W marketingowo-schronowym skrócie o Zdzisławie oraz Tomaszu Beksińskich można powiedzieć, że byli postapo.
Malarska twórczość Zdzisława, nawet dla największego smakosza tematyki może być nie do ogarnięcia. Jest tam bowiem wszystko, poza eskapistyczną sztampą spod znaku zombie i klonów Mad Maxa. Jakimś kluczem do jej zrozumienia dla opornych, może być opowiadanie
Tomasza Przyłuckiego "Pejzaże z perspektywy nieba", które ukazało się w zbiorze
Szepty zgładzonych. Dopiero świat Uniwersum Metro 2033 zaczyna współgrać z wizjami Zdzisława Beksińskiego. Oczywiście pod warunkiem odrzucenia równie eskapistycznego kałacha i kombinezonu OP-1.
Zaś Tomasz Beksiński, to przede wszystkim radiowy popularyzator muzyki wszelakiej. Mrocznej, radosnej, zawsze jednak na najwyższym poziomie spod znaku rocka, z elementami pop. Ten mrok, ale też bezsens egzystencji i zagłada, opisywana muzycznymi nutami, są tym co prezentował, a czasem i firmował na różne sposoby syn Zdzisława. Warto jednak wiedzieć, że Tomasz stał też za spopularyzowaniem w Polsce serii filmów o przygodach Jamesa Bonda, opracowując do nich polskie tłumaczenia. Zimna wojna, walka wywiadów w jego językowej interpretacji, staje się fascynującą nauką kulturowych inspiracji i odniesień.
I wszystko właśnie zawdzięczamy Zdzisławowi i Tomaszowi Beksińskim. A film
Ostatnia rodzina, choć nie za wiele z tego pokazuje, to i tak jest warty obejrzenia.
Ostatnia rodzina - recenzja.