Beara Gryllsa nie trzeba przedstawiać fanom sztuki przetrwania. Ale jak autor doskonałych poradników, survivalowych książek i programów telewizyjnych sprawdził się jako pisarz? O tym dowiecie się z recenzji jego powieści zatytułowanej
Lot widmo, a którą popełnił dla Was
Veskern. Zapraszam!
Spodziewałem się czegoś w rodzaju zmilitaryzowanego Jamesa Bonda – tony akcji, pięknych kobiet, szybkich samochodów i brytyjskiego akcentu do urwania głowy. Sugerował mi to zarys fabuły, czy nawet fakt że mówimy o książce pisanej przez eks-członka jednej z najlepszych grup operacyjnych na świecie. Tym milszym zaskoczeniem dla mnie był cały proces czytania, bo "Lot Widmo" można najłatwiej określić jako Indianę Jonesa w wersji hardcore. Grylls zamiast skupiać się na wątkach wojskowych, skomplikowanych pojęciach do których potrzebny jest słownik militarny czy rozdmuchanej akcji – poświęcił się raczej wykreowaniu uczucia swego rodzaju przygody (...).Całość recenzji pod tym linkiem