam powody
By drogi swej nie zmieniać "